Ćwierć wieku z Carrantuohill
Odsłona 3 – Obrączki życiowych stabilizacji (cz.2.)
Przyjaciele i sąsiedzi
Jeszcze przed pierwszym, niezapomnianym „Sari ‘87” (gdzie wszyscy się spotkali) dwaj spośród założycieli Carrantuohill zostali sąsiadami. Wystarczyło Darkowi Sojce kilkaset kroków zejść ulicą w dół, minąć stary rybnicki browar, wdychając opary warzonego tam jeszcze wówczas piwa (dziś centrum handlowe Focus) i już drzwi do mieszkania Adama Drewnioka przy rynku stały otworem. Rewizyty były rzecz jasna na porządku dziennym. Przez osiem długich lat stali się sobie jeszcze bardziej bliscy. Tym bardziej, że od wesela Darka jego kuzynka Barbara i Adam stanowili parę zakochanych w sobie młodych ludzi. Pojawiły się widoki na pierwsze koligacje rodzinne podczas wspólnej wędrówki na wciąż mocno zamglony szczyt.
Tak też się stało. Dokładnie od 6 sierpnia 1988 roku kolejne nowe małżeństwo – tym razem młodych Drewnioków – szło zgodnie krętą drogą do przodu. Zacieśniały się rybnicko–żorskie zapętlenia w biografiach, nie omijając dzieci – trwają do dziś. Na weselu Adama parę kawałków wykonała klezmerska – na tę chwilę – kapelka Carrantuohill, z przygrywającym na gitarze Młodym Panem na czele. Te chwile uwieczniły fotografie, podobnie jak niemal „irlandzkie” krajobrazy podżorskich Osin z drugiego dnia hucznego wesela Barbary i Adama.
Rodzina najważniejsza
Bogdan Wita też nie umknął przeznaczeniu. Niedoszły ksiądz po roku spędzonym w seminarium, co wspomina jako najlepsze rekolekcje – nie dotrwał spokojnie do końca studiów – ożenił się zanim jeszcze obronił pracę. Biorąc ślub z Mariolą, śliczną panią pedagog z Żor, wykonał gigantyczny skok człowieka–sprężyny – jak Bogusia na swój własny użytek nazywa Darek. Za „jednym zamachem” miał firmę, żonę i wykształcenie. Założył własną rodzinę, zdobył dyplom wyższej uczelni, a wiosną powołał do życia pewną bardzo ważną dla nich wszystkich agencję – wszystko w tym samym, niesamowitym dla siebie roku 1992.
Z ówczesnej piątki muzyków tylko młodociany Maciej Paszek był nadal kawalerem. Ale w chwili ślubu Bogdana Maciek miał dopiero 20 lat. Świetny skrzypek długo nie znajdował w sobie dość motywacji, by się ożenić, bo przecież domniemany brak powodzenia, w jego przypadku, to czysty absurd. Było wręcz odwrotnie… Już to polubił swój kawalerski stan, już to wolał sobie poczekać na nowy wiek – dość że pewnej urodziwej Agnieszce z Warszawy udało się w końcu przerwać samotny sen zapiekłego singla. Sobie tylko znanym sposobem dokonała tego w sierpniu 2008 roku.
Marek Sochacki z żoną Beatą swoją rodzinę założyli dużo wcześniej, bo już w 1993 roku, co potwierdzają zdjęcia ślubne wykonane w intrygującej scenerii zamku w Rudach koło Rybnika. Jeszcze wtedy Marek fizycznie był zupełnie gdzie indziej. Niespokojny muzyczny duch realizował się mianowicie z zespołem Pitzcaraldo w gatunku progresywnego rocka. Owszem przyglądał się, przymierzał nieraz, ale nade wszystko dobrze życzył przyszłym kolegom. Jeszcze jedna olimpiada… i już byli razem (cdn).
Darek Sojka w krótkich żołnierskich słowach o kolegach z zespołu: – Niesforni, nieznośni, żyć się z nimi nie da. Ale… co ja bym bez nich zrobił?. – Dokładnie tak chciałby nieraz powiedzieć każdy z nas o pozostałych – zgadza się Marek Sochacki z liderem muzycznym Carrantuohill.
Adam przypomina, że bardziej dosadnie wyraził się Darek swego czasu dla prasy: „To, że jesteśmy razem od tylu lat świadczy o tym, że jesteśmy nieźle pier…nięci. A fenomen polega na tym, że każdy z nas jest pier…nięty inaczej” – koniec cytatu.
Stefan Smołka