Dowaliło śniegiem, drogowcy polegli
Zgodnie z rozporządzeniem ministra edukacji narodowej temperatura w salach lekcyjnych powinna wynosić co najmniej 15 stopni. W przypadku niemożności zapewnienia takiej temperatury dyrektor szkoły, po powiadomieniu organu prowadzącego, zawiesza zajęcia.
CZERWIONKA-LESZCZYNY. Jak zapewnia Hanna Piórecka-Nowak, służby gminne walczą ze śniegiem. Niestety, przegrały pierwszą rundę. – Cały sprzęt zimowego utrzymania dróg, który znajduje się w dyspozycji ZDiSK-u pracuje na okrągło przez całą dobę. Pracują także przedsiębiorcy, którzy na rzecz gminy świadczący usługi odśnieżania w sołectwach i dzielnicach – mówi rzeczniczka. – Zmagamy się z niezwykle obfitymi opadami i sytuacja jest trudna – nie kryją drogowcy. Priorytetem dla służb gminnych są drogi, po których jeżdżą autobusy komunikacji miejskiej. Pracownicy ZDiSK-u starają się więc, by wszystkie one były przejezdne. Cały czas odśnieżają też i posypują chodniki. Na głównych drogach sytuacja jeszcze jako tako wygląda, lecz bo do ideału im daleko. – Silny wiatr, który zawiewa śnieg na drogi niweczy efekty pracy gminnych służb i trzeba odśnieżanie powtarzać po kilka razy – tłumaczy pani rzecznik. Problem, i to spory jest jednak na drogach bocznych i prywatnych. – Trudniej do nich dotrzeć i głównie w tych miejscach borykamy się ze składowania śniegu. Napadało go tak dużo, że sam przejazd pługu nie rozwiązuje sytuacji. Nikomu nie zostawimy dwumetrowej zaspy śniegu przed bramą – stwierdza Hanna Piórecka-Nowak. I faktycznie. W miniony piątek rano kierowcy musieli użerać się z leżącą na drodze grubą warstwą śniegu. Tak było np. około godz. 8.00 na ul. Kopalnianej w Czuchowie. Samochody z bocznych ulic miały problem z wyjazdem. Przejście ulicą też do komfortowych nie należało. Przy wyjeździe z ul. Młyńskiej na 3 Maja auta natomiast zatrzymywały się grzęznąc w śniegu. Totalna katastrofa była na chodnikach. Nawet tych przy głównych drogach. Dla pieszych przejście trotuarem rano było niczym slalom gigant i to o bardzo wąskim rozstawie bramek. Odśnieżone były jedynie miejsca na wejściach do posesji, a dalej to już był „styl dowolny” – albo przedeptanie ścieżki pod kolana w śniegu albo przemarsz po językach śnieżnych drogą. Najgorzej miały dzieciaki, które do szkoły musiały iść dosłownie albo po kolana w śniegu, albo po ruchliwej szosie.
(MS)