Stanowiczanie mają dość – dlaczego nowe latarnie nie świecą?
Mieszkańcy gminy Czerwionka-Leszczyny od ponad dwóch miesięcy mają problem – nowe latarnie hybrydowe, zamontowane m.in. przy ul. Armii Krajowej świecą, delikatnie mówiąc, w kratkę. Pojawiają się pytania, czy na pewno była to trafiona inwestycja. Gmina jest pewna swego, a winę za takie, a nie inne działanie nowych lamp zrzuca na kapryśną pogodę.
Czasem strach tam stać
– Proszę sobie wyobrazić, że w zimę stoję na przystanku z samego rana w kompletnych ciemnościach. Gdyby nie oświetlenie marketu Aldi, chyba bym się w ogóle nie odważyła tam iść – mówi jedna z mieszkanek Stanowic, która właśnie na ul. Armii Krajowej wsiada do autobusu linii 311. Takich mieszkańców, nie tylko w Stanowicach, jest więcej. – Armii Krajowej jeżdżę niemal codziennie, do pracy. Mieszkam w Czerwionce, pracuję w Leszczynach. Proszę mi wierzyć, rzadko się zdarza, by świeciły więcej niż trzy, cztery pod rząd. Potem długa przerwa, ciemność i znowu dwie lub trzy świecące lampy – wspomina Mateusz, który także informował redakcję o sytuacji w Stanowicach drogą mailową.
Projekt gminy miał być rewolucyjny. I jest – miasto nic nie płaci za utrzymanie lamp, są zupełnie samowystarczalne, a ogromną większość pieniędzy na wykonanie gmina pozyskała z Unii Europejskiej. Fakty te nie przekonują jednak mieszkańców, którzy na co dzień borykają się rano i wieczorem z egipskimi ciemnościami. - Tam naprawdę nietrudno kogoś potrącić, a spodziewałem się, że to oświetlenie będzie strzałem w dziesiątkę. Znów jednak wyszło jak zwykle – pisze Mateusz. Jeden z naszych czytelników nagrał nawet smartfonem film. Pośród egipskich ciemności co chwilę przebija się jedna, góra dwie świecące latarnie. I tak całą drogę, aż do Leszczyn.
Wszystkiemu winna pogoda
Gmina nie ma sobie jednak nic do zarzucenia, a powodu takiej sytuacji szukać każe w kapryśnej, zimowej pogodzie. – Zima to najtrudniejszy dla oceny inwestycji czas – mówi Hanna Piórecka-Nowak, rzecznik UGiM Czerwionka-Leszczyny. – Efektywność ich funkcjonowania uzależniona jest więc od dwóch czynników atmosferycznych. Jeśli przez kilka dni nie ma słońca ani nie wieje wiatr, energii w akumulatorach nie starcza na tyle, aby lampy mogły pracować od zmroku do świtu. Końcówka listopada, grudzień i styczeń to czas, kiedy dzień jest krótki, zmrok zapada już po godz. 16.00, a jasno robi się dopiero przed 8.00 rano. Jeśli nie ma wiatru i słońce przez zaledwie tych kilka godzin dnia nie świeci, lampy nie potrafią skumulować na tyle energii, aby mogły świecić przez około 16 godzin. Wiemy, że teraz zdarzają się sytuacje, kiedy lampy włączają się po godzinie 16.00, świecą kilka godzin, ale ok. 22.00 energii już nie starcza – dodaje rzeczniczka.
Gmina miała liczyć się z ewentualnością, że przez dwa, trzy miesiące w roku lampy hybrydowe nie będą dobrze funkcjonowały. – Jest to z pewnością nieudogodnienie, ale w naszej ocenie nie przekreśla efektywności całej inwestycji – mówi Piórecka-Nowak. – Jest to projekt innowacyjny i pionierski w skali całego kraju, testujemy więc to rozwiązanie. W tej chwili prowadzone są specjalne badania i pomiary, aby w przyszłości przy pomocy odpowiednich sterowników, w które wyposażone są lampy móc zapewnić optymalne wykorzystanie światła lamp. Dla przykładu w trudnych warunkach atmosferycznych ustawić odpowiednie natężenie światła w konkretnym przedziale czasowym – dodaje.
Zadanie otrzymało spore dofinansowanie z Unii Europejskiej (prawie 2,4 mln zł) oraz z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach (60 tys. zł). - Zadanie udało nam się więc zrealizować przy niewielkim wkładzie własnym gminy. Latarnie nie generują żadnych kosztów, nie płacimy za ich utrzymanie – zaznacza Piórecka-Nowak. Czy te argumenty przemawiają jednak do mieszkańców, którzy z pracy lamp w najciemniejszych miesiącach roku nie są zadowoleni. Sądząc po licznych sygnałach, byśmy sprawę tę zbadali, nie liczy się dla nich opłacalność, a efektywność inwestycji.
(mark)