Rodzina Pettersów
Stefan Petters, który urodził się 06. 02. 1928 w Rybniku ożenił się drugi raz po śmierci pierwszej żony Katarzyny (z domu Mandrela).
Jego obecna żona Łucja jest 18 lat młodsza i jest niewidoma. Wzruszenie ogarnia człowieka, gdy patrzy na tę parę zdążającą z centrum miasta do swego malutkiego domku, z niewielkim ogródkiem. On ją prowadzi, ona jest mu we wszystkim pomocna, bo to bardzo zaradna kobieta.
Kajakiem do Gdyni
Jedyny brat Bernard Petters (ur. 1916) był absolwentem rybnickiego gimnazjum. Sam profesor Libura wspomina go pośród harcerzy, którzy kajakiem popłynęli Wisłą do Gdynii! Potem była wojna i obóz Auschwitz. Po wojnie dziennikarstwo – Niemcy, Skandynawia, Warszawa. Siostra Janina (ur. 1921) jeszcze przed wojną ukończyła rybnicką Szkołę Handlową. W czasie wojny znalazła się w Czechach. Wyszła za mąż. Zamieszkiwali z mężem w Rumburgu. Mieli pięcioro dzieci.
Rodzina Stefana Pettersa pochodziła z Ksawerowa koło Łodzi. Ojciec Józef był urzędnikiem. Po sprowadzeniu się za chlebem do Rybnika pracował w Ryfamie, później w Hucie „Silesia”. Matka Elżbieta (z domu Martyń) pochodziła z samej Łodzi. Wraz z mężem i dziećmi zamieszkiwała na Kościuszki 9 (obok Technikum Górniczego). W kamienicy mieszkała m.in. rodzina Nardellich. Stefan Petters zapamiętał Stanisława Nardellego, bo chodzili do jednej klasy do przedwojennej „jedynki” (obok starego kościoła). Nardelli jeszcze przed Kaszpirowskim i Nowakiem zasłynął w Polsce jako wzięty bioenergoterapeuta. Z zarobków ojca żyło się dostatnio. Pan Stefan dobrze zapamiętał pejzaż wokół „Silesii” i Ryfamy. Nawet charakterystyczny, zapomniany już ciek, który wypływał z terenu Huty, z osadników. Naczynia trawili bajcą, więc tak nazwano „rzeczkę” spływającą do Rudy.
Krawaty made in USA
Stefan Petters po śmierci mamy w 1942 znalazł się w Łodzi, gdzie przygarnęła go siostra matki. Tego samego roku 14–letni chłopiec został wywieziony na roboty do Niemiec. Konkretnie do Sonneberg w Turyngii. Wrócił w 1946 przez Zebrzydowice. Zaczął pracę w Ryfamie, by w 1948 przenieść się do paruszowieckiej huty. Tego samego roku zaczął naukę w szkole dla dorosłych Technikum Mechanicznego. Naukę zakończył, zdając maturą. Nauczał jako technolog w warsztatach szkolnych Zespołu Szkół Zawodowych należącego do Technikum Mechanicznego. Uczył ślusarstwa i tokarstwa. W końcu przeniósł się jednak do brykietowni kopalni „Jankowice”, bo tam były lepsze zarobki. Po wojnie nigdy w Polsce nie doceniano pracy nauczycieli...
Pisaliśmy onegdaj przy omawianiu przedwojennego Placu Wolności o znanej wówczas w Rybniku postaci noszącej „artystyczny pseudonim” Harry Pill. Wsławił się jako „główny bohater” w „konduktach pogrzebowych” mistrza szewskiego Szypuły oraz wejściem m.in. na „obcięty” dziś komin dawnego browaru Hermanna Muellera. Otóż Stefan Petters przypomniał sobie, że któryś rok po wojnie Harry Pill przyszedł na rybnicki rynek w dniu 1 maja i zamanifestował swój niezłomny sojusz z najważniejszą wówczas klasą. Przywdział czerwony krawat, czerwone skarpetki i rzucał w tłum pełne entuzjastycznego poparcia wykrzykniki. Zajęli się nim więc funkcjonariusze MO. Jednak nawet oni szybko go puścili, bo zaczęli skręcać się ze śmiechu. A mógł przecież znaleźć się na liście proskrypcyjnej wywieszanej na ratuszu. Na niej bezkompromisowa władza umieszczała tych, którzy – jak wspominał pan Haida – nie umieli się dostosować. A byli pośród nich nie tylko nadużywający „patykiem pisanego”, ale też ci w jaskrawych skarpetkach, „dziwnych krawatach” made in USA, butach na słoninie czy wręcz obrazoburcy słuchający a nawet – o zgrozo – grający jazz, czyli wszyscy jakby wyjęci z Tyrmanda.
Michał Palica