Najbezpieczniejsze gospodarstwo na Śląsku
Rolnictwo jest trochę jak loteria, szczególnie kiedy mówimy o cenach.
Państwo Elżbieta i Józef Szulik ze Świerklan pokazują, że z rolnictwa można dzisiaj żyć i dobrze funkcjonować. Wszystko zależy od dobrej organizacji i chęci rozwoju. Świerklańscy gospodarze lubią swoją pracę, która została niedawno doceniona. Państwo Szulikowie wzięli udział w IX Ogólnokrajowym Konkursie „Bezpieczne Gospodarstwo Rolne”. Na etapie wojewódzkim zajęli 1. miejsce, w kraju 3.
– Co skłoniło państwa do prowadzenia gospodarstwa rolnego? Zdaje się, że zadanie nie należy do najłatwiejszych.
– Gospodarstwo odziedziczyliśmy po rodzicach. Pomyśleliśmy, że dobrze byłoby kontynuować ich dzieło. Kiedyś większość mieszkańców wsi uprawiała pole, ale z czasem przestało to być opłacalne. Mogliśmy wtedy dzierżawić pola od ludzi, którzy osobiście nie chcieli już na nich pracować. W ten sposób nasze gospodarstwo osiągnęło tak duże rozmiary. Może tego typu praca nie jest łatwa, ale jeśli jest dobrze zorganizowana i poukładana, może być satysfakcjonująca. Lubimy to, co robimy, ale jak wiadomo, sprawy nie zawsze układają się po naszej myśli. Pogoda nie zawsze sprzyja, ceny zbóż czy żywca też są różne. Jednak staramy się nieustannie doskonalić i dbać o nasze gospodarstwo. Szczególnie dzisiaj, kiedy tak wiele zmieniło się na lepsze. Technika jest inna, maszyny są nowoczesne i skuteczne, a praca dzięki temu łatwiejsza i bardziej efektywna. Gospodarz nie musi się już tak fizycznie napracować, jak miało to miejsce w przeszłości.
– Czym się charakteryzuje państwa gospodarstwo?
– Jest to 60-hektarowe gospodarstwo o profilu produkcji roślinno–zwierzęcej, w którym głównym kierunkiem jest hodowla trzody chlewnej. Oznacza to, że mamy 20 macior w cyklu zamkniętym. Poza tym siejemy rzepak i pszenicę. Część sprzedajemy, reszta służy jako pasza dla trzody. Część naszych pól znajduje się tutaj, blisko domu, ale jak już wspominaliśmy, dzierżawimy również pola na terenie Świerklan.
– Przejdźmy w takim razie do państwa udziału w IX Ogólnokrajowym Konkursie „Bezpieczne Gospodarstwo Rolne”. Skąd pomysł na udział i jaki był przebieg owego konkursu?
– Często mamy tutaj wizyty pracowników Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Od jakiegoś czasu namawiano nas na udział w tego typu konkursach, ale dopiero w tym roku się zdecydowaliśmy. Konkurs organizuje Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego i wiąże się przede wszystkim z badaniem bezpieczeństwa w gospodarstwach rolnych. Pod uwagę brana jest również czystość i estetyka. Rzecz polegała na tym, że co jakiś czas mieliśmy tutaj kontrole komisji konkursowej, najpierw z powiatu, później z województwa, a na końcu również z Warszawy. Członkowie komisji brali pod lupę każdy najmniejszy kąt gospodarstwa, robili zdjęcia i notatki. Sprawdzali chlewnie, stodoły i maszyny, ale także poręcze, podłogi, osłony czy kable od wiertarek. Wszystko musiało być sprawne i bezpieczne. Po tym etapie komisja przeglądała te materiały i wybierała na ich podstawie zwycięskie gospodarstwo. Na szczeblu wojewódzkim zajęliśmy 1. miejsce, na centralnym 3. miejsce. 23 września jedziemy do Poznania na uroczysty finał konkursu.
– Ludzie często zastanawiają się, czy z rolnictwa da się żyć i dobrze funkcjonować?
– Są czasy lepsze i gorsze. Rolnictwo jest trochę jak loteria, szczególnie kiedy mówimy o cenach. Nie ma stałych cen, wszystko zależy od urodzaju, wtedy ceny są niskie. W zeszłym roku doświadczyliśmy w kraju suszy i powodzi. Brakowało zboża, pszenica była już nawet po 1000 zł, rzepak po 1800, ale praktycznie i tak nikt rzepaku nie miał. Dzisiaj kosztuje 600 zł, bo żniwa nie były najgorsze. Podobna sytuacja jest z cenami żywca. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że rolnik nie ma wpływu na ceny, bo to nabywca je dyktuje. Pracownicy skupów wiedzą, że rolnik musi sprzedać to, co produkuje. W takich warunkach trudno mieć jakieś większe zabezpieczenie finansowe, czasem jest dobry zysk, innym razem trzeba robić cięcia, ogranicza się nawożenie pól.
– Czy moglibyście państwo dać jakieś praktyczne rady młodym ludziom, którzy dopiero zaczynają pracę w tej branży?
– Przede wszystkim powinni zdawać sobie sprawę z tego, że warunki są mimo wszystko łatwiejsze. Młodzi ludzie mogą dzisiaj stawiać na rozwój. Spory udział mają w tym dofinansowania z Unii Europejskiej. Oczywiście trzeba wtedy pamiętać o unijnych przepisach, których należy przestrzegać, żeby uniknąć kar. Poza tym warto inwestować w maszyny, które są obecnie na tak wysokim poziomie, że praca na polu staje się wygodna. Ciągniki są klimatyzowane, wyposażone w komputery, mają też swoją cenę, bo to koszt rzędu 150–300 tys. zł, dlatego trzeba kalkulować, co się opłaca na daną powierzchnię pola. Jeżeli hektarów jest więcej, wtedy zakup takiej maszyny jest wskazany, a koszty się zwracają.
Rozmawiała Anna Górecka