Jubilaci sławni na całą wieś
ŚWIERKLANY. Miłość przetrwała nawet najgorsze czasy.
Poznali się po sąsiedzku. Ślub wzięli szybko, aby uchronić się przed zsyłką do pracy w Niemczech. Wojna ich rozłączyła, a dziś świętują jubileusz 70–lecia małżeństwa. Państwo Otylia i Emil Konsek mają o czym opowiadać! Oboje pochodzą ze Świerklan. Mieszkali niedaleko, więc często się widywali, ucinając sobie młodzieńcze pogawędki. Wtedy coś między nimi zaiskrzyło, jednak nadejście wojny zamieniło sielskość życia w Świerklanach w ciągły niepokój o jutro. Młode dziewczyny były zabierane do pracy w Niemczech. Zaradny Emil postanowił dmuchać na zimne, wiedząc, że małżeństwo może uchronić jego ukochaną przed przymusowym wyjazdem. Nie wiadomo, czy gdyby nie małżeństwo, jeszcze kiedykolwiek by się spotkali. Nie zwlekali więc i 14 czerwca 1942 roku w świerklańskim kościele ślubu udzielił im ks. Paweł Janik. Ślub cywilny natomiast wzięli w domu na ul. Parytetycznej, gdzie Emil Lubszczyk pełnił rolę urzędnika stanu cywilnego. – Do ślubu jechaliśmy bryczką, było skromnie. Miałam 17 lat, mój wybranek 22 lata. Wesele odprawialiśmy w domu. Mieliśmy gospodarstwo, więc nie było problemu z zastawieniem stołu. Nie mieliśmy tylko podróży poślubnej – mówi dziś 87–letnia pani Otylia, wspominając 1942 rok.
Na wschodzie w wojaczce
Po ślubie nie było im dane długo nacieszyć się sobą, bo już tydzień później pan Emil został wezwany do służby wojskowej. Służył w Wehrmachcie, jak wielu Ślązaków, bo nie było innego wyjścia. Przed wyjazdem na front, stacjonował jednak w Kędzierzynie, więc często wracał na przepustki do żony. W końcu razem z żołnierzami udał się na wschód, pod Moskwę. Dzisiaj pamięta tamte czasy tak dokładnie, jakby wszystko działo się wczoraj. – Nie było źle, wszystko się zieleniło. Owszem był też czas, że musieliśmy wytrzymać 40 stopni mrozu. Miałem ze sobą taki obrazek św. Antoniczka. Kiedy musieliśmy uciekać, przeprawiając się przez Dniepr, mnie udało się przepłynąć, choć rzeka była bardzo szeroka i niebezpieczna. Wielu chłopaków się wtedy utopiło. Myślę, że chronił mnie ten Antoniczek. Potem wróciłem szczęśliwie do domu, do młodej żony – wspomina 92–letni jubilat. Później wcale nie było łatwo, bo przyjście czerwonoarmistów wiązało się z represjami dla żołnierzy służących w Wehrmachcie.
Po wojnie spokojniej
Po powrocie ze wschodu, został zabrany na przesłuchania NKWD i ostatecznie wylądował w więzieniu w Sosnowcu. Na szczęście, spędził w zakładzie karnym niecały rok. Młoda Otylia czekała na niego w Świerklanach. Dopiero po wyjściu z więzienia mogli nacieszyć się swoim małżeństwem. Wtedy założyli rodzinę. Mają dwie córki, obie mieszkają w Świerklanach. Konskowie doczekali się również wnuczki i dwóch prawnuków. Jeden związał swoje życie z muzyką, drugiego zafascynowały skomplikowane mechanizmy i roboty. – Pomimo tylu lat na karku czujemy się dobrze. Chyba małżeństwo nam służy. Przy okazji kamiennego jubileuszu mamy sporo odwiedzin. Przychodzi rodzina, sąsiedzi, przyjaciele. Odwiedzili nas także przedstawiciele władz gminy i dziennikarze. Nie spodziewaliśmy się, że doczekamy takiego jubileuszu. Oprócz czasów naszej rozłąki podczas wojny, zawsze było nam dobrze razem. Czasy się zmieniały, ludzie się zmieniali, ale nigdy nie było na co narzekać – zapewnia pan Emil. Po wojnie małżonkowie prowadzili gospodarstwo. Mieli ponad 6 ha roli i hodowali wszystkie zwierzęta, bez których nie można się było obejść. Były więc krowy, świnie, kury, gęsi. Jak mówią jubilaci wspólne obowiązki, zaufanie i miłość to najlepsza recepta na rodzinne szczęście przez długie lata.
Szymon Kamczyk