Rekin i frytki na wigilijnym stole?
Bożonarodzeniowe warsztaty dla dzieci w muzeum.
Jaka ryba tradycyjnie gości na wigilijnym stole? Łosoś i rekin – przynajmniej tak orzekły dzieci, biorące udział w warsztatach świątecznych, zorganizowanych przez wodzisławskie muzeum.
O dawnych zwyczajach bożonarodzeniowych opowiadał najmłodszym historyk – Dawid Jęczmionka. Jednym z tematów były przesądy bożonarodzeniowe. Czego wedle tradycji nie można było kiedyś robić w Wigilię? Po pierwsze – rąbać drewna, bo od tego przez cały rok będą nas boleć zęby, po drugie – wbijać gwoździ, bo będzie nas bolała głowa. Wreszcie dzieci nie powinny siadać w Wigilię na stole, bo przez cały rok będą chorować. – O, to ja w tym roku usiądę w Wigilię na stole i przez cały rok nie będę musiała chodzić do szkoły! – wyrwało się jednej z uczestniczek spotkania.
Dzieci z ciekawością słuchały, jak dawniej wyglądała kolacja wigilijna. Po podzieleniu się opłatkiem, każdy z domowników, zanim usiadł, musiał dmuchnąć na swoje krzesło, by nie zgnieść mogących tam się znajdować zbłąkanych dusz. Opłatek gospodarz kładł niegdyś pod misę z kapustą. Jeśli ten przykleił się do miski oznaczało, że będą obfite zbiory grochu i kapusty. Jeśli już przy potrawach wigilijnych jesteśmy, to dawniej na stole magnata musiało ich być 11, u szlachcica – 9, zaś na stole chłopskim – 7.
Jeśli natomiast wierzyć uczestnikom warsztatów, to na ich stole wigilijnym, oprócz wspomnianego łososia i rekina, są także frytki. – A makówek, moczki, karpia u was nie ma? – dopytywał zdziwiony prelegent. – A, tak, jest też barszcz z uszkami i pierogi z kapustą i grzybami – przypomniały sobie dzieci.
Podczas spotkania padło też pytanie o św. Mikołaja. Dlaczego nosi czerwony strój? – Pomysłów było wiele: – Bo lubi czerwony kolor – twierdziła jedna z uczestniczek, inna dodała: – Bo to kolor miłości.
(abs)