Cztery dni z wędką w ręku
Łowcy karpi z Polski, Czech i Niemiec zjechali na kolejne zawody karpiowe.
Pstrążna. Na stawach Anny i Mariana Białeckich odbyły się XII Zawody Karpiowe o puchar wójta gminy Lyski. Kolejny raz na zawody przyjechało wiele grup z zagranicy.
W zmaganiach oprócz Polaków wzięły udział grupy z Czech i Niemiec. Zawody trwały cztery dni, podczas których zawodnicy wyciągali z wody coraz większe ryby. Najczęściej wyławianymi rybami były karpie, amury oraz koi. Łącznie w zawodach wzięło udział 11 dwuosobowych drużyn, a sędzią tegorocznych zmagań został Mirosław Maciejewski z Rydułtów, który jest doświadczonym sędzią klasy podstawowej Polskiego Związku Wędkarskiego. Wielu z wędkarzy do Pstrążnej przyjechało z rodzinami. Oprócz odpoczynku na świeżym powietrzu, chętni mogli skorzystać z nauki jazdy konnej, która również prowadzona jest w gospodarstwie. Konie były jednak tylko ciekawym dodatkiem do emocji, które zafundowały uczestnikom ryby. Zwycięzców zawodów zapytaliśmy o sprawdzoną receptę na udany połów. – Przede wszystkim umiejętności. Nie jest tak, że można się tego nauczyć z dnia na dzień. To przychodzi z czasem, z każdą złowioną rybą – mówi Rafał Wolanin z Jastrzębia – Zdroju, zdobywca pierwszego miejsca, który wędkarstwem zajmuje się od 6. roku życia.
Złap i wypuść
– Trzeba to kochać. Jest to duża odskocznia od codzienności, gdzie można pooddychać świeżym powietrzem, nie tak jak w sportach spławikowych, gdzie trzeba cały czas machać wędką. Podstawową zasadą karpiowania jest to, że ryby nie są zabijane. Po złowieniu rybę się waży i wypuszcza, uważając, aby nie zrobić jej krzywdy. Karpie to piękne stworzenia, które nikomu nic nie zrobiły, więc mogą sobie spokojnie żyć na wolności i dorastać do sporych rozmiarów. Warto szanować te waleczne ryby i po złowieniu je wypuszczać, aby przyszłe pokolenia również mogły je podziwiać. Brakuje w Polsce takich łowisk jak w Pstrążnej. Na pewno będziemy tu wracać – zapewnia Rafał Wolanin. Jego kolega ze zwycięskiej drużyny, Krzysztof Przepiórka, do Pstrążnej przyjechał pierwszy raz i od razu zdobył nagrodę za największą złowioną rybę. Był to karp o wadze 14 kg. – Wiadomo, że każdy na początku używa gotowej przynęty, którą można kupić w sklepie. Nie zawsze jednak jest tak, że im droższa firma, tym lepsza przynęta. Trzeba popróbować, co ryba bardziej lubi. Warto jednak z czasem dojść do własnej przynęty, co daje dużą satysfakcję, kiedy wyciągamy na nią wielkie ryby. Ja staram się łapać ryby na własną przynętę, jednak przepis zachowam dla siebie – stwierdza Krzysztof Przepiórka.
Łowią też całe rodziny
Duet Rafał Wolanin i Krzysztof Przepiórka w zawodach zdobyli pierwsze miejsce, uzyskując łącznie wagę ryb 84,69 kg (7 ryb). Drugie miejsce należało do Przemysława Kozieła i Marcela Trzcionki, którzy również złowili 7 ryb o łącznej wadze 50,29 kg. Na trzecim miejscu na podium stanęli Czesi Rene Lyko i Lubomir Chorovsky. Udało im się złowić 4 ryby o wadze 43,3 kg. Ostatnią rybę zawodów wyciągnęli Mariusz Grzegorczyk i Rafał Szynalski ze Świętochłowic. – W Pstrążnej łowimy już od trzech sezonów. Jest to idealne łowisko dla profesjonalistów, którzy chcą połowić piękne zdrowe ryby, przekraczające nawet 20 kilogramów. Lubimy tu przyjeżdżać, bo można również wypocząć – mówi Mariusz Grzegorczyk. Zwycięzcy tegorocznych zawodów otrzymali wartościowe nagrody rzeczowe i pieniężne oraz puchary z rąk wójta gminy Grzegorza Gryta. Na łowisku w Pstrążnej zawody organizowane są dwa razy w roku. W czerwcu organizowane są zawody rodzinne, na które przyjeżdżają duzi i mali miłośnicy wędkowania. W tym roku najmłodszy uczestnik zawodów miał 2 lata i 2 miesiące. Już drugi raz przyjechał na zawody wraz z rodzicami z Kujaw. Zawody o puchar wójta rozgrywane są z końcem wakacji lub z początkiem jesieni. Organizatorzy zapraszają na nie już za rok.
Szymon Kamczyk