Drewniokowie i Barteczkowie – część 2
Alfons Drewniok do najbardziej cennych odznaczeń–pamiątek zaliczał rodzinne np. legitymację Kapituły Gwiazdy Górnośląskiej, która przyznawała powstańcowi Cyprianowi Drobnemu noszenie tego odznaczenia. Alfons Drewniok z pierwszym dniem lipca 1922 „wstąpił do służby kolejowej”. W 1937 otrzymał Medal Niepodległości.
Gorzko przeżył wrześniową kampanię, w której dowodził kompanią I batalionu Ochotniczych Oddziałów Powstańczych, broniąc odcinka Golejów–Ochojec. Potem jakiś czas ukrywał się. Będąc kolejarzem dostał się pociągiem do Zaleszczyk. W nocy z 16 na 17 września 1939 przekroczyli Bug. Ruskij sołdat powiedział: Po co wy tutaj, przecież my zaraz będziemy u was. Mieli szczęście – zostali wypuszczeni. Potem był atak Stukasa. Alfons zapamiętał, jak złożona ciężką niemocą babina z miejsca ozdrowiała. Droga powrotna wiodła przez Równe, Lwów do Przemyśla skąd na przełomie kwietnia i maja 1940 wrócił do domu. Już 20 maja aresztowany przez gestapo znalazł się w Dachau, potem Oranienburgu (Sachsenhausen). Ze względu na stan zdrowia zwolniony w grudniu 1940. Kiedy powrócił do domu pierwsze pytanie do żony dotyczyło powstańczych pamiątek. Były, „przetrwały pod kiecką babci”. Emilia nie poznała męża, gdy stanął w drzwiach domu. Postawny człowiek ważył 40 kilogramów. Kiedy wydobrzał znów wywieziony na roboty do Blechhammer tj. Blachowni pod Kędzierzynem, potem do Łabęd wreszcie do fabryki I.G. Farben w Oświęcimiu. Tym razem trochę lepiej traktowany „za syna w Wehrmachcie”. W Dworach Oświęcimskich pracował przy budowie prażalni.
Kiedy Armia Czerwona zbliżała się pod Oświęcim jego zwierzchnik nakazał mu palenie dokumentacji. Alfons ukrył jednak dwie skrzynie sądząc, że przydadzą się w wolnej Polsce do dokończenia budowy. Wczesnym rankiem zbudziła go sprzątaczka i ostrzegła, że inżynier znalazł skrzynie, wściekły pali dokumentację i zamierza go zastrzelić. Uciekł do rodziny owej kobiety. Ukrywał się w zawilgoconej piwnicy (marzec 1945) mając czasem za całe pożywienie jedynie marchew. Po przejściu frontu pracował to tu, to tam na kolei, powoli zbliżając się do Rybnika. Po wojnie pracował dalej na kolei. Mimo ciężkich przeżyć pozostał człowiekiem pełnym ciepłego humoru. Na żonę, ze względu na jej zdecydowaną wrogość do trunków mówił „szandara”, co oznaczało żandarma. Podobno gwizdania zazdrościły mu nawet kosy. Na imprezach zawsze był proszony o odgwizdywanie ulubionych melodii. Nie dawał sobie jednak dmuchać w kaszę. Kiedyś ubek kpił sobie z niego, że skoro przetrwał obóz, to pewnie nie jest Polakiem. Dostał dwa razy: „za Polaka” i „za powstańca”... Już w kwietniu 1946 otrzymał Złoty Krzyż Zasługi za pracę społeczną. Syn Alfonsa Karol (ur. 1924) wcielony do Wehrmachtu, służbę odbywał w Austrii. W czasie walk frontowych zbiegł do Andersa. Z odznaczeniami brytyjskimi i włoskimi w 1947 powrócił do Polski. Wraz z bratem Henrykiem działał w sekcji żużlowej rybnickiego klubu. Piastował też funkcję prezesa Zrzeszenia Hodowców Drobnego Inwentarza. Hodował np. króliki olbrzymy belgijskie. Za jednego z nich, ważącego, bagatela 15 kg otrzymał na wystawie w Warszawie złoty medal.
Michał Palica