Wypuścili psa, który pogryzł przechodnia. Błąd w postępowaniu czy luka w prawie?
Pan Augustyn nie chce ujawnić publicznie swojego nazwiska. O jego historii opowiedział nam jego syn. Z przerażeniem opisywał jak tatę zaatakował pies. – Zwierzę rzuciło się na ojca, rozrywając spodnie nad kolanem i raniąc go do krwi – wspomina. Teraz pan Augustyn musi otrzymać serię zastrzyków, ponieważ pies nie przeszedł obowiązkowych badań. W całej sprawie interweniuje poseł Gawęda, który uważa, że straż miejska nie dopełniła swoich obowiązków.
Pan Augustyn nie chce ujawnić publicznie swojego nazwiska, nie zgadza się nawet na rozmowę. Kontaktujemy się z jego synem, który opowiada nam o całej sytuacji. – Tata przechodził 28 kwietnia ul. Sobieskiego w Rybniku, na jednej z ławek siedziała jakaś para. Z początku nie zauważył nawet psa pod ich nogami – mówi pan Andrzej, syn poszkodowanego. – Zwierzę rzuciło się na ojca, rozrywając spodnie nad kolanem i raniąc go do krwi. W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak wezwanie służb – dodaje. Pan Augustyn zgłosił zdarzenie na policję, jednak usłyszał, że takie interwencje leżą w kompetencji straży miejskiej. Strażnicy, którzy znaleźli się na miejscu wysłuchali relacji obu stron, spisali dane (wtedy okazało się, że para z psem to Czesi) i wlepili stuzłotowy mandat właścicielom psa. Sprawa zamknięta? Niekoniecznie.
Niby nic, a tak to się zaczęło
W przypadku pogryzienia przez psa, zwierzę musi zostać odizolowane, przewiezione na obserwację, a w przypadku braku książeczki lub zaniedbywanych wizyt weterynaryjnych przebadane na obecność wścieklizny i zaszczepione. Poszkodowany w przypadku nie stwierdzenia u zwierzęcia wścieklizny, nie musi przechodzić szczepień. I tutaj pojawia się problem. Pies, który pogryzł pana Augustyna, jest na wolności i nie można go namierzyć. Powód? Czesi byli bezdomni, a straż miejska musiała zwierzaka wypuścić. – Dla ojca to poważny problem, te zastrzyki – mówi pan Andrzej. – On ma 76 lat, każda wycieczka do szpitala jest bardzo uciążliwa, bo nie mieszka w centrum, a każdy zastrzyk to przecież jest jakieś ryzyko w takim wieku – dodaje. O to, czy nie można było zrobić więcej spytaliśmy rzecznika prasowego Straży Miejskiej w Rybniku, Dawida Błatonia. – Strażnicy nie mają uprawnień do zatrzymywania osób. Brak jest prawnie dostępnych środków, przy zastosowaniu których można by wbrew woli właściciela psa przymusić go do poddania psa badaniom lub odebrać czworonoga wbrew woli właściciela – mówi rzecznik. – Funkcjonariusze wyczerpali wszelkie prawem dostępne możliwości w tym zakresie – dodaje Błatoń.
Szukaj wiatru w polu
Pies, pomimo poinstruowania właściciela przez strażników o takim obowiązku, na obserwację nie dotarł, a pan Augustyn wciąż liczył na to, że przyjmowanie zastrzyków nie będzie konieczne. I tutaj sprawa się komplikuje. Powiatowy Państwowy Inspektor Sanitarny stwierdził, po przeprowadzonym „śledztwie” wespół ze stroną czeską, że pies od co najmniej dwóch lat nie był badany, nie był także szczepiony. Problem w tym, że nie można już go teraz znaleźć. – Okazało się, że nikt tego zwierzaka nawet nie szuka, nikogo już to nie interesuje – żali się pan Andrzej. Syn poszkodowanego zwrócił się do posła Adama Gawędy, który zainterweniował w tej sprawie w straży miejskiej. – Usłyszałem tylko, że wszystko zostało zrobione zgodnie z prawem i nic więcej już zrobione nie będzie – mówi Gawęda. – Ale proszę mi powiedzieć, kto o zdrowym rozsądku wypuszcza potencjalnie wściekłego psa? Nie można było zawezwać policji, która może to zrobić? Albo hycla? Pies był nomen omen bezdomny, tak jak właściciel – dodaje.
Wiele hałasu o nic?
Poseł Gawęda będzie kierował zawiadomienie do prokuratury oraz do prezydenta Rybnika o możliwości niedopełnienia obowiązków. Pytanie tylko, czy taka interwencja coś zmieni? Ustawowo raczej nie – strażnicy wciąż będą mieli związane ręce w tak doraźnych sprawach. Prokurator zbada więc tylko, czy można było zadziałać bardziej zdroworozsądkowo w tej mierze. Pan Augustyn dostał już część zastrzyków. Niestety, czekają go kolejne serie.
Miejmy nadzieje, że takie sytuacje rozpoczną dyskusję nad zwiększeniem uprawnień funkcjonariuszy straży miejskiej. Szkoda by było, aby ich działania sprowadzały się tylko do karania za źle zaparkowane samochody.
Marek Grecicha