Rybnik Ryjkiem stoi
Od kilku lat występy kabaretów podczas „Ryjka” zapowiada Bartek Demczuk z Kabaretu Młodych Panów. Twierdzi, że jest to impreza wyjątkowa, ale w prowadzeniu dość trudna.
Nie zawsze tak było
KMP od wielu lat jest swoistym gospodarzem Ryjka. Nic więc dziwnego, że konferansjerką zajmują się dwaj jego członkowie: wspomniany już Bartek Demczuk oraz Robert Korólczyk.
– Trudno przewidzieć, ile czasu będziemy mieć na kolejna zapowiedź. Zdarza się, że jesteśmy na scenie minutę, a innym razem musimy zabawiać publiczność kwadrans – twierdzi ten pierwszy. Opowiada również, jak trudne były początki całej imprezy. – Dziś o Ryjku wiedzą wszyscy. Ale podczas pierwszych edycji nie było tak kolorowo. Kiedyś z ośmiu zaproszonych kabaretów, przyjechały trzy. Wtedy wszystko działo się na „gębę” i czasem skutki tego byłby trudne do przewidzenia – opowiada Demczuk. Cześć kabaretów nie przyjechała, ponieważ nie zdążyła się przygotować, a już wtedy Ryjka pokazywała telewizja. Dziś nie ma z tym problemu. – Mogłoby się wydawać, że formuła Ryjka będzie zniechęcać. W końcu każdy kabaret musi przygotować osiem debiutanckich skeczów plus film i piosenkę. Dzieje się jednak odwrotnie. Ryjek mobilizuje do pracy. Nie mamy więc problemów z zaproszeniem kabaretów. Odwrotnie, jest więcej chętnych niż miejsc – twierdzi przedstawiciel Kabaretu Młodych Panów.
Nie da się wszystkiego kontrolować
Od prowadzących imprezy wymaga się, aby kontrolowali to, co dzieje się na scenie. Podczas Ryjka nie zawsze to się udaje. – Często prowadząc koncerty musimy improwizować. Kabarety są czasem nieprzewidywalne. Pamiętam jak na zakończenie występu kabaret Mumio zaczął wyrzucać wszystko ze sceny w kierunku widzów. Gdy poleciał jakiś mały przedmiot czy część garderoby nie było problemu. Inaczej, kiedy w kierunku przybyłych zaczęła wędrować bramka do piłki ręcznej, która znajdowała się za sceną. Na szczęście wszystko skończyło się bez żadnych urazów – wspomina Demczuk. Podczas tylu edycji nie mogło również zabraknąć problemów technicznych. – Pamiętam, że kiedyś spalił się mikser. Na szczęście Marek Sochacki, dziś znany z zespołu Carrantuohill, w pół godziny załatwił inny i mogliśmy dalej grać – wspomina rybniczanin.
Tegoroczną edycję Ryjka zakończy koncert z okazji jubileuszu Piotra Bałtroczyka. – Można powiedzieć, że to nasz kabaretowy przyjaciel. Wiem, że lubi Rybnik. Dlatego też właśnie tutaj będzie świętował swoją „pierwszą pięćdziesiątkę”. Do tego dochodzi rybnicka publiczność. W ubiegłym roku pytali nas, czy my ją opłacamy – śmieje się na zakończenie Bartek Demczuk z Kabaretu Młodych Panów, który i w tym roku poprowadzi Ryjka.
Marek Pietras