Uganda raczkuje w turystyce
We współpracy z rybnickimi podróżnikami prezentujemy opowieści o egzotycznych zakątkach świata.
Uganda raczkuje w turystyce
Dawid Jakubiak – Mieszkaniec Rybnika, absolwent jednego kierunku, ale jeszcze student drugiego – czyli ciągle związany z Politechniką Śląską. Podróżnik z zamiłowania, dusza towarzystwa od urodzenia. Kocha ruch, sport i wszelkiego rodzaje podróże, zarówno te małe jak i te duże. Odbył już dwie backpackerskie przygody: w 2008 była to Ameryka Południowa, a w 2010 Afryka (zdobył Kilimandżaro). Podróż dookoła świata to jego największe marzenie, które ma zamiar zrealizować wraz z kolegą Adamem Kuśką. Jeśli plan wypali, podróż ma odbyć się na przełomie 2012 i 2013 roku. Rybniczanie będą podróżować pod nazwą Rybnik Travel Team.
W ubiegłym roku razem z grupą przyjaciół wybraliśmy się na wycieczkę w rejony położone nad Jeziorem Wiktorii. Rozpoczęliśmy od Ugandy – mówi Dawid Jakubiak.
Nasze pierwsze wrażenie po wyjściu z samolotu nie było zachęcające. Wylądowaliśmy na lotnisku Entebbe, blisko stolicy Kampali. Od razu ujrzeliśmy, że kraj ten jest bardzo biedny, a szczególnie jest to odczuwalne w dużych miastach. To skutkuje również niskim poziomem bezpieczeństwa w miastach, nie tylko Ugandy, ale również innych państw Afryki. Po przylocie poszliśmy na miejscowy jarmark, gdzie spotkało nas duże zaskoczenie. Nie było bowiem oprócz nas ani jednego białego człowieka, a miejscowi spoglądali na nas ze zdziwieniem. Szybko wróciliśmy do hostelu, aby zaplanować dalszą część wyprawy. Miejscowymi środkami transportu przejechaliśmy do punktu, gdzie mieliśmy wyruszyć w rafting na Nilu. Jest to bardzo emocjonująca sprawa, warta przeżycia.
Atrakcje z adrenaliną
Zanim dojechaliśmy do agencji raftingowej, poznaliśmy miejscowe drogi. Po takich wypadach zawsze doceniam stan polskich traktów komunikacyjnych. W Ugandzie jedynym wyasfaltowanym odcinkiem był kawałek drogi z lotniska. Po trudach lewostronnej podróży taksówką udało nam się w końcu dotrzeć do naszego punktu docelowego. Tam wsiadamy w pontony, krótki instruktarz i płyniemy ku spienionym progom wodnym, które nierzadko wywracają tratwy z rządnymi przygód ludkami. Wymęczeni lecz szczęśliwi wracamy do bazy, gdzie czeka nas jeszcze skok z kilkudziesięciu metrów do Nilu (oczywiście na bungie) i jazda jet boatem (megaszybką motorówką) po kaskadach, którymi wcześniej spływaliśmy.
Zaczynają powstawać ośrodki
Muszę przyznać, że po pobycie w Ugandzie, dowiedzieliśmy się wielu rzeczy, o których nie mogliśmy dowiedzieć się w Polsce. Agencja raftingowa, której stronę internetową znaleźliśmy, nie była jedyna. Okazało się, że kilkanaście kilometrów dalej istnieje konkurencyjna, oferująca spływy za wiele niższe ceny. Okazuje się również, że w Ugandzie zaczyna raczkować turystyka, a wzdłuż Nilu tworzą się kurorty i ośrodki wypoczynkowe, gdzie można spędzić noc za 5 dolarów, korzystając z ciekawego obejścia, basenów itd. Pomimo tego, że należy uważać na siebie w miastach, podczas pobytu w wioskach poznaliśmy gościnność Ugandyjczyków. To bardzo mili i przyjaźnie nastawieni ludzie.
Zielona kraina
Mieliśmy okazję natrafić na bardzo ciekawskie dzieci, które zadawały nam wiele pytań łamaną angielszczyzną. Okazuje się, że choć turystyka w tym kraju nie jest bardzo rozwinięta, wielu ludzi dobrze zna angielski. Polecić szczególnie mogę rafting po Nilu, który jest niezapomnianą przygodą. Niestety w budowie jest tama, przez którą za jakiś czas utworzy się potężne rozlewisko w sąsiedztwie źródeł Nilu, przez co walory terenu idealne do raftingu mogą zostać utracone. Uganda to rozległe przestrzenie, pełne dzikiej przyrody. Tam, w przeciwieństwie do położonych bardziej na południe krajów widzieliśmy dużo zieleni. Naszą wyprawę kontynuowaliśmy przez Kenię do Tanzanii, o czym opowiem w jednej z następnych części Kącika Podróżnika.
Notował (ska)