Rybnickie lotnisko w Cannes – urzędnicy wrócili z targów MIPIM 2012
Rybnicki magistrat wysłał trójkę swoich reprezentantów na targi MIPIM do Cannes w celu reklamy rybnickich terenów inwestycyjnych. Czy przywiozą ze sobą europejskie pieniądze?
Od 6 do 9 marca w francuskim Cannes odbywały się międzynarodowe targi inwestorów MIPIM 2012, zrzeszające inwestorów i wystawców z wszystkich zakątków Europy. Obecna była również reprezentacja Rybnika. Pracownicy urzędu miasta tym razem do zaprezentowania mieli rybnickie lotnisko – a raczej planowany port lotniczy Rybnik. – Nie ma dnia, by ktoś nie zadzwonił i nie spytał, czy można u nas lądować z takim albo takim tonażem, czy obsługujemy takie lub inne loty. To świadczy o ogromnej potrzebie tej inwestycji i to chcieliśmy na targach uwypuklić – mówi Adam Fudali, prezydent Rybnika, który tym razem na targi nie pojechał. Pojechał natomiast stół multidotykowy oraz... alkohol, o którym niedawno w mediach było sporo zamieszania.
Nie ma jednak wątpliwości, że targi w czasach kryzysu to trudny teren do szukania potencjalnych inwestorów. – Na targach bardzo wyraźnie było jednak widać trwający kryzys ekonomiczny – podkreśla zastępca prezydenta Rybnika, Michał Śmigielski, który był jednym z reprezentantów miasta. – Było to zauważalne zarówno w mniejszej niż w poprzednich latach ilości wystawców, ale i, co ważniejsze, znacznie mniejszej ilości inwestorów – dodaje. Czy oznacza to więc, że i tym razem nie udało się znaleźć nikogo, kto zainteresowałby się terenami inwestycyjnymi Rybnika?
A może jednak rybniccy przedstawiciele „przywiozą” z Cannes inwestora i uda się w końcu pozyskać pieniądze z zagranicy? – Biorąc pod uwagę skomunikowanie i gotową infrastrukturę to na przykład nasza elektrownia jest terenem drugiej kategorii, o stosunkowo mniejszym zainteresowaniu. Lotnisko zaś ma i łatwy dostęp do centrum miasta i autostrady, do tego strefa przemysłowa tuż obok – mówi Fudali, choć nie przeczy, że dziś o duże pieniądze trzeba walczyć. – Dzisiaj o inwestorów bardzo trudno na rynku. Zapychają się na razie sektory pewnych zysków, inwestycje, które szybko się zwrócą. Jednak gdy te już będą nasycone, przyjdzie czas na nas – dodaje. Na pytanie, czy nie nazbyt optymistycznie podchodzimy do targów, z których nigdy jeszcze nie przywieźliśmy pozytywnych wieści, odpowiada: – Jeśli siedzielibyśmy tutaj i tak nikogo byśmy nie pozyskali. Na inwestycje potrzeba czasu, ale w końcu te wyjazdy się nam opłacą.
(mark)