Filharmonia Rybnicka. Fenomen prowincjonalny. Część II
Wciąż żywo mam w pamięci lutowy koncert z 1964 roku, jeszcze w auli Technikum Górniczego.
Nie zapomnę, gdy po koncercie jako bajtel stałem z programem czekając na Bognę Sokorską, o której pisano „śpiewaczka o złotej krtani” i na Bernarda Ładysza. Jak dziś pamiętam ten zimowy wieczór – Ładysza, gdy po złożeniu autografu odwrócił się i tym swoim tubalnym głosem zawołał „Bogna, a chodźże tu ! Nie każ czekać twemu wielbicielowi.” Postawny mężczyzna, piękna kobieta. On bywalec światowych scen, po londyńskich występach z Callas, o niej angielski znawca K. Robertson napisał: „Jej sopran koloraturowy przyrównać można z głosami gwiazd...”, a równie wspaniałe opinie zamieszczały „Times” czy „Le Parisien Libere”. Podkreślić trzeba, że ci dwoje rocznie otrzymywali setki zaproszeń z całego świata...Osobiście nie zapomnę z tego koncertu „Arii Skołuby”, a zwłaszcza Musorgskiego „Ballady o pchle”.
Nie zapomnę także występu nastoletniego Piotra Palecznego w tejże auli, po którym postanowiłem, że na bierzmowaniu muszę dostać imię Piotr. Przy okazji : to było w lutym 1964, a w Barbórkę tego roku zainaugurował swą działalność długo oczekiwany Teatr Ziemi Rybnickiej.
10–lecie Filharmonii połączono z 200–leciem urodzin Ludwika van Beethovena. Podobnie jak 5–lecie obchodzono je w styczniu, tyle że 1971 roku. Pamiętajmy jednak, iż pierwszy koncert rybnickich filharmoników miał miejsce w 1960 w związku z tardycyjnym uczczeniem przez górników swej patronki św. Barbary . W 1971 podkreślono górniczy mecenat RZPW, a zwłaszcza jego szefa Jerzego Kucharczyka. W rocznicowym koncercie rybnicka orkiestra jak zawsze pod batutą Antoniego Szfranka, a z nią Chór Pańswowej Filharmonii Śląskiej, pośród solistów m.in. mezzosopran Krystyna Szostek–Radkowa (występowała już w Rybniku w 1967) i tenor Kazimierz Pustelak. Repertuar – oczywiście IX Symfonia.
W tekście M.J. Michałowskiego z początku 1971 czytamy: „Zorganizowana we wrześniu 1960 roku 45–osobowa orkiestra symfoniczna Filharmonii ROW rozpoczęła swą działalność koncertem w dniu 16 grudnia 1960 r. Organizatorem, kierownikiem artystycznym i dyrygentem Filharmonii został dyrektor Średniej Szkoły Muzycznej w Rybniku, Antoni Szafranek. Liczebność orkiestry wzrastała stopniowo aż do 85 osób. Stale podnosił się poziom artystyczny. Rósł i wzbogacał się repertuar. Dziś, wśród wielu pozycji muzyki popularnej i poważnej, znajdziemy dzieła kompozytorów wszystkich epok i stylów, od Jana Straussa do G. Gershwina, od J.S. Bacha do K. Pendereckiego.” Możemy dowiedzieć się, że czasami koncerty w Rybniku odbywały się nie raz, a dwa razy w miesiącu. Orkiestra grała w ośrodkach wypoczynkowych, sanatoriach, szpitalach. Prócz wielkich koncertów były koncerty kameralne.
