Prezes mo zawsze racjo
Gwarki połączyły górników z Lysek i Radoszów już 14 raz.
Golonko dla wszystkich i cała masa śmiechu to przywilej braci górniczej, która swoją tradycję kontynuuje już od 14 lat. Gwarki górnicze, bo o nich mowa, to wyjątkowa impreza, na której zawsze spotykają się mieszkańcy Lysek i Radoszów.
Nieprzerwanie od 14 lat w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej w Lyskach spotykają się górnicy z dwóch miejscowości na tradycyjnych Gwarkach Górniczych. – Co roku spotkanie odbywa się w pierwszej połowie listopada, aby mieć na wyłączność rydułtowski kabaret To Nie My, bez którego zabawa nie mogłaby się obejść – informuje Andrzej Kolarczyk, prezes OSP Lyski i jednocześnie członek „wysokiego i w sprawach piwnych nigdy nieomylnego prezydium”.
Inksi też gwarkujom
W tym roku w prezydium zasiedli także Andrzej Stęchły (w roli prezesa), wójt Lysek Grzegorz Gryt, burmistrz Rydułtów Kornelia Newy i Alojzy Szkuta sołtys Lysek. – Ta impreza wrosła już w harmonogram spotkań na sali naszej remizy. Górnicy spotykają się od 14 lat i widać, że także inne sołectwa w naszej gminie biorą z Lysek przykład. Tradycja na pewno nie zginie – mówi wójt Grzegorz Gryt. Na sali nie zabrakło dobrego humoru oraz nawiązań do spraw polityki i wydarzeń światowych. W jednym ze skeczy przygotowanych przez kabaret To Nie My, prosto z Chile przyjechał skarbnik, zapakowany do kapsuły ratunkowej.
Bo pójdziesz do kloty
Jak na gwarki przystało, korzystając z górniczego śpiewnika, uczestnicy wspólnie śpiewali tradycyjne przyśpiewki. Słowo wspólnie nabiera zwykle na gwarkach wyjątkowego znaczenia, bo każdy, kto nie podporządkuje się rozkazom i zachciankom prezydium, może narazić się na karę. O tym, że górnicza wyobraźnia nie zna granic mogli przekonać się i tym razem „nieposłuszni” gwarkowie, na których czekały dyby oraz drewniana klatka. Tradycyjnie każdy z gwarków musiał wypić sporo złotego napoju ze specjalnego kufla. Na lyseckiej imprezie pojawiły się także gwar czyniące, czyli żony biesiadujących górników. Panie potraktowane zostały z największymi honorami. – Dobra współpraca z górnikami z Radoszów pozwala nam się spodziewać powtórki już za rok – podsumowuje Andrzej Kolarczyk.
Jako to je na gwarkach?
Tradycja górniczych spotkań zawsze oscyluje wokół kościelnego wspomnienia św. Barbary i pamięta czasy początków śląskich kopalń. Zasada jest prosta. Wszyscy muszą podporządkować się Wysokiemu i w Sprawach Piwnych Nigdy Nieomylnemu Prezydium. Jeśli ktoś złamie regułę, czekać go może sroga kara w postaci np. zakucia w dyby, wtrącenia do klatki albo zakucia kuli u nogi. Spotkania co roku odbywają się przy kuflu piwa, które może być zarówno nagrodą jak i karą. Zdarzają się również przypadki ukarania nieposłusznych gwarków np. oblewaniem głowy piwem. Oblewanie jest także chrzestem, który musi przejść każdy nowy uczestnik gwarków. Otrzymuje on następnie imię piwne, którym może się szczycić przez cały rok. Spotkania pozwalają górnikom zacieśnić więź i są jedyną okazją, kiedy każdy może sobie mówić po imieniu. Znikają tytuły i nawet do prezesa czy dyrektora kopalni można powiedzieć po prostu gwarku Jędrzeju, czy gwarku Ywaldzie.
(ska)