Kwiaty dla męczenników
Mieszkańcy upamiętnili poległych w Marszu Śmierci.
Dzisiaj sielski krajobraz nie oddaje tragizmu wydarzeń sprzed 66 lat. 18 stycznia 1945 roku przez małą wioskę Świerklany esesmani prowadzili więźniów, uciekając jednocześnie przed frontem. Mieszkańcy oraz władze gminy uczciły rocznicę tych wydarzeń na parafialnym cmentarzu.
Więźniowie obozu Auschwitz – Birkenau i polenlagru w Czechowicach pokonując 63-kilometrową trasę w kierunku Wodzisławia, przechodzili przez Świerklany 18 stycznia 1945 roku. Pędzeni byli na zachód, uciekając przed frontem. Po drodze wielu więźniów umierało z zimna i wycieńczenia, a wielu także zastrzelono, a raczej dobito. Kto usiadł aby odpocząć, już nie poszedł dalej. Podczas marszu 11 kobiet i 5 mężczyzn na terenie Świerklan nie wytrzymało trudów marszu. Naoczni świadkowie jeszcze niedawno wspominali, że psy odciągały ich zwłoki na pobocze drogi. 10 z nich pochowano na cmentarzu w Świerklanach Dolnych, a resztę ciał wywieziono w nieznanym kierunku.
Bezimienni z historią
Podczas pochówku w 1945 roku ówczesny grabarz Konstanty Dolnik nie znając nazwisk poległych odnotował ich obozowe numery, które zostały umieszczone na pierwszym nagrobku opatrzonym napisem „Tu spoczywają w Bogu Męczennicy Oświęcimscy z 18.I.1945 r.”. Byli to więźniowie o numerach A14091, A24177, A95828, B12365, 47581, 50380, 75287, 47561, 76872, 62509. Przez 65 lat personalia osób pochowanych w Świerklanach były zapomnianą tajemnicą. Dzięki staraniom obywateli Izraela oraz pomocy uczniów i nauczycieli Gimnazjum nr 2 w Świerklanach udało się przywrócić tożsamość ofiar i ufundować nowy pomnik z imionami i nazwiskami pięciu rozpoznanych poległych.
Szkoła nadała tożsamość
– Inicjatorem przywracania tożsamości ofiar marszu śmierci był nasz były nauczyciel historii Maciej Puzon. Później w akcję zaangażowała się także pani Iwona Barchańska – mówi Krystyna Klocek dyrektor Gimnazjum im. Karola Miarki w Świerklanach. Gimnazjaliści objęli opieką cmentarz parafialny, a co za tym idzie również pomnik poległych podczas marszu. Dzięki staraniom uczniów i nauczycieli udało się poznać tożsamość dwóch więźniarek Rose Kobylinski i Inge Prage. W ubiegłym roku gimnazjaliści przeprowadzili kilka wywiadów z własnymi babciami, dziadkami i krewnym w tematyce wydarzeń z 18 stycznia 1945 roku. Wywiady pokazywały tragedię i rozterki, jakie przeżywały świerklańskie rodziny (fragment jednego z nich prezentujemy obok). Jak udało nam się dowiedzieć, w ubiegłym roku Świerklany odwiedziła rodzina z Włoch, chcąca znaleźć grób swojej krewnej. Udało się. Włoszka Helene Pacifici spoczywa na cmentarzu w Świerklanach od 66 lat, razem z innymi, którzy stracili tu życie.
Fragment wywiadu Mateusza Mazura z babcią Łucją Mazur
– Czy pamiętasz jakieś szczególne wydarzenie dotyczące tego marszu?
– To było tak dawno... Nie pamiętam dokładnie, jak to wyglądało, ale nigdy nie zapomnę płaczu kobiet i dzieci bitych przez esesmanów. Czułam żal, że nie mogę im pomóc, a z drugiej strony cieszyłam się, że nie jestem między nimi.
– Jak Niemcy traktowali więźniów?
– Niemcy byli bardzo okrutni. Więźniowie byli bici, nie pozwalano im nawet napić się zimnej wody ze studni. Jeśli ktoś już nie miał sił, aby iść dalej, albo próbował uciec, był natychmiast rozstrzeliwany.
– Niemcy byli bardzo okrutni. Więźniowie byli bici, nie pozwalano im nawet napić się zimnej wody ze studni. Jeśli ktoś już nie miał sił, aby iść dalej, albo próbował uciec, był natychmiast rozstrzeliwany.
– Opowiadałaś mi kiedyś historię twojego kuzyna, który uratował dwie żydowskie kobiety. Mogłabyś przytoczyć tę historię?
– Oczywiście. Jak codziennie mój kuzyn poszedł do stodoły po siano, wtedy zauważył, że w sianie ktoś siedzi. Podszedł bliżej i ujrzał dwie Żydówki. Były bardzo wystraszone. Kazał się im natychmiast wynosić, ponieważ za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci i to całej rodziny. Kobiety błagały, żeby pozwolił im zostać i w końcu się zgodził. Każdego ranka przynosił im jedzenie, a wieczorem doglądał, czy niczego im nie brakuje. Gdy wojna się skończyła, owe Żydówki wyjechały do Izraela, ale powróciły po kilku latach, aby odwdzięczyć się za uratowanie życia. Kuzyn wraz z całą rodziną został zabrany do Izraela i obdarowany złotem.
Wywiad przeprowadził uczeń Gimnazjum im. Karola Miarki w Świerklanach Mateusz Mazur pod opieką Iwony Barchańskiej.
– Oczywiście. Jak codziennie mój kuzyn poszedł do stodoły po siano, wtedy zauważył, że w sianie ktoś siedzi. Podszedł bliżej i ujrzał dwie Żydówki. Były bardzo wystraszone. Kazał się im natychmiast wynosić, ponieważ za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci i to całej rodziny. Kobiety błagały, żeby pozwolił im zostać i w końcu się zgodził. Każdego ranka przynosił im jedzenie, a wieczorem doglądał, czy niczego im nie brakuje. Gdy wojna się skończyła, owe Żydówki wyjechały do Izraela, ale powróciły po kilku latach, aby odwdzięczyć się za uratowanie życia. Kuzyn wraz z całą rodziną został zabrany do Izraela i obdarowany złotem.
Wywiad przeprowadził uczeń Gimnazjum im. Karola Miarki w Świerklanach Mateusz Mazur pod opieką Iwony Barchańskiej.
Szymon Kamczyk