W Rybniku zabraknie miejsc dla 851 dzieci!
Nabór do przedszkoli zakończony i... pojawił się problem.
Przed prezydentem Adamem Fudalim i jego współpracownikami poważna zagwozdka – jak zmieścić ponad 850 w wypełnionych po brzegi przedszkolach. – To poważny problem, jednak jego źródło nie leży w zarządzaniu lokalnym, a sposobie przeprowadzenia reformy, a raczej odroczenia decyzji o wysłaniu sześciolatków do szkół – mówi włodarz Rybnika. Miasto szykuje rozwiązanie awaryjne, lecz czy dojdzie do skutku – nie wiadomo.
Zawalił ustawodawca
W tym roku wejść w życie miała zapowiadana już od dłuższego czasu reforma jednostek wczesnoszkolnych. Przedszkolaki miały zostawać w swoich placówkach jedynie do piątego roku życia, tegoroczne sześciolatki miały znaleźć się w podstawówce. Z tych zmian jednak nici, a samorządy borykają się teraz z poważnym problemem – jak „upchnąć” sześcio– i pięciolatków w przedszkolach. W Rybniku do podstawówki trafić miało 1417 dzieci (z rocznika 2006). – To w zupełności rozładowałoby przedszkola i znalazłoby się miejsce dla każdego – komentuje Fudali. Teraz jednak pojawia się problem – samorządy przygotowały się do reformy, z której ustawodawca się wycofał. – To wymagało przygotowań kompleksowych w lokalach, gdzie sześciolatki miałyby się uczyć, odpowiednich sal, dostępu do łazienek, remontów korytarzy, często budowy placów zabaw. Jesteśmy więc w pełni przygotowani na wejście ustawy, która nie doszła do skutku – rozkłada ręce prezydent Rybnika. To problem poważny i borykają się z nim wszystkie samorządy w Polsce. Pieniędzy zainwestowanych w remonty szkół nikt przecież nie zwróci, a szykują się kolejne wydatki na niwelowanie efektów opieszałości rządu.
Będą nowe oddziały?
Magistrat rozważa utworzenie w przedszkolach dodatkowych oddziałów, jednak to wiązałoby się z poważnymi nakładami finansowymi. – Zastanawiamy się nad otwarciem 15 dodatkowych oddziałów, które rozładowałby problem. Zwiększamy sukcesywnie ilość oddziałów od 2007 roku, a koszt tych wzrostów to jak na razie prawie 8 mln zł – mówi Fudali. Kolejne 15 oddziałów w tym roku kosztowałoby miasto ok 1,3–1,5 mln zł, jak szacuje magistrat. Czy jednak miasto stać na taką inwestycję. – Sprawa jest trudna, bo bierzemy pod uwagę sytuację demograficzną kraju. W tym roku i za rok wciąż będzie za dużo dzieci do przedszkoli, jednak już za dwa lata nadejdzie czas, że nadmiar będzie w nich wolnych miejsc. Trzeba sobie zadać pytanie, czy warto teraz zwiększać liczbę oddziałów, by potem je zamykać, ciąć wynagrodzenia i w konsekwencji etaty – przyznaje prezydent miasta.
Kolejny apel
Rybnikowi nie udało się uniknąć problemu innych polskich miast. Niewiele samorządów przekonało dostateczną ilość rodziców sześciolatków, by swe pociechy skierowali do podstawówki, co w konsekwencji jest źródłem dzisiejszych problemów. – Niestety, mimo intensywnej kampanii promocyjnej do szkół podstawowych zapisała się tylko niewielka liczba dzieci sześcioletnich – przyznaje rzecznik urzędu, Lucyna Tyl. Rodzice boją się wysyłać dzieci do szkół, mimo iż większość placówek w powiecie przygotowanych jest na taką ewentualność, o czym zapewniają nie tylko władze Rybnika. – Ponownie więc apelujemy do rodziców dzieci sześcioletnich o ponowne przemyślenie swojej decyzji i zapisanie dzieci do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Wszystkie rybnickie szkoły są przygotowane na przyjęcie sześciolatków i nadal czekają na wszystkich chętnych – tam miejsc na pewno nie zabraknie – tłumaczy rzecznik rybnickiego magistratu. Czy i w jaki sposób prezydent Rybnika ma zamiar rozwiązać ten przedszkolny kryzys okaże się już niedługo, gdyż z tą decyzją władze miasta zwlekać nie mogą.
(mark)