Od marca zapłacimy więcej za przejazd komunikacją miejską
Mimo silnego oporu rybnickiej opozycji, rada miejska uchwaliła głosami koalicji podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej. Co tak naprawdę podrożeje i jak rządzący miastem uzasadniają swą decyzję?
– Uzasadnienie tej podwyżki jest bardzo proste – mówi Joanna Kryszczyszyn, z–ca prezydenta miasta. – Ceny paliw stale rosną, przez co rosną stawki za wozokilometry. Dodatkowo, chcemy podróżować wciąż nowocześniejszymi autobusami, z niską podłogą, o klasie Euro 6, chcemy też modernizować przystanki, zakupiliśmy i zamontowaliśmy tablice informacyjne. W takim wypadku nie można mówić o oszczędnościach, a to niestety niesie za sobą podwyżki – przedstawia sytuację Joanna Kryszczyszyn.
Nie chcemy sięgać do kieszeni rybniczan
Obiekcje do zmian miał Piotr Kuczera z PO. – Czy ktokolwiek skonsultował te podwyżki, jakiś ekspert? – pytał radny. – Moim zdaniem podwyżki są niefortunne. Mamy rozkopane miasto, czasy podróży wciąż rosną, a nasze powietrze jest w fatalnym stanie. Podwyżki są niestety sygnałem dla mieszkańców, że komunikacja miejska nie jest dla nas priorytetem. A powinna być – dodaje. Zdaniem opozycji, podwyżki spowodują zmniejszenie opłacalności podróżowania autobusami ZTZ, a to spowoduje zwiększenie ruchu samochodów, większe korki i pogorszenie się jakości powietrza w mieście.
– Nie jesteśmy w stanie przyśpieszyć autobusów, ze względu na remonty i budowę miasta. Nie jesteśmy w stanie zorganizować pasów specjalnie dla autobusów. Idąc w stronę pasażera, staramy się stworzyć wiele udogodnień, chcemy tworzyć m.in strefy wi–fi na przystankach. Wiemy, że podwyżka jest podwyżką, ale w tym wypadku jest uzasadniona – komentuje wypowiedź opozycyjnej partii Joanna Kryszczyszyn. Nerwowo na te tłumaczenia zareagował Bronisław Drabiniok z PO. – Niekończące się remonty, a więc ciągłe objazdy. To jest to, co podnosi nam cenę wozokilometra. Dlaczego ma za to płacić zwykły Kowalski w bilecie? – grzmiał Drabiniok.
– Nie mamy ochoty sięgać do kieszeni mieszkańców, dlatego głosujemy przeciwko tej uchwale – zapowiedział Franciszek Kurpanik.
Podwyżki o 10, 20 i 40 groszy
Opozycja mogłaby tak naprawdę nie brać udziału w głosowaniu, bo podwyżki weszły w życie głosami koalicji, a więc radnych z bloku BSR i PiS. – Nikt nie lubi podwyżek – komentuje Stanisław Jaszczuk z PiS. – To, co mówi PO to czysty populizm, wypośrodkować przecież trzeba, gdzie obciąć, a gdzie podnieść, w tym wypadku akurat ta podwyżka jest konieczna – dodaje.
Wątpliwości, co do podjętych przez radę podwyżek nie ma także Adam Fudali, prezydent Rybnika. – Mówić o tym, że to remonty mają największy wpływ na ceny biletów w Rybniku nie można. Zrobiliśmy wyliczenia, okazało się, że przy wozokilometrach, które wykonujemy, skala remontowanych w Rybniku dróg to tylko cząsteczka i nie ma większego wpływu na kształtowanie tych stawek – mówi włodarz miasta.
Którakolwiek ze stron racji by nie miała, zmiany te odczują głównie mieszkańcy miasta. Podwyżki dotyczą niemal wszystkich stawek oferowanych przez ZTZ. Za bilety zakupione u kierowcy zapłacimy od marca odpowiednio 3,80 zł, 4,40 zł i 4,80 zł – w zależności od strefy, do której podróżujemy. Do końca lutego stawki te pozostaną jeszcze o 40 groszy niższe. O aż 20 groszy podrożeją bilety ulgowe – od marca za przejazd student bądź uczeń zapłaci 1,90 zł, 2,20 zł i 2,40 zł, również w zależności od strefy.
E-karta nie pomoże
Podwyżki dotkną także użytkowników rybnickiej e-karty. Tutaj podwyżki dzielą się na dwie grupy – za przejazdy ulgowe wyniosły 10 groszy, za normalne – 20 groszy. Bilety okresowe także będą od marca droższe – niektóre (jak bilet 28-dniowy normalny) aż o 8 zł. – To może wydawać się tylko małą korektą cen, jednak biorąc pod uwagę budżet rodziny i kieszonkowe ucznia, mogą być dotkliwe, sięgać nawet ponad 100 zł rocznie – mówi Monika Krakowczyk-Piotrowska z PO. Miasto tłumaczy, że w porównaniu do innych gmin wcale tak źle nie jest, jednak już prosta kalkulacja pokazuje, jak trudno może być komunikacji miejskiej wygrać wyścig o pasażera w porównaniu np. z sieciowymi firmami taksówkarskimi. Przejazd taksówką po ścisłym centrum miasta to tak naprawdę wydatek 15, czasem 20 zł. Wypad czteroosobowej rodziny do kina to więc koszt 4–5 zł, z zaznaczeniem, że taksówka podjeżdża pod blok lub dom i zawozi pod wybrany adres. Taka sama wycieczka komunikacją miejską wyniesie od marca 15,20 zł. Na autobus trzeba przyjść, na autobus trzeba poczekać, w autobusie nie zawsze jest miejsce, w końcu bus nie podstawi nas pod wybrany adres – średnia więc w tym oszczędność. Czy rybnicka dewiza o stawianiu na komunikację miejską i walce z niską emisją i korkami faktycznie obowiązuje? Wydaje się, że krytyczna w tym wypadku opozycja może mieć rację.
(mark)