W superlatywach o orkiestrze wyrażał się Władysław Kędra. Ponownie Wiłkomirska: „To zawsze duża frajda z Wami pomuzykować. Zarówno atmosfera na próbach, jak i napięcie podczas koncertu umożliwiały mi rozkoszowanie się Brahmsem, a to wcale nie zdarza się często. Dziekuję i do zobaczenia.” Japoński skrzypek Yoshio Unno: „Było dla mnie wielką radością koncertować ze świetną orkiestrą pod dyrekcją Maestra Antoniego Szafranka.” Pianistka Regina Smendzianka: „Sto lat Orkiestrze Filharmonii ROW oraz jej świetnemu kierownictwu – dyrektorowi Antoniemu Szafrankowi.” Japoński pianista Tadashi Kitagawa: „Pod batutą dyrektora Antoniego Szafranka czułem się jak za rękę prowadzony przez własnego ojca. Grało mi się świetnie.” Rosjanin Michaił Wajman: „Serdecznie dziękuję wszystkim członkom orkiestry i świetnemu muzykowi Antoniemu Szafrankowi...” Andrzej Hiolski: „Orkiestra jst naprawdę świetna. Po jednej zaledwie próbie grała Sonety Bairda znakomicie. Vivat Maestro!” W 1967 Hiolski śpiewał z amerykańską czarnoskórą pianistką Enid Dale. Filharmonii i Antoniemu szczerze dziękował amerykański pianista Malcolm Frager. Skrzypaczka de Estrella deklarowała sprowadzenie orkiestry do Brazylii. Światowej sławy skrzypek Konstanty Kulka: „Zaledwie po jednej próbie wystąpiliśmy z koncertami Czajkowskiego i Paganiniego. Orkiestra znakomita.” Jeśli Hiolski czy Kulka mówili o jednej próbie, to naprawdę coś znaczyło.
Warszawski „Tygodnik Kulturalny” napisał m.in. o powstaniu Filharmonii znamienne słowa: „U podstaw tej koncepcji legło założenie proste: mecenasem sztuki nie musi być tylko państwo, może nim być instytucja nic na pozór ze światem muzyki nie mająca” Chodziło o wsparcie ze strony instytucji górniczych dla idei Antoniego Szafranka, którego nazwiska gazeta nawet nie wymieniła. Uczyniły to „Życie Warszawy” i „Trybuna Ludu”. Z okazji bowiem 10–lecia istnienia rybnicka orkiestra po raz pierwszy została zaproszona do stolicy (lepiej późno niż wcale), gdzie dała koncert w Filharmonii Narodowej. I co się stało 29 listopada 1970? Publiczność została olśniona Moniuszką, Beethovenem, Czyżem. Szczęśliwie później pięknie to zaowocowało, o czym będzie jeszcze mowa. Orkiestra pod batutą Antoniego Szafranka oraz soliści Piotr Paleczny i Siemion Snitkowski przy pełnej sali nagrodzeni zostali rzęsistymi brawami. „Express Wieczorny” był zaskoczony wysokim poziomem muzyków Antoniego Szafranka. Wszystkie w/w opinie z grudnia 1970.
Trzy lata potem, także w listopadzie hucznie obchodzono 40–lecie Rybnickiej Szkoły Muzycznej. W koncercie brał udział ponownie S. Snitkowski – skrzypce, a przy fortepianie Palecznego zastąpił młodziutki Norbert Prudel. W repertuarze znalazły sie m.in. „Trzy tańce na orkiestrę symfoniczną” Henryka Mikołaja Góreckiego. Jak pisze Karol Bula Górecki zadedykował utwór Antoniemu Szafrankowi i Filharmonii Rybnickiej. W Rybniku miało miejsce prawykonanie.
Z okazji „40” przypomniano uczniów Szkoły, którzy rozsławiali jej polskie imię w świecie, m.in. kompozytora Jana Wincentego Hawla, Adama Makowicza (właśc. Adama Matyszkiewicza) oraz Janusza Senta (właśc.Janusza Salamona). Wspomniano udział rybnickich filharmoników na festiwalu dyrygentów w Sorrento w 1972 i entuzjastyczne opinie z Włoch.
Muzycy z Rybnika akompaniowali całej plejadzie gwiazd. Gwiazdy były pełne uznania dla nich oraz ich prowadzącego. Pośród gwiazd: pianistka z Turcji Idil Biret, pianista z Brazylii Arturo Moreira Lima, mezzosopran, a także ceniony reżyser operowy i niestrudzona propagatorka muzyki Moniuszki na świecie Maria Fołtyn (podobnie jak Sokorska uczennica Ady Sari, przedtem w Katowicach Adama Didura), sopran Maria Żak, flecistka Barbara Świątek, skrzypek Adam Kostecki, amerykański pianista Edward Auer, skrzypaczka z Gruzji Marine Jaszwili, pianistka z Kolumbii Blanca Uribe, skrzypek z Czechosłowacji Josef Suk grający na stradivariusie „Campo–Selice” z 1710 roku! I jeszcze: Wiesław Ochman, Światosław Richter, Bella Dawidowicz, Hiroko Nakamura, Christine Walewska, Igor Ojstrach... Oj, długo by wymieniać. Może sam Jerzy Waldorff, który zapowiadał koncerty rybnickich filharmoników, miałby problem ze zliczeniem wszystkich wykonawców.
