Wspomnienia podróżnika - Połączyli komunizm z kapitalizmem
Wracamy do opowieści Wojciecha Bronowskiego o pięknych i ciekawych zakątkach Chin. Dla polskiego turysty w państwie środka zaskakująca jest nie tylko kultura i tradycja, ale również system polityczno–gospodarczy.
Wiemy, że Chińczyków jest ponad 1,3 mld. Ktoś mi kiedyś powiedział, że przechodząc po ulicy w Pekinie, ma się wrażenie, jakby się szło w pochodzie pierwszomajowym. To nie jest prawda. Ja chodziłem po tych „małych” miasteczkach, zamieszkanych przez od 5 do 28 mln osób. Nie odczuwało się jednak, że jest tylu mieszkańców. Co ciekawe, minęły czasy dawnego Mao, kiedy jedno ubranie starczało na rok itd. Ludzie są ładnie ubrani, są też piękne samochody najsłynniejszych marek świata. Rowery też jeżdżą. Wszędzie uderza niesłychana czystość. Na dziesięciokilometrowej uliczce znalezienie niedopałka papierosa graniczy z cudem. Są panie w maseczkach, które, jeśli jakieś dziecko nieopatrznie upuści papierek, od razu go zbierają. Jezdnie o sześciu i ośmiu pasach są stale zamiatane. Czystość odczuwalna jest wszędzie: w lokalach, hotelach, na dworcach, w pociągu. W żadnym kraju Europy, a zwiedziłem je prawie wszystkie, nie ma takiej czystości jak w olbrzymich, gigantycznych chińskich metropoliach.
„Nie dbać o bagaż...”
Ludzie są bardzo przyjaźni, serdeczni, no i bez przerwy się uśmiechają. Nie kłaniają się w pas, jak Japończycy, ale cokolwiek by się nie zrobiło, to się życzliwie uśmiechają. Wysoka uprzejmość jest na porządku dziennym także w sklepach i restauracjach. Wchodząc do lokalu, jesteśmy witani przez ileś osób. Mały sklep to dwie osoby, duży 10 osób i więcej. Tylko witają, mówią „Cao an”, czyli „dzień dobry”. Wyjaśniają gdzie czego szukać, na które piętro pojechać, do której windy siąść. A tam już czekają ekspedienci. Ja chciałem kupić koszulkę dla wnuczka, mój Boże, ile tych stoisk było na tym samym piętrze. Dostałem 50 propozycji, w końcu musiałem wybrać jedną z nich. Kiedy byłem w fabryce jedwabiu, słynnej z tego, że istnieje już od VI wieku, kupiłem dwie kołdry. Stamtąd od razu mnie wyrzucono i do kawiarni i kołder tyle widziałem. Dopiero jak wsiadłem do autokaru, na moim siedzeniu leżał mój zakup. Tak samo byłem niesłychanie zdziwiony bagażem. Wiadomo, że oddaje się go do samolotu, a później trzeba go odebrać. Tam nawet do pociągu oddaję bagaż rano w hotelu i nic mnie nie obchodzi. Obojętnie czy jedziemy 200, czy 1200 km, przyjeżdżamy rano, czeka na nas Chinka, wiezie do hotelu, jemy śniadanko, wchodzę do pokoju i za 15 minut przyjeżdża bagaż.
Egzotyka na talerzu
Od lat lubię chińszczyznę. W naszym przypadku np. na śniadaniu mieliśmy połowę dań chińskich, połowę europejskich. Można było wszystko jeść, pić. Obsługa również była niebywała. Trzeba podkreślić, że połowa z lokali gastronomicznych znajduje się na ulicach. Są to nieprawdopodobnie tanie rzeczy, a co jedna to lepsza. Próbowałem różnych rzeczy, a na kolację co dziennie wieźli nas do innej restauracji, żeby zobaczyć inne jedzenie. Było 15 dań na kolację. Jeździły półmiski i prawdę mówiąc, w połowie nie wiem co jadłem. Nazwy chińskie. Podobno raz jadłem pieska. Jakbym wiedział, też bym zjadł. Po to jeżdżę do dalekich krajów, żeby zobaczyć, usłyszeć, zjeść i wypić to, czego nie znam. Kotlet schabowy i roladę mam w Rybniku. W Chinach jedzenie było kapitalne. Herbatę tam piją od rana do nocy. Lat mam 70, ale pierwszy raz w życiu piłem herbatę z prawdziwego zdarzenia. To, co jest u nas, nazywam napojami herbatopodobnymi. Uwielbiam jaśminową. Jak w jednym sklepie zobaczyłem 25 odmian herbaty jaśminowej, powiedziałem „ja tu zostaję”. Tam także pierwszy raz w życiu jadłem prawdziwy ryż, którego nie da się porównać z tym, co kupujemy w naszych sklepach.
Postęp na każdym kroku
Mao Zedong, choć ganiał ludzi po obozach i narobił wiele krzywd, pozostawił coś po sobie. Chińczycy bardzo chwalą go za jedno słowo, które wypowiedział: naprzód. Naprzód pod każdym względem. Budownictwo, przemysł, nauka. Jeden z Chińczyków powiedział nam, że my Polacy wspominamy ciągle naszych naście przegranych powstań, a ich interesuje nie to co było, ale to co będzie. Od 15 lat jest tak, że młodzież, która kończy szkołę, w 75 proc. musi pójść na wyższe studia. W samym Pekinie uniwersytetów jest 180. Oni uważają, że nauka to podstawa, bo jak można mówić o rozwoju kraju, kapitalizmie, kiedy nie ma uzdolnionych ludzi. Dużo można by mówić o prawach człowieka itd. jednak polityka socjalna w Chinach jest bardzo dobra. W mieście Suzou było pole, jak na rybnickich Nowinach. Tam chłop miał sobie pole ryżu. Pewnego dnia przyjechały buldożery i przegoniły chłopów. Według planu w tym miejscu miało powstać osiedle. Buduje się je trochę inaczej niż u nas, bo najpierw drogi dojazdowe, potem park, potem plac zabaw, potem sklepy, a na końcu domy. Osiedle wielkości Nowin powstało w kilka miesięcy. Ten chłop, który miał jedno pole dostał mieszkanie z trzema pokojami. Kto miał dwa pola, dostał dwa mieszkania. W Chinach rządzi jedna, komunistyczna partia. Mieszkańcy Państwa Środka mówią jednak, że jako jedyni żyją w kraju, gdzie połączono komunizm z kapitalizmem. Ja to zobaczyłem na żywo.
Opowiadał Wojciech Bronowski, notował ska