Kontrole „na czuja”
Mieszkańcy palą w piecach czym popadnie i choć śmierdzi w całej okolicy straż miejska może tylko sprawdzić umowę na wywóz śmieci.
Na podstawie czarnego dymu z komina mandatu wystawić nie można. Konieczne jest złapanie delikwenta na gorącym uczynku. – Nasza straż miejska nie ma uprawnień do tego, by sobie od tak wejść do domu i sprawdzić czy mieszkaniec w piecu pali węgiel, szmaty czy opony. Sprawdzanie czym się pali w piecu nie polega na tym, że funkcjonariusz zajrzy do popielnika. Trzeba pobrać próbki i przesłać je do badań – wyjaśnia Grzegorz Wolnik, pełnomocnik burmistrza Czerwionki–Leszczyn ds. rozwoju i inwestycji. To się jednak nie opłaca, bo koszt wykonania badań takiej próbki przekracza kwotę mandatu. W tej sytuacji ludzie palą czym mogą i czują się bezkarni. – Dzisiaj węgiel też daje gęsty, duszący dym. My zrobimy nalot na posesję, pobierzemy próbki, wydamy pieniądze na badania, a na koniec okaże się, że nikt śmieci nie palił tylko węgiel, który dawał taki a nie inny efekt wizualny. Mieszkaniec dostanie wynik badania, a my staniemy się pośmiewiskiem – dodaje Wolnik.
Nie zaglądają do pieca
Wraz z rozpoczęciem sezonu grzewczego wróciły skargi na osoby, które w domowych piecach palą śmieci. Strażnicy reagują na zgłoszenia, przeprowadzają rutynowe kontrole oraz przy okazji innych interwencji sprawdzają umowy. – Wejść do domu i sprawdzić, co się pali w piecu strażnicy nie mogą, ale sprawdzają umowy na wywóz śmieci. Kontrola taka polega na sprawdzeniu podpisanej umowy przez właściciela posesji na wywóz nieczystości stałych i płynnych, posiadanie przez niego rachunków, częstotliwości odbioru odpadów, itp. – wyjaśnia Hanna Piórecka–Nowak, rzeczniczka czerwioneckiego magistratu. Strażnicy pukają też do drzwi wtedy gdy np. podczas patrolu zauważą, że z komina wydobywa się czarny dym, duszący dym lub wywąchają smród w okolicy. W wielu przypadkach rezultatem takiej wizyty jest mandat, bo zazwyczaj osoby palące śmieci albo nie mają czego funkcjonariuszom pokazać, albo ich rachunki są bardzo zaniżone. Tyle, że jest to mandat za brak umowy a nie za palenie śmieciami. Gdyby było konkretne rozporządzenie, wtedy przyłapany na ładowaniu do pieca opon czy innych przedmiotów zapłaciłby nie 500 zł a 5 tys.
Winni zapłacili
Czerwioneccy strażnicy miejscy przeprowadzili 221 kontroli w całej gminie. W efekcie pouczyli 112 właścicieli posesji o stosowaniu się do wymogów prawnych. W 13 przypadkach nałożyli na właścicieli grzywny w postaci mandatu karnego kredytowanego. – Łączna kwota mandatów to 2,9 tys. zł. Kary dotyczyły m.in. braku rachunków na wywóz nieczystości stałych i płynnych, stwierdzenia odpływu z zbiornika na nieczystości płynne (szambo), wysypywania popiołu paleniskowego w miejsce na ten cel nie przeznaczone – wylicza Hanna Piórecka–Nowak. Jak dodaje podczas przeprowadzonych kontroli nie stwierdzono jednak, aby którykolwiek właściciel posesji nie posiadał umowy z koncesjonowanym przewoźnikiem.
(MS)