Bank drugiej ręki
Co powstanie z połączonych inicjatyw trzech prężnie działających stowarzyszeń? Genialne pomysły! Jednym z nich jest właśnie Bank Drugiej Ręki – pomysł banalnie prosty i w swej prostocie właśnie genialny.
Co troje to nie jeden
W gruncie rzeczy pomysł zrodził się z potrzeby chwili. – Tutaj ktoś pytał o jakieś meble, tam o łóżko. Hospicjum domowe dostaje od czasu do czasu transporty używanych mebli np. z Niemiec, stąd narodził się pomysł by wejść w współpracę i pomóc te rzeczy rozprowadzać wśród tych, którzy ich potrzebują – opowiada Ryszard Wróbel ze Stowarzyszenia „My Dzieciom”, które razem z Hospicjum Domowym im. św. Ryszarda Kalinowskiego oraz Stowarzyszeniem „17-tka” zajmuje się rozprowadzaniem mebli i sprzętów „drugiej ręki” wśród potrzebujących. Co trzeba zrobić, by takowe otrzymać – wystarczy się zgłosić. Stowarzyszenia otwarte są też na wszelką współpracę i pomoc – zawiadywanie tego rodzaju bankiem wymaga bowiem nie lada wysiłku i pracy, gdyż mebli i sprzętów jest po prostu mnóstwo.
Meblowy oczopląs
Wejście do magazynu banku może przyprawić o ból głowy – kanapy, krzesła i szafy stoją niemal wszędzie. – To nie jest tak, że te sprzęty są zepsute. Część z nich nazwałbym praktycznie klasą luksusową, są eleganckie, niezniszczone i czyste – komentuje Wróbel. Rzeczywiście, nie tego można by się było spodziewać po meblach dla najbardziej potrzebujących. – Na początku, przy pierwszym transporcie, postanowiliśmy wpuścić tutaj ludzi i zapanował totalny chaos. Teraz działamy już trochę inaczej – tłumaczy Ryszard Wróbel. Pomysłodawcy Banku Drugiej Ręki wyszli z założenia, że meble będą wydawać (a raczej dostarczać) tylko osobom, za które poświadczą państwowe organy opieki, jak kurator, pracownik OPS czy świetlicy środowiskowej. – Wtedy wiemy, że te meble tam się nie zmarnują, że są faktycznie potrzebne – mówi Wróbel. Bank nie wydaje mebli na miejscu, z magazynu, lecz dowozi je do „klienta”. I tutaj pojawiają się prawdziwe problemy.
Logistyka wyższych lotów
Bank działa już w Rybniku od jakiegoś czasu, niemniej wciąż największym problemem jest transport mebli. – Udało nam się wprawdzie dojść do porozumienia z jednym z głównych rybnickich przewoźników, który będzie nam udostępniał samochód do transportu mebli, jednak to wciąż trochę za mało na nasze potrzeby – przyznaje Ryszard Wróbel. Bo co zrobić, gdy wóz dostępny będzie np. w czwartek, a we wtorek dowiadujemy się, że ktoś chce oddać bankowi całkiem dobrze utrzymane meble albo inny sprzęt, co gdy sytuacja jest „podbramkowa” i ktoś wózek inwalidzki, chodzik lub łóżko potrzebuje „na wczoraj”? – Wtedy gonimy naszych chłopców, próbujemy załatwić sprawę naszymi samochodami, prosimy życzliwych ludzi, naszych przyjaciół – przyznaje prezes stowarzyszenia rodzin zastępczych „My Dzieciom”. Nie ukrywa też, że wciąż liczy na pomoc miasta w tym zakresie, choć Rybnik i tak robi w tej dziedzinie nie mało. – Mamy wsparcie władz miasta, w gruncie rzeczy nasz bank jest alternatywą dla wyrzucania śmieci wielkogabarytowych.
Dokładna selekcja
Oczywiście nie jest tak, że trafia do banku każdy mebel i spośród wszystkich przywiezionych rzeczy „klient” otrzymuje losową meblościankę czy kuchnię. – Rzeczy, które do nas przyjeżdżają także poddajemy dokładnej selekcji, choć w większości są w dobrym stanie. To musi być sprzęt, z którego można jeszcze korzystać, który jest zadbany i po prostu niepotrzebny – a nie uszkodzony i zalegający – uczula Ryszard Wróbel. Bank Drugiej Ręki zaprasza do współpracy wszystkich, którzy chcieliby się przyczynić do poprawienia warunków życia najbardziej potrzebującym mieszkańcom naszego regionu. Kontakt telefoniczny w sprawie odbioru mebli i sprzętów bądź otrzymania pomocy w ich uzyskaniu – 513 503 614.
Marek Grecicha