Józef Makosz – powrót z rynsztoka?
Niemałym zaskoczeniem była dla wszystkich informacja, że były prezydent Rybnika zamierza ubiegać się o fotel senatora. Od dwunastu lat na politycznej banicji, podczas konferencji prasowej opowiadał o swojej pracy we Francji, o modelach, które powinniśmy powielać zza granicy oraz o tym, że jako senator chce w Senacie pracować, a nie bywać.
Nazwisko Józefa Makosza rodzi kontrowersje od lat. Prezydent Rybnika, który rządził w mieście w latach 1990–1998. Karierę polityczną zakończył głośnym oskarżeniem o korupcję rybnickiej policji, a toczyły się przeciw niemu sprawy w związku z obrazą funkcjonariusza policji oraz skarbnika miasta Rybnika. Makosz jednak o przeszłości mówić chce nie wiele. – Przez te kilkanaście lat straciłem wszystko. W sierpniu zeszłego roku wyjechałem do Francji na kontrakt, jestem tłumaczem, lecz nie biernym – mówi o swoim fachu. – Gdy miałem łeb w rynsztoku, nie odwrócił się ode mnie m.in. Marek Krząkała. I to on, jako jeden z pierwszych zadzwonił do mnie w sprawie wyborów – dodaje.
Krząkała widział Józefa Makosza na liście Platformy Obywatelskiej, były prezydent Rybnika nie mógł jednak – jak sam przyznaje – wyprzeć się niezależności. – W ostatnich wyborach do Senatu byłem niezależny i teraz też pozostanę niezależny. Nic się nie zmieniło, a te ponad 15 tys. rybniczan to dowód tego, że jest sens – dodaje były prezydent Rybnika.
Makosz będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Konkurencja wygląda mocno, a sam polityk do końca marca przebywał będzie jeszcze we Francji. – Wszystkim, do mojego powrotu, zajmować się będą moi przyjaciele z komitetu Wyborców Józefa Makosza. Wracam na ten najważniejszy etap kampanii wyborczej, bo marzec to tak naprawdę wciąż wiele organizacyjnych spraw – mówi Makosz. – Już teraz zapowiadam, że odbędą się dwa duże spotkania z mieszkańcami – dodaje.
Program Makosza jest dość prosty – praca nad poprawą funkcjonowania parlamentu, praca nad rozwojem gospodarki, wyrównanie szans i opór przeciwko ruchom autonomicznym. – Chciałbym, by nad Nacyną było jak nad Sekwaną bądź Renem. Nie jesteśmy głupsi od Niemców czy Francuzów, ale to oni robią mercedesy i mają TGV (szybkobieżny pociąg – dop. red.). A my nawet nie zaczęliśmy, gdy Francja te pociągi ma już 30 lat – mówi Makosz. – Mnie interesuje nie jak dzielić to, co jest, ale jak mnożyć, sprawiać, by było środków coraz więcej – dodaje.
Nie obyło się także podczas konferencji prasowej bez emocji. – Uwielbiam Pola Elizejskie – wspomina Makosz. – Jednak ja jestem z Paruszowca, urodzony w Rybniku. I to, te błonia za oknem tutaj, to jest najpiękniejszy widok na świecie, tam jest moje serce – mówił ze łzami w oczach. Mimo to, jak ostro zaznaczył, nie jest zwolennikiem autonomii. – Wszyscy kombinują teraz, jak się łączyć – miasta, landy, państwa, gminy czy dzielnice. Bo większy może więcej. Dlatego będę działał dla całej Polski. A los dziecka z Kresów Wschodnich tyle samo mnie obchodzi co los dziecka z Rybnika – przyznaje Józef Makosz.
(mark)