Rybnik jest jak mały klejnot
Zwiedził w życiu wiele miejsc i mieszkał w różnych zakątkach świata, bo od dziecka kochał podróżowanie.
Choć do Rybnika planował wpaść na chwilę, został na stałe. Kanadyjczyk Eric Young opowiada o swojej przygodzie z Polską i o tym, co spowodowało, że w Rybniku znalazł swój dom.
– Skąd wzięła się twoja pasja podróżnicza i dlaczego postanowiłeś wyruszyć do Polski?
– Pochodzę z Ontario w Kanadzie. Razem z rodziną przeprowadzałem się kilka razy, dlatego już jako dziecko poznałem różne miasta. Ostatecznie zamieszkaliśmy w Oakville, gdzie do tej pory mieszka moja mama. Zawsze kochałem podróże i miałem okazję mieszkać w kilku krajach. Kiedy skończyłem 18 lat pojechałem do Anglii, gdzie spędziłem rok. Trzy lata mieszkałem w Japonii, zatrzymałem się też na dłużej w Chinach. Kiedy skończył mi się kontrakt firmowy, postanowiłem pojechać do Europy. Widziałem już większą część Azji, dlatego chciałem poznać coś zupełnie odmiennego. Wydawało się, że kultura wschodnioeuropejska nie jest dla mnie specjalnie interesująca, bo jest bardzo zbliżona do mojej kanadyjskiej. Jednak w związku ze studiami teatrologicznymi poznawałem wielu wschodnioeuropejskich pisarzy i dramaturgów. Intrygowali mnie polscy twórcy, tacy jak Mrożek, Gombrowicz, Witkacy i reżyserzy jak Kantor czy Grotowski. Ich język i inscenizacje sztuk wpłynęły na artystów na całym świecie. Dlatego tak bardzo chciałem poznać kraj, z którego pochodzą, mimo, że o Polsce, Polakach i ich kulturze nie wiedziałem nic poza zimnowojenną propagandą.
– Jak oceniasz Polskę w porównaniu z Kanadą i co cię zatrzymało w Rybniku?
– Polska i Kanada specjalnie się nie różnią. Oba kraje są bardzo piękne, ale często niedoceniane przez turystów. Ludzie są gościnni i przyjaźni. Dzieli nas jednak historia. Kanada w porównaniu z Polską jest wciąż dzieckiem. U nas 100-letni budynek nazywany jest historycznym, a tymczasem tu kościół, który liczy sobie 1000 lat wciąż nazywany jest nowym kościołem. W Polsce jest mnóstwo niesamowitych miejsc do zwiedzenia. To kraj, który ma ogromne zasoby historycznych miejsc, w których można poznać dawną kulturę. Od Kołobrzegu, Gdańska, Zamościa, Sandomierza, Lublina, aż po Kraków, Częstochowę, Lubiąż. Wśród tych wszystkich miejscowości Rybnik jest jak mały klejnot. Może nie jest historycznym miastem, ale jest niesamowity. Od pierwszego dnia, kiedy tu przyjechałem, czuję, że jestem w domu. Mnóstwo zieleni w mieście, fantastyczni ludzie i gościnność przypomina mi atmosferę w Kanadzie. Przypuszczam, że gdybym kilka lat temu nie trafił do Rybnika, opuściłbym Polskę. Tak się jednak nie stało, bo właśnie tu poznałem moją żonę, która była mieszkanką Rybnika. Miejscowi ludzie są tak niesamowici, jak to miasto. Mam do nich ogromny szacunek, bo to oni mnie przyjęli i sprawili, że czuję się tu jak w domu. Pracowałem też z różnymi firmami w Rybniku i spotkałem wielu bardzo inteligentnych ludzi, którzy potrafili ciężko pracować. Jako native speaker pracuję z wieloma młodymi ludźmi i widzę wspaniałą przyszłość dla Rybnika i jego mieszkańców. Obecne młode pokolenie jest międzynarodowe, ma wielkie marzenia i wielkie nadzieje.
– Jak radzisz sobie z różnicami kulturowymi, jeśli takie istnieją?
– Po spędzeniu tak długiego czasu w Azji, prawie nie dostrzegam różnic kulturowych w Polsce. Oczywiście, zauważam inny sposób prowadzenia przedsiębiorstw, tutaj inaczej reaguje się na polityczne wydarzenia, mamy też inne oczekiwania od życia. Czasem bywają sytuacje frustrujące, na przykład te związane z obsługą klienta. Różnicą, którą lubię najbardziej jest skupienie na rodzinie i przyjaźni. Między innymi dlatego wybrałem życie poza granicami mojego kraju. Lubię tropić różnice i podobieństwa kulturowe. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami. Kultura wpływa jedynie na postrzeganie pewnych elementów. Każdy z nas potrzebuje bezpieczeństwa, miłości, przyjaźni.
– Mówisz po polsku? Czy posługiwanie się językiem polskim jest w Rybniku niezbędne?
–Nie mówię zbyt wiele po polsku. Ciągle się uczę, ale to powolny proces, bo język polski jest dość trudny. Większość życia spędzam komunikując się w języku angielskim, tak w domu, jak i w pracy. Polskiego staram się używać na przykład w sklepach. Nauczyłem się podstawowego słownictwa z zakresu robienia zakupów, co pomaga mi załatwić co trzeba i porozumiewać się ze sprzedawcami. Z doświadczenia wiem, że można mieszkać wszędzie, nie znając nawet języka. Wiadomo, nauka wymaga chęci i dobrego nastawienia. Poza tym są jeszcze ludzie dookoła, którzy starają się być cierpliwi, nawet wtedy, gdy mówisz niezgrabnie w ich języku. Zauważyłem jednak, że w ciągu ostatnich kilku lat w Rybniku liczba sprzedawców, którzy mówią dobrze po angielsku mocno wzrosła. Czasem mamy taką sytuację, że oni próbują mówić w moim języku, a ja usiłuję mówić po polsku, co jest dość zabawne. Zawsze jednak udaje się znaleźć porozumienie. Mam dwa powody, dla których chcę nauczyć się polskiego. Po pierwsze, chcę swobodnie rozmawiać z moją polską rodziną i przyjaciółmi, bo to pomaga budować silniejsze relacje. Po drugie, motywuje mnie moja mała córka. Chcę umieć rozmawiać w przyszłości z jej nauczycielami w szkole, zabrać ją do lekarza i być w stanie załatwić te wszystkie sprawy, które tata powinien załatwiać. Obecnie, moja żona jest odpowiedzialna za wszystko.
– Jesteś osobą, która łatwo przyzwyczaja się do nowych warunków, ale czy jest coś, czego Ci brakuje w Polsce, w Rybniku?
– Polska jest raczej monokulturowa, a czasem brakuje mi kanadyjskiej wielokulturowości. Tam mieszają się sposoby myślenia, religie, możesz każdego dnia spotykać ludzi z całego świata, a to poszerza wiedzę i otwiera na innych. Widzę jednak, że w Rybniku przybywa obcokrajowców. Kto wie, może moja córka też będzie miała kiedyś okazję chodzić do szkoły z dziećmi z Azji czy Ameryki, tak jak ja tego doświadczyłem.
Rozmawiała i tłumaczyła Anna Górecka