Zmarł Antoni Motyczka, senator o wielkim sercu
24 stycznia, w wieku 71 lat zmarł prof. Antonii Motyczka – senator Platformy Obywatelskiej i wieloletni wykładowca Politechniki Śląskiej.
Od jakiegoś czasu prof. Motyczka miał problemy z sercem, które wymagały leczenia w szpitalu. W czwartek, około godz. 16.00 został z niego wypisany. Niedługo potem zasłabł pod domem. Pogotowie zawiozło profesora na oddział intensywnej terapii. Lekarze podjęli reanimację, która jednak nie przyniosła skutku. Senator zmarł około godz. 18.30 w szpitalu w Wodzisławiu Śląskim.
Najwięcej zawdzięczał matce
Antonii Motyczka urodził się w Rybniku. Miał ogromny sentyment do ziemi rybnicko-wodzisławskiej. Jego rodzina niemal od zawsze była z nią związana. Jego matka, która najpierw była nauczycielką w chwałowickiej szkole podstawowej, a później prowadziła zakład rzemieślniczy w Rybniku i w Wodzisławiu Śląskim, nauczyła go miłości do przyrody, wpajała uczciwość i szacunek do pracy. – Najwięcej w swoim życiu zawdzięczam matce. To dzięki niej jestem tym, kim jestem – pisał senator na swoim facebookowym profilu. Jego ojciec był inżynierem i pracował w kopalniach Rybnickiego Okręgu Węglowego. To pod jego wpływem młody Antonii wybrał kierunek studiów – górnictwo. Motyczka w 1968 r. ukończył studia na Wydziale Górniczym Politechniki Śląskiej w Gliwicach, gdzie w 1981 r. uzyskał stopień doktora habilitowanego w dziedzinie górnictwa. Od 1992 r. był profesorem tej uczelni. W wyborach w 2011 r. Motyczka został wybrany z ramienia Platformy Obywatelskiej na swoją trzecią z kolei kadencję w Senacie, w którym zasiadał od 2005 roku. Senator mieszkał w Czyżowicach, z których pochodziła jego babcia. Był żonaty, miał jedno dziecko.
Pogrzeb senatora odbędzie się w czwartek 31 stycznia o godzinie 13.00 w kościele pod wezwaniem Chrystusa Króla w Czyżowicach.
Magda Sołtys
Poseł Bolesław Piecha o senatorze
Senatora Motyczkę miałem zaszczyt poznać prawie dwadzieścia lat temu. Nasi synowie rozpoczęli naukę w tej samej klasie prywatnej szkoły podstawowej w Radlinie. To, co w pierwszym rzędzie rzucało się w oczy, to jego niesamowita życzliwość, prostolinijność, szczerość i uczciwość. Nigdy nie dawał nikomu odczuć swojej wyjątkowej – już wtedy – pozycji zawodowej i naukowej. Pomimo całego ogromnego swojego dorobku naukowego i zawodowego był człowiekiem nadzwyczaj skromnym. Pod koniec lat 90–tych często rozmawialiśmy o sprawach lokalnych, samorządowych – był przecież przewodniczącym rady powiatu, a ja dyrektorem budującego się szpitala w Rybniku. Były to dla mnie naprawdę ważne dyskusje, z których, nie ukrywam, czerpałem wiele tajemnej dla mnie, lekarza, wiedzy od naukowca i praktyka budownictwa. Przez wiele lat razem podróżowaliśmy do Warszawy. On na posiedzenia Senatu, ja do Sejmu. Pomimo rożnych przynależności partyjnych nasze rozmowy zawsze dotykały zarówno spraw ogólnopolskich, jak i lokalnych w sposób bezkonfliktowy i szalenie rzeczowy, by nie powiedzieć pryncypialny. Pan senator był człowiekiem twardych i szlachetnych zasad, ale jednocześnie wrażliwym na ludzką krzywdę i ludzkie nieszczęście. Lubił pomagać innym dyskretnie, ale skutecznie. Był przy tym niezwykle wielkoduszny i zwyczajnie po ludzku mądry. Jego śmierć niesamowicie mnie zaskoczyła. Miał przecież wiele planów i niezrealizowanych przedsięwzięć. Składam głębokie wyrazy współczucia żonie Danucie i synowi Jarosławowi. Antek, będzie mi Ciebie bardzo brakowało!