Zmiana granic Rybnika raczej wątpliwa
Pomysłem uporządkowania granic Rybnika radni Platformy Obywatelskiej podzielili się z mediami już pod koniec października. Chodzi o tereny znajdujące się na zachodzie i południu od Kamienia. – Tam teren gminy Czerwionka–Leszczyny „wcina się” trochę w teren Rybnika. Po pierwsze źle to wygląda i warto byłoby to uporządkować, a po drugie warto byłoby już teraz pomyśleć o przyszłych remontach dróg tam się znajdujących, które w obecnej sytuacji musimy robić wespół z innym samorządem, co nie zawsze jest wygodne – mówił Benedykt Kołodziejczyk. Komisja samorządu i bezpieczeństwa rybnickiej rady miasta nie przyjęła jednak argumentacji PO zbyt entuzjastycznie.
Polityczna zagrywka
Argumenty uporządkowania i przejęcia niemal za bezcen nie trafiły zresztą nie tylko do radnych, lecz także do z–cy prezydenta miasta, Michała Śmigielskiego. – Od razu odpowiem, że koszty tych zmian sięgną z pewnością okolic 800 tys. zł. Chodzi o zmiany kartograficzne i dokładne obliczenie obszaru, jaki mielibyśmy przejąć – mówił Śmigielski. Radni PO postulowali także oddanie małego fragmentu Kamienia Czerwionce–Leszczynom. – Znajduje się tam tak naprawdę jeden dom, mieszka tam jedna rodzina, która jest całe życie związana z Leszczynami, a nie Rybnikiem – argumentował szef klubu PO, Piotr Kuczera.
Na ten pomysł radni podnieśli mały raban. – Nie widzę w tym żadnego interesu, prócz pewnej politycznej zagrywki – tłumaczył Stanisław Jaszczuk z PiS. – My pozbywamy się mieszkańców, którzy płacili w Rybniku podatki, a mamy dostać tereny zielone, gdzie nic nie ma i nie są nam w niczym potrzebne? Nie rozumiem tego. Choć z drugiej strony, burmistrz Czerwionki–Leszczyn, Wiesław Janiszewski jest z PO, starosta powiatowy też, więc może o to chodzi – dodał radny. Kuczera próbował jeszcze nawiązać do tematu komunikacji w tamtym terenie, postulując iż przejęcie tych terenów umożliwiłoby w końcu wykonanie drogi Kamień–Golejów, w której Czerwionka–Leszczyny nie ma żadnego interesu. Tym jednak wywołał prawdziwą burzę
Radni nie zapominają
Wrócono tym samym do kości niezgody sprzed kilku lat – przelotówki Kamień–Golejów, która miała odciążyć ul. Mikołowską w Rybniku. Radni PiS i BSR nadal postulują, że to działania właśnie Benedykta Kołodziejczyka przyczyniły się do niepowodzenia projektu. – Wasz radny podburzył mieszkańców i ekologów i dlatego tej drogi nie ma, a teraz wy ten argument wyciągacie? – burzył się radny Józef Piontek z BSR. – To może zróbmy inaczej. Nie rozmawiajmy o przejęciu terenów. BSR próbował zrobić tam drogę, niech teraz PO spróbuje, skoro im tak zależy, a kiedy już będziemy tak daleko, porozmawiamy o przejęciu tych lasów – dodał.
Kością niezgody stały się więc i tym razem nie tylko niesnaski stricte polityczne, lecz także pewna niechęć radnych z jednej dzielnicy do tych z drugiej. Platforma nie potrafiła dobitnie udowodnić, że zmiana granic jest rybniczanom krytycznie potrzebna, szczególnie że Michał Śmigielski wspominał, że nie zdarzyło się, by jakiekolwiek roboty drogowe na terenach podzielonych granicą administracji samorządowej napotykały na problemy ze strony Czerwionki–Leszczyn. – Czerwionka–Leszczyny jest również zainteresowana powstaniem tej przelotówki – zapewniał Śmigielski. Zmiana granic Rybnika jest więc na dzień dzisiejszy bardzo mało prawdopodobna. PO postuluje, by sprawą zajął się prezydent miasta, porozmawiał z Wiesławem Janiszewskim o wyjściu z tej sytuacji. Adam Fudali powiedział jednak wyraźnie, że podejmie decyzję zgodną z opinią rady – a ta jest niejednogłośnie negatywna.
(mark)