Rybniccy muzycy byli oklaskiwani przez 12 tysięcy ludzi na Długim Targu w Gdańsku, przez 6 tysięcy na sopockim molo, przez kilka tysięcy pracowników Stoczni Gdańskiej, przez polonusów w malborskiej warowni, przez kuracjuszy kurortów na zachodniej ścianie państwa polskiego, przez uczestników festynów „Trybuny Robotniczej” w chorzowskim parku. Już w 1967 występowali przed kamerami CTV w Pradze. Sławne i cenione stały się rybnickie Wieczory Muzyczne. To głównie szkoła Szafranków i Filharmonia dbały nie tylko o publicity, ale przede wszystkim o spopularyzowanie muzyki na wyższym pułapie i przyciągnięcie do niej zwłaszcza młodych. Informacja zawsze była rzetelna – o życiu muzycznym środowiska, o stylach muzycznych, o muzykach współczesnych i dawnych, były wywiady z gwiazdami, były nawet anegdoty i żarty dla lżejszej przyswajalności trudnych czasem treści. Wszystko to stało się mądrze pomyślaną dokumentacją, nieocenionym dla nas źródłem wiedzy. Jeśli chodzi o Billy Kida, to muzycznie kojarzył mi się głównie z filmowymi kompozycjami Boba Dylana, a dzięki rybnickiej dokumentacji dowiedziałem się, że w 1965 Filharmonia Śląska Karola Stryji, gdzie przy fortepianie zasiadała uczennica Karola Szafranka Lidia Grychtołówna, a koncertmistrzem był uczeń Antoniego Szafranka Paweł Święty, przedstawiła m.in suitę z baletu Coplanda „Billy the Kid”. Oczywiście w tamtych latach trzeba było czasem napisać, że koncert zbiegł się akurat z rocznicą jakiejś rewolucji, że to wszystko dzięki przewodniej sile, że w Poroninie na 100–lecie nieśmiertelnego wodza... Ale pewnie Antoni Szafranek wiedział, co rzekł pewien francuski hugenota, który zasiadł na tronie Francji jako Henryk IV, pierwszy z dynastii za czasów której kraj nad Sekwaną stał się europejską potęgą.
Szafrankowie, z nimi całe środowisko muzyczne bardzo cieszyło się z sukcesów rybniczan związanych z muzyką, szczególnie wychowanków szkoły – 1962 przyznanie przez Związek Śląskich Kół Śpiewaczych M. Basiście jako pierwszemu z rybnickiego Złotej Odznaki Honorowej z Laurem, 1966 laury Henryka Mikołaja Góreckiego za „Refren na orkiestrę”, wielki sukces Piotra Palecznego, sukcesy międzynarodowe Adama Makowicza, Czesława Gawlika na Jazz Jamboree `67. To tylko niektóre z zaledwie 20 lat istnienia Filharmonii. Poza tym środowisko rybnickich muzyków uzupełniali przedstawiciele inteligencji, jak choćby grający doktor Józef Siejna. Występował w Polskim Radio Katowice, posiadał bogatą płytotekę skrzypcową. I jak wiemy nie był jedynym przedstawicielem zawodu lekarskiego w rybnickim środowisku muzycznym. Zaś rybniccy filharmonicy ze swej strony nie raz grali na rzecz zdrowia swych współobywateli, zwłaszcza najmłodszych. Wspomagali, np. koncertem w warszawskiej Filharmonii Narodowej na cel budowy Centrum Zdrowia Dziecka. Nota bene występy w Filharmonii Narodowej zaowocowały nagraniem płyty (stereo !) z utworami Moniuszki, Szeligowskiego, Czyża i Różyckiego. Dyrektor Szafranek wręczał ją potem każdemu kto grał z jego orkiestrą.
Trudno dziś sobie wyobrazić Filharmonię bez Teatru Ziemi Rybnickiej. Ileż tu występowało sław. 20. 06. 1965 niedziela godz 19.00 i poniedziałek 21. 06. godz. 19.00 z zespołem czarnoskórych muzyków Judy Collins, a potem tyle innych gwiazd. Ale to już osobny temat...
Michał Palica