Koniec śledztwa w sprawie mordu przy autostradzie
Aż czternaście ciosów nożem otrzymał 55–letni Bogdan T. od swoich oprawców. Aby mieć pewność, że mężczyzna nie żyje, napastnicy trzonkiem od łopaty pogruchotali mu czaszkę. Zdaniem prokuratury tej straszliwej zbrodni dopuściła się najbliższa rodzina ofiary – jego brat oraz siostrzeniec. Do sądu właśnie trafił akt oskarżenia w tej sprawie.
Bogdan T. od lat nie potrafił znaleźć stałej pracy. Utrzymywał się ze zbierania surowców wtórnych, najczęściej złomu. To, co udało mu się zarobić, najczęściej wydawał na alkohol. Podobnie jak jego współlokatorzy, z którymi zajmował zapuszczone mieszkanie w Czerwionce. 55–latek razem z kolegami włóczyli się całymi dniami po mieście, ciągnąc za sobą zdezelowany wózek. W połowie września 2011 roku Bogdan T. przestał się pojawiać w skupie złomu, nie widywano go również na ulicach.
Zwłoki zamiast grzybów
17 września 2011 roku, przypadkowa osoba, zbierając grzyby w okolicach lasu przy autostradzie A1 w Czerwionce, dokonała makabrycznego odkrycia. W wysokiej trawie leżały ludzkie szczątki. Grzybiarz natychmiast powiadomił policję, na miejsce zjechali technicy kryminalistyki. Okaleczone ciało wskazywało, że denat mógł zostać zamordowany. – Zwłoki zostały ujawnione około 100 metrów od zjazdu z tzw. drogi technicznej, która biegnie wzdłuż autostrady. Ciało było częściowo zamaskowane roślinnością, z racji wysokich temperatur panujących w tym okresie, w stanie rozkładu – mówi prokurator Jacek Sławik, szef Prokuratury Rejonowej w Rybniku.
Kilkanaście dni pijaństwa
Ofiarą okazał się Bogdan T. mieszkaniec Czerwionki–Leszczyn. Wcześniej znany policji, nie stroniący od alkoholu, notowany za drobne kradzieże. Policjanci zaczęli sprawdzać środowisko, w którym obracał się zamordowany mężczyzna, licząc na to, że uda się wytypować zabójców. Przypuszczenia policjantów okazały się trafne. Wkrótce policjantom udało się zebrać dowody, które wskazywały na to, że w zdarzeniu mogła brać udział dwójka mężczyzn, z którymi Bogdan T. był spokrewniony i wspólnie mieszkał. 18 września kryminalni zatrzymali siostrzeńca ofiary 29–letniego Grzegorza N. oraz brata denata, 40–letniego Janusza T. Obaj przyznali się do popełnienia zbrodni i złożyli bardzo obszerne wyjaśnienia. Opisali przebieg zdarzenia oraz rolę, jaką każdy z nich w nim odegrał. Zatrzymanym udało się odtworzyć niemal wszystko, poza… datą, kiedy miało dojść do zabójstwa. – Obaj byli w ciągu alkoholowym przez dłuższy czas i nie są w stanie określić, kiedy zabili Bogdana T. Wiedzą tylko tyle, że pili kilka dni przed zabójstwem i kilka dni po. Udało nam się mniej więcej sprecyzować ten okres i musiało się to wydarzyć między 9 a 13 września, również wyniki sekcji zwłok uprawdopodabniają ten okres. Wskazują na to także ustalone przez policjantów okoliczności ich trybu życia oraz złożone zeznania świadków, którzy widzieli ofiarę i zatrzymanych w tamtym okresie – mówi prokurator.
Wizja na miejscu zbrodni
W sprawie pomogło szczegółowe rozpoznanie środowiska złomiarzy. Okazało się, że obaj bracia choć razem pili i obaj działali, byli w pewnym konflikcie. Często ich wspólne libacje czy wypady po złom kończyły się kłótniami czy bójkami. Również Grzegorz N. nie przepadał za Bogdanem T. i, jak potwierdziły później badania, po wypiciu alkoholu szukał okazji do rozładowania agresji. Był również z tego powodu wcześniej leczony psychiatrycznie. Obaj oskarżeni to mieszkańcy Czerwionki–Leszczyn. Starszy z mężczyzn to bezrobotny bez zawodu z wykształceniem podstawowym. Nigdy wcześniej nie karany. Młodszy to murarz, kawaler z czwórką dzieci na utrzymaniu. Utrzymywali się głównie ze zbieractwa złomu i drobnych kradzieży. Obojgu oskarżonym prokuratura zarzuciła, że działając wspólnie i w porozumieniu pozbawili życia Bogdana T.. Sprawcy byli bardzo brutalni. Bili swoją ofiarę trzonkiem od łopaty i młotkiem, powodując rozległe rany głowy. Napastnicy użyli również noża. – Ofiara otrzymała czternaście ciosów nożem w okolice brzucha. Cześć z tych ran była bardzo głęboka, zwłaszcza te zadawane w okolice podbrzusza, które drążyły w głąb ciała. Wszystkie te obrażenia i prawdopodobne wykrwawienie stały się powodem śmierci pokrzywdzonego – mówi szef prokuratury. Jak mówią śledczy, samo przyznanie się do zabójstwa, zwłaszcza w takiej sytuacji, kiedy nie ma bezpośrednich świadków zdarzenia, a postępowanie toczy się na podstawie pewnych poszlak i dowodów pośrednich zmusza śledczych do szczególnie wnikliwego zweryfikowania wyjaśnień podejrzanych. Jednym ze sposobów było przeprowadzenie wizji lokalnej, podczas której mężczyźni opisywali przebieg zdarzenia na miejscu zbrodni.
Kłótnia o to, w którą stronę iść kraść
Co dokładnie wydarzyło się tragicznego dnia? Wiadomo, że cała trójka wybrała się w rejon autostrady po elementy metalowe, które następnie mieli sprzedać, a za pieniądze kupić alkohol na kolejny dzień picia. W miejscu gdzie się wybrali ciężko znaleźć porzucony złom. Narzędzia, które zabrali, i które posłużyły im później do morderstwa, wskazują, że planowali zdemontować elementy infrastruktury autostrady. Być może na tym tle między nimi mogła się wywiązać awantura. Szczegółowego powodu oskarżeni nie są wstanie podać. Jak zeznali, Bogdan T. musiał ich po raz kolejny czymś zdenerwować. Kiedy zdali sobie sprawę z tego co zrobili, przeciągnęli zwłoki w zarośla i próbowali je ukryć, przykrywając trawą i gałęziami. Biegli psychiatrzy stwierdzili, że znajdowali się w stanie upojenia alkoholowego, ale nie miało to wpływu na ich poczytalność. Po zatrzymaniu mężczyźni zostali tymczasowo aresztowani. Grozi im kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
Adrian Czarnota