Rodziny z tajemniczego portretu spotkały się w Wodzisławiu
Miałam wrażenie, że znamy się od lat – mówi Stefania Konsek z Rybnika, której portret ślubny przez 40 lat wisiał przez pomyłkę u małżeństwa w Wodzisławiu.
Niesamowita historia dotyczy dwóch małżeństw: Eugenii i Leona Machów z wodzisławskiej dzielnicy Radlin II oraz Stefanii i Huberta Konsków z rybnickiej dzielnicy Kłokocin. Obie pary w ubiegłym roku obchodziły 40 rocznicę małżeństwa. Przez wszystkie te lata portrety ślubne obu rodzin wisiały w jednej ramie – u państwa Machów w Wodzisławiu. Sprawa wyszła na jaw, gdy ich syn Marcin postanowił odświeżyć portret i w nowej oprawie wręczyć go rodzicom właśnie na 40 rocznicę ślubu. Za fotografią jego rodziców znajdowało się drugie zdjęcie, nieznanego wówczas małżeństwa.
Będą kolejne wizyty
O sprawie napisaliśmy w styczniu. Zaraz potem informacja na ten temat pojawiła się w ogólnopolskim dzienniku Fakt. Gazetę do domu przyniósł syn państwa Konsków. – Powiedział, że jesteśmy poszukiwani. To było niesamowite wrażenie – wspomina 58-letnia pani Stefania, która w chwili wykonywania ślubnej fotografii miała 18 lat. Za pośrednictwem Naszej Klasy skontaktowała się z panem Marcinem, który ów portret znalazł. Nastąpiła wymiana telefonów, a w finale spotkanie obu rodzin. Doszło do niego 13 lutego w Wodzisławiu, w domu państwa Machów. – W końcu spotkaliśmy się i rozmawialiśmy ze sobą, jakbyśmy się dobrze znali. To wyjątkowo przyjaźni ludzie. Już zaprosiliśmy ich do siebie. Z takimi ludźmi warto utrzymywać kontakt – mówi Stefania Konsek.
Były dwie kopie
Jak to się stało, że portret państwa Konsków znalazł się w Wodzisławiu? – Zdjęcia ślubne robiliśmy u znanego fotografa w Pszowie. Później do naszego domu przyszedł mężczyzna, który dowiadywał się, gdzie były śluby i oferował zrobienie portretu z małego zdjęcia ślubnego. Daliśmy więc nasze zdjęcie i po pewnym czasie otrzymaliśmy duży portret, taki sam, jaki wisiał u państwa Machów. Widocznie powstały dwie kopie i nasze zdjęcie znalazło się w oprawie tamtego portretu przypadkiem, ale tego się już raczej nie dowiemy – mówi Stefania Konsek.
(red)