„Dyniowe” chłopaki
CZERWIONKA–LESZCZYNY. Na siódmym miejscu zakończyli przygodę z wyścigiem mydelniczek na warszawskiej Agrykoli czterej mieszkańcy Leszczyn. Do zwycięstwa zabrakło im... zaledwie 6 sekund.
Jeździć można na wszystkim. Wystarczą tylko chęci i dobry pomysł. To wszystko miała czwórka leszczynian: Robert Bluszcz, Piotr Łuc, Ireneusz Piątek i Artur Szwed, którzy zbudowali pojazd z... dyni, a 23 września wystartowali na nim w II Wyścigu Mydelniczek. Nazwali się Pumpkinhead, a w stawce 74 najlepszych drużyn konstruktorów – amatorów wyłonionych kilka miesięcy wcześniej przez specjalne jury leszczyńska ekipa zajęła bardzo dobre siódme miejsce. W rywalizacji liczyły się: pomysł, oprawa artystyczna i szybkość przejazdu. Za pomysł konstrukcyjny „dyniowego” pojazdu zespół otrzymał najwyższe noty. Również co się tyczy części artystycznej panowie nie mieli sobie równych zbierając najwyższe noty. No bo i było na co popatrzeć. Publiczność na Agrykoli mogła zobaczyć wielki show jaki dała czwórka z Leszczyn. Pokaz nawiązywał do jednej z najpiękniejszych bajek – „Kopciuszka”. W główną rolę fantastycznie wcielił się Artur Szwed. Jego Kopciuszek zebrał gromkie brawa, a zainteresowania sierotką z Leszczyn nie krył znany z TVN Bilguun Ariunbaatar. Księcia poszukującego ukochanej brawurowo odegrał Ireneusz Piątek, zaś stangreta zagrał Piotr Łuc. Na ostatnim z czwórki Robercie Bluszczu spoczywało zadanie doprowadzenia w jak najkrótszy czasie dyniowej mydelniczki do mety. Zadanie nie było łatwe, bo jedynym motorem napędowym pojazdu na jaki mógł liczyć były – pochyłość trasy, siła grawitacji oraz napęd własnych mięśni. Poza tym na 450–metrowym odcinku czyhały na zawodników dwie „pułapki” przygotowane przez organizatorów – wiraż i „hopka Adama Małysza”. W konfrontacji z tą ostatnią wiele pojazdów nie wytrzymywało „napięcia” i zwyczajnie się rozsypywało. – Przed tą hopką musiałem przyhamować, a to zadecydowało o utracie cennych sekund. Ale hamowałem w obawie przed dyskwalifikacją. Trochę szkoda, bo oczywiste, że chcieliśmy wygrać, a patrząc na różnicę czasu do zwycięzcy było bardzo blisko – relacjonuje Robert Bluszcz. Ostatecznie czas jaki pan Robert wykręcił na dyni, na 450 metrach, to 44 sekundy. Uczestnictwo w II Wyścigu Mydelniczek chłopaki z Leszczyn podsumowują krótko – To była przygoda życia. Niezapomniane chwile i rewelacyjne wrażenia!
23 września leszczynianie złapali mydelniczkowego bakcyla więc zapewne na tym jednym wyścigu się nie skończy, a znając pomysłowość Roberta Bluszcza za rok ekipa zaskoczy wszystkich po raz kolejny.
(MS)
W ciągu niedzielnego popołudnia przez sektory dla publiczności ulokowane przy Agrykoli przewinęło się ponad 30 tys. osób. Niektóre z biorących udział w mydelniczkowym wyścigu wehikułów choć zaprojektowane i wykonane zostały przez amatorów rozwijały kosmiczną jak na nie prędkość, bo aż 40 km/godz.