Włoskie makówki i polski opłatek
Gospodynie z bełkowskiego KGW spotkały się na wigilii.
BEŁK. Były podziękowania dla gospodyń, których nie szczędziła sołtys Bełku Jolanta Szejka. – Za całoroczną współpracę, za chwile radosne i za te trudniejsze, w których zawsze może liczyć na pomoc pań. One chętnie podejmują każdą inicjatywę – podkreślała sołtys Szejka. – Święta już za nami, więc teraz jest okazja, aby spędzić chwile w gronie przyjaciółek z koła – wtórowała jej Krystyna Gawlik, szefowa koła, podkreślając, że panie tworzą jedną wielką rodzinę. Były życzenia, wspólne kolędowanie i zajadanie przysmaków, które przygotowały oczywiście same gospodynie. A było czego próbować. Na suto zastawionym stole wśród polskich smakołyków znalazły się... oryginalne włoskie makówki autorstwa Elżbiety Pyszny. Pani Ela włoskie makówki robi już od 30 lat. – Pod czujnym okiem teściowej, rodowitej Włoszki, która podczas wojny poznała swojego męża bełkowianina i przyprowadziła się z nim do Bełku – wyjaśnia. Makówki made in Italia są rewelacyjne. Orzechowo-cynamonowo-cytrusowe, czyli pełne aromatów, z którymi kojarzą się nam święta. Do tego bardzo słodkie. Włoski deser oraz kucharka zdobyły uznanie pań z koła gospodyń. W domu państwa Pyszny ma świątecznym stole zawsze są makówki włoski i polskie. Pani Elżbieta ma nadzieję, że tradycja tych włoskich w jej rodzinie nie zaniknie, a z czasem wykonywanie deseru przejmie córka Gabriela. Nam bełkowianka zdradziła przepis na makówki, które do wsi przywędrowały z dalekiej Italii. Może ktoś odważy się przepis wypróbować i w przyszłym roku znajdą się one na czyimś świątecznym stole? – Włoskie makówki są trochę bardziej pracochłonne. Zaczynam od przygotowania swojskiego makaronu – mieszam wodę z mąką i odrobiną soli. Potem przygotowuję masę orzechową: mielone orzechy włoskie, drobno potarty chleb, cynamon, cukier, skórkę z cytryny – na końcu wyciskam na masę sok z cytryny. Sprawdzam, doprawiam do smaku. Potem przekładam w misce makaron z masą orzechową – na przemian, jak w makówkach. A potem już tylko należy jeść – relacjonuje pani Ela. Podczas opłatkowego spotkania nie zabrakło podziękowań dla... mężów gospodyń – za wyrozumiałość, cierpliwość i zrozumienie. – Bo nasi mężowie jak na razie nie mają nic przeciwko tym naszym spotkaniom, próbom, a wszystkie nowe pomysły znoszą z cierpliwością. Ja swojemu mężowi dałam nawet na chwilę potrzymać puchar, który zdobyłyśmy w turnieju Gwara Śląska Na Wesoło, żeby dalej puszczał mnie na próby – oznajmia ze śmiechem Krystyna Gawlik.
(MS)