Rock to continuum klasyki
O spokoju lasu i energii muzyki metalowej rozmawiamy ze starostą Damianem Mrowcem.
Na co dzień szef starostwa powiatowego w Rybniku musi kierować najważniejszymi sprawami powiatu ziemskiego, obejmującego gminy Czerwionka–Leszczyny, Świerklany, Gaszowice, Jejkowice i Lyski. Po pracy przychodzi czas na pasje.
– Czy to prawda, że jest pan fanem mocnego rockowego brzmienia? Jak narodziła się ta pasja?
– Wiadomo, że każdy młody człowiek szuka w całej przestrzeni muzycznej czegoś dla siebie. Jedni wybierają spokojniejsze rytmy. Rock w mojej młodości to była muzyka, jeśli nie zakazana, to napiętnowana. Ten rodzaj muzyki nie był popularny, nie miał też poparcia w wielu środowiskach, jako, że wszystko było grzeczne i ugładzone. Normalne jest, że u młodych ludzi pojawia się okres nazywający się buntem i być może taki kontrolowany bunt się u mnie też pojawił. Szukałem czegoś mocniejszego i na pewno zagranicznego, bo u nas w Polsce mało było takich zespołów, które mi odpowiadały. Na początku był to heavy metal, potem trochę rytmów „bezpieczniejszych”, niewątpliwie od samego początku była to najwyższa półka. Był Led Zeppelin, Deep Purple, Uriah Heep. Był też Frank Zappa, ale wtedy nie rozumiałem tej muzyki. Dzisiaj osoby, które słuchają ostrego metalu uznają, że to są rockandrollowe grupy.
– Jaki był pana pierwszy kontakt z „żywymi” artystami?
– Pierwszy kontakt był z grupą Breakout na koncercie. Jako chłopak widziałem, że ktoś, kto był odpowiedzialny za stronę muzyczną, nie trafił w gusta publiczności, którą stanowili górnicy i ich rodziny. Breakout ze ś.p. Mirą Kubasińską widać było, że nie spodobał się ludziom, jednak mnie bardzo przypadł do gustu. To było ostrzejsze bluesowe granie. Nie pamiętam już, który to był rok, ale nadal mam przed oczami ten park w Rudzie Śląskiej.
– Nie omija pan dzisiaj także imprez w naszym powiecie, jak choćby Magia Rocka, której jest pan pomysłodawcą.
– Nie omijam oczywiście. Nigdy nie lubię jednak mówić, kto jakie ponosi zasługi. Chodzi o to, aby dla młodych ludzi był to moment wytchnienia z muzyką na dobrym poziomie. Od paru lat Magia Rocka ma miejsce, również przy współudziale finansowym powiatu i myślę, że w tym roku mogę zapewnić, że i Piecowisko w Piecach i Magia Rocka w Lyskach są w planie. Nie wiadomo jeszcze kto będzie grać, jesteśmy na etapie rozmów. Chcemy aby była to impreza prezentująca nurt alternatywny, bo mamy wokół pełno muzyki, nazwijmy ją popularnej. Warto się wsłuchać w rockowe teksty, bo często spotykamy się z opinią, że jest to tylko seria dźwięków, nic poważnego, a przecież tak nie jest.
– Obserwuje pan coraz większe zaangażowanie w te imprezy zespołów konkursowych, gwiazd?
– Tak, bo dużo pracy wkładają organizatorzy. Czołówka zespołów rockowych i metalowych przewinęła się już przez Magię Rocka. Przez Piecowisko przeszło mnóstwo młodych grup, być może już nieistniejących, ale widać, że warsztat muzyczny został bardzo poprawiony. Ten wysoki poziom zresztą widać także w różnego rodzaju telewizyjnych przeglądach w całej Europie, gdzie ludzie śpiewają, tańczą. Z takich przeglądów mamy dzisiaj np. Adele. Wiele osób, których my postrzegamy jako amatorów, prezentuje profesjonalny poziom i to widzimy na Piecowisku i potem na Magii. Pod tym względem na pewno z roku na rok jest lepiej. Ludzie dysponują też lepszym sprzętem, dzięki czemu więcej czasu mogą poświęcić swojemu warsztatowi.
– Pozostał pan wierny swoim idolom z młodzieńczych lat?
– O ile to jest możliwe i czas pozwala, to staram się pielęgnować wszystkie pasje. Obecnie mam bilety na czerwcowy koncert Black Sabbath w Pradze, na który chcę się wybrać z synem. Podobno będzie to historyczny koncert grupy w starym składzie. Przy okazji życzę zdrowia gitarzyście zespołu, który walczy z chorobą. Mam nadzieję, że mimo wszystko koncert się odbędzie. Mam sporo frajdy nawet z samego czekania na to wydarzenie. Nie ukrywam, że z wiekiem wróciłem też do słuchania muzyki klasycznej. Wsłuchując się w niektóre opery, widzę, że z tych arii można by łatwo przejść do death metalu, black metalu. Widzę, że to można połączyć. Niedawno byłem w Operze Bytomskiej po jej remoncie. 25 lutego jadę także do Opery Wrocławskiej na spektakl. Dużo słucham klasyki i staram się znajdować dla niej kontynuację w mocniejszych brzmieniach. Obserwuję polską scenę muzyki klasycznej i muszę przyznać, że również tutaj pojawiło się wiele nowych twarzy. Warto tego posłuchać. Ja staram się nie zamykać uszu na żaden nurt muzyczny.
– Wiem, że drugą pasją jest dla pana obserwowanie i fotografowanie przyrody. Czy faktycznie jest tak, że w wolnej chwili lubi pan wyskoczyć do lasu i podglądać zwierzęta?
– To jest pasja, która od wielu lat towarzyszy mi w życiu. Są momenty, kiedy mogę na obserwacji spędzić dużo czasu. Oczywiście ktoś, kto nie dysponuje nadmiarem czasu, albo nigdy tego nie doświadczył, może nie przyjąć tego rodzaju przeżyć. Biorąc lornetkę do ręki mamy co najmniej 3D za darmo i przy odrobinie cierpliwości, której dzisiaj ludziom brakuje, jest okazja, aby zobaczyć świat, którego nie zobaczymy w najlepszym telewizorze. Namawiam wszystkich do tego. Przy okazji owszem jeśli mam możliwość, robię zdjęcia. W zeszłym roku dzięki synowi i jego bystrości udało nam się wypatrzeć w Białowieży dziko żyjącego rysia. Mamy zdjęcie. Największą satysfakcją nie są dla mnie żadne nagrody, które towarzyszą różnym konkursom, ale to, że pierwszy przyrodnik „Gazety Wyborczej” Adam Wajrak w swoim komentarzu pochwalił to nasze zdjęcie i jednocześnie wyraził swoją zazdrość. Traktuję to amatorsko i przy okazji chcę pokazać, że na terenie naszego powiatu mamy bogactwo przyrody, z którego możemy korzystać. Chętnie nawet zabrałbym jakąś grupę zainteresowanej młodzieży i pokazał miejsca, w których możemy spotkać dziko żyjące zwierzęta. Lubię się powłóczyć po lesie i polach.
Rozmawiał Szymon Kamczyk