Czy chciałby pan służyć w wojsku?
Od 6 lutego w budynku rybnickiej Wojskowej Komendzie Uzupełnień trwa kwalifikacja wojskowa dla mieszkańców Miasta Rybnika. Młodzi ludzie – głównie mężczyźni, choć panie również się zdarzają stają przed szansą, lecz przede wszystkim obowiązkiem, określenia kategorii zdolności do służby wojskowej. Dla części z nich to nieprzyjemny epizod, który jednak nie niesie ze sobą żadnych konsekwencji, dla niektórych zaś to ogromna szansa na start w karierze wojskowej.
Wojskowe abecadło
Tegoroczna kwalifikacja obejmuje głównie mężczyzn urodzonych w roku 1993. Wzywane przez wójtów, burmistrzów (prezydentów miast) są jednak także osoby, które nie stawiły się do kwalifikacji wcześniej, do ukończenia 24. roku życia. W tym również kobiety, głównie te, które wykonują zawody medyczne. – Obowiązkowa służba wojskowa jest na dziś zawieszona. W razie potrzeby prezydent RP może jednak zarządzić powrót służby zasadniczej – mówi major Wacław Wojaczek, szef wydziału rekrutacji rybnickiej WKU. Kwalifikacja nie wiąże się zatem z obowiązkiem pełnienia służby wojskowej – nie zwalnia to jednak z obowiązku poddania się badaniu i określenia zdolności do służby. A, B, D i E – to te litery określają, czy obywatel jest zdolny do służby wojskowej i w jakim stopniu. W teraźniejszych realiach ich znaczenie jest znacznie pomniejszone, jednak mjr Wojaczek wspomina, że dla znacznej części stawiających się na kwalifikację jest szansą na karierę w wojsku bądź innych służbach mundurowych. Szczególnie, że zdecydowana większość otrzymuje kategorię A – czyli „zdolny do czynnej służby wojskowej”
Mnóstwo chętnych do munduru
– Chętnych do zawodowej służby trochę jest. W latach gdy armia liczyła ok. 400 tys. osób służba zasadnicza była uzasadniona. W latach, 2007 a nawet 2006 z naszej komendy do służby zasadniczej, formacji uzbrojonych (policja, straż graniczna) i służby zastępczej, oraz na przeszkolenie wojskowe studentów i absolwentów szkół wyższych, szło ok. 2 tysięcy poborowych. W tej chwili nasza armia liczyć ma docelowo ok. 120 tys. żołnierzy. Ochotników do służby wojskowej dalej jest sporo i ośrodki prowadzące służbę przygotowawczą, która jest niejako pierwszym krokiem w karierze wojskowej, mają zbyt mało miejsc w stosunku do zainteresowania – tłumaczy mjr Wojaczek. W rybnickim WKU zarejestrowanych jest ok. 60 wniosków o powołanie do służby przygotowawczej, a w tym roku można było powołać na razie tylko 4 osoby. – Nas, wojskowych, bardzo cieszy takie zainteresowanie służbą, w całym kraju jest ten sam problem, bo chętnych jest naprawdę bardzo dużo – dodaje szef wydziału rekrutacji.
Wojsko jako wariant awaryjny
W rybnickiej komendzie już w zeszłym tygodniu można było spotkać młodych ludzi z terenów Rybnika, wezwanych do założenia ewidencji wojskowej i badania przez powiatową komisję lekarską. Nie znaleźliśmy jednak na razie nikogo, kto chciałby pójść do wojska. – Jeśli „do woja” to tylko na oficera – mówi jeden z uczniów rybnickiego „mechanika” czekający na badania lekarskie. Jego koledzy także nie widzą się w roli żołnierzy chyba, żeby traktować tę ścieżkę jako awaryjną. – Jeśli faktycznie zaszłaby taka awaryjna sytuacja, niezdana matura, wtedy pomyślałbym o wojsku – mówi Piotr Daniluk, uczeń ZS5 w Rybniku. – Co innego miałbym robić? W innym wypadku nie chcę iść do wojska. Chyba, że do szkoły podoficerskiej, choć i w tym wypadku nie wiadomo, bo z tego co słyszałem liczba zainteresowanych nijak się ma do ilości ludzi, którzy „łapią się” na służbę zawodową – dodaje. Nic więc dziwnego, że podczas naszej wizyty w rybnickim WKU najczęstszą odpowiedzią na pytanie „czy chciałby pan służyć w wojsku?” było po prostu „nie”.
(mark)