Żużel w bibliotece
9 marca fani rybnickiego żużla zjawili się w miejscu, które z tym sportem wspólnego miało dotychczas niewiele – w Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Rybniku. To tam właśnie odbył się wernisaż wystawy upamiętniającej 80–lecie tego sportu w Rybniku.
Zaproszeni zostali najważniejsi i najwięksi rybniccy zawodnicy, działacze oraz eksperci, którzy w całej bogatej historii tego sportu w jakiś sposób zetknęli się z Rybnikiem.
Legendy na scenie
Zaczęło się oczywiście od oficjalnego przedstawienia gości – od najważniejszych zawodników, przez działaczy po dziennikarzy sportowych i ludzi, którzy w dużym stopniu przyczynili się do powstania wystawy. Kibice skrętów w lewo mogli zobaczyć takie figury żużla jak Andrzeja Wyględę,Jerzego Gryta czy Mirosława Korbla. To spotkanie ważne było także z perspektywy samych zawodników, którzy już podczas otwarcia wystawy wymieniali się wspomnieniami i spostrzeżeniami.
Śmiech przez łzy
Niewielu ludzi, odwiedzających bibliotekę, by podziwiać efektowną wystawę – pełną zdjęć, szarf zwycięzców, trofeów oraz oryginalnych rybnickich fan (czyt. flag) kibiców – zdaje sobie sprawę, że została ona przygotowana przez... bibliotekarkę. Za całym tym przedsięwzięciem stoi Beata Kołodziej, która żużlem zainteresowała się kilka lat temu. – Byłam pierwszy raz na meczu, gdy awansowaliśmy do ekstraligi. I zakochałam się nie z powodu poziomu i zwycięstwa, ale klimatu, tego, że można kibicować kulturalnie, skusił mnie ten klimat i zakochałam się, choć można powiedzieć, że przypadło to na ten najgorszy okres – tłumaczy Beata Kołodziej. O smutku, który przebija się przez wzruszenie opowiadał także Jerzy Gryt. – Czasy, gdy ja jeździłem, to były dla mnie i dla żużla naprawdę wspaniałe chwile i nigdy nie przyszło mi do głowy, by z tym skończyć. I coś teraz kroi się w sercu, że można tak piękny klub tak zaniedbać. Mam wrażenie, że nie ma już między nami tych ludzi, którzy byli kiedyś. Którzy nie zważali na portfel, ale na klub – mówił podczas wernisażu. Dobrym, choć niemym komentarzem do współczesnej sytuacji rybnickiego żużla był fakt, że Dariusz Momot, obecny na uroczystości i tak jak inni obecni działacze wywołany na scenę, by wspomnieć i podzielić się choć jednym zdaniem na temat 80–letniej historii ROW–u, postanowił nie wstać.
Bibliotekarka z pazurem
Dla kibiców i zawodników ważniejsze jednak od ceremonii wernisażu była sama wystawa. Rozmowy przy niektórych reliktach się po prostu nie kończyły – stare plastrony, zabytkowe motory czy puchary przywoływały na myśl najlepsze czasy rybnickiego ścigania. – W ustrojeniu tej sali pomógł bardzo Lech Pierchała. Pan Józef Cycuła wspierał mnie „mentalnie” przynosił plakaty, zdjęcia, drobne pamiątki. Ogromnej masie ludzie musiałabym podziękować, bo zrobili większe (jak załatwienie motocykli) lub mniejsze (jak przyniesienie zdjęć czy przejrzenie scenariusza), ale zdecydowanie niezbędne rzeczy, by ta wystawa powstała – komentuje Beata Kołodziej. Zapytana, czy na 85. rocznicę ma coś w zanadrzu odpowiada zdecydowanie. – Wystawę mogę przygotować, ale organizacji całej imprezy już się nie chwycę, naprawdę jest tego dużo na głowie. Kocham ten sport, kocham tych zawodników i ten klub. Ta wystawa jest dla mnie takim wyrazem tego, że każdy może być kibicem – ja też idę na mecz pokrzyczeć, pohałasować i nawet czasem zakląć, gdy idzie nam źle – mówi, obalając tym samym dziwnie trwały stereotyp o cichych i spokojnych bibliotekarzach.
(mark)