Kawiarenka obywatelska zawitała do Rybnika
W środę, 12 grudnia, kilkudziesięciu mieszkańców Rybnika spotkało się w restauracji PASJA, by podyskutować o budżecie obywatelskim, a raczej o tym, jaki powinien być naprawdę, a jaki zapowiadany jest przez prezydenta miasta.
Prelekcję do dyskusji wygłosił z–ca redaktora naczelnego kwartalnika „Respublica Nowa”, Artur Celiński, który zaprezentował szereg działających na świecie budżetów obywatelskich i porównał te modele do tego, co zapowiedział niedawno na rok 2014 prezydent Rybnika. – Nie może być tak, że zaplanujemy na poziomie urzędowym budżet obywatelski, bo to dobrze brzmi, bo fajnie jest być miastem z budżetem obywatelskim – mówił Celiński. – Ta decyzja poparta powinna być szerokimi konsultacjami, bo jeśli ta inicjatywa nie wypali lub zostanie zbagatelizowana, dług zaufania względem władzy, która najpierw daje obywatelom rzeczywiste narzędzie decydowania o wyglądzie budżetu miasta bądź jego części, a potem ten wpływ neguje, zostanie zaprzepaszczony – dodał prowadzący.
Na spotkaniu zjawiło się też kilku radnych, m.in. Henryk Cebula oraz Piotr Kuczera. Opozycyjni względem siebie politycy mieli zupełnie inne podejście do kwestii budżetu obywatelskiego. – W tym wypadku rodzi się szereg wątpliwości – mówi Henryk Cebula. – Po pierwsze, trzeba zwrócić uwagę, jaką pulą pieniędzy wolnych miasto naprawdę dysponuje, po drugie, od czego będą wtedy rady dzielnic, po trzecie, o budżecie i wydawaniu miejskich pieniędzy i tak w ostatnim etapie decydują osoby z mandatem radnego – dodał samorządowiec.
Wątpliwości co do powodzenia tego projektu nie ma Adam Fudali, choć szczegółów wciąż podać nie chce. – Inicjatywa społeczna od szeregu lat w mieście działa. Problem zauważyliśmy przy konsultacjach nad rewitalizacją deptaku przy ul. Sobieskiego i Powstańców. Zainteresowanie mieszkańców otaczającą ich przestrzenią było mizerne – przyznaje prezydent miasta. Magistrat wpadł więc na pomysł skonkretyzowania, ukierunkowania oddolnych dążeń mieszkańców. – Może dzięki temu obudzi się społeczeństwo obywatelskie. Mieszkańcy będą mieli realny wpływ na wydawanie pieniędzy, a to może pomóc budować zaangażowanie – komentuje Fudali. Czy jednak fakt, że to magistrat wychodzi z tą inicjatywą może nazywane być budżetem obywatelskim? Według Celińskiego niestety nie. – Budżet obywatelski rodzi się z inicjatywy mieszkańców, polega na tym, że realizowane są dokładnie te postulaty, które w drodze ustalonego głosowania lub inną drogą przekonają większość mieszkańców. Nie może być tak, że ktoś będzie te koncepcje selekcjonował czy wybierał na poziomie władz miasta. Urzędnicy w przypadku budżetu partycypacyjnego ograniczają swoją rolę do sprawdzenia, czy dany projekt jest zgodny z obowiązującym prawem, doradzają oni również, na co warto – z perspektywy miasta wydać pieniądze – komentuje Celiński. – To, że ktoś przyjdzie z gotowymi pomysłami i każe mieszkańcom wybierać najlepszy pomysł, w głosowaniu internetowym, nie jest budżetem obywatelskim, raczej jego parodią – mówi ekspert.
Marek Grecicha