Światła oszukują przechodniów
ŚWIERKLANY. Kiedy chcemy przejść przez zebrę przy skrzyżowaniu ulic Kościelnej i Boryńskiej, czeka nas niemiła niespodzianka, która może jednocześnie skończyć się tragicznie. Mieszkańcy są oburzeni.
Kiedy naciskamy przycisk sygnalizacji, chcąc przejść bezpiecznie przez Kościelną, po chwili światło zielone zapala się, ale... po drugiej strony wysepki. Na pasie, który chcemy przejść niestety nadal mamy czerwone. – To, wydawałoby się, drobny błąd, ale może kosztować ludzkie życie – mówi Marian Kotyrba, radny ze Świerklan Górnych, który już kilkakrotnie sygnalizował problem. Z przejścia na co dzień korzystają tłumnie dzieci idące do szkoły i z powrotem do domu. Można wtedy zaobserwować niebezpieczne sytuacje, kiedy mając jeszcze czerwone, dzieci przebiegają przez jezdnię, bo przecież po drugiej stronie wyspy jest zielone. – Na ten niebezpieczny błąd mogą się też nabrać dorośli, przechodząc intuicyjnie po zauważeniu zielonego światła. Wielu jest także takich, którzy po prostu, widząc czerwone, i tak przechodzą. Kiedy światło jest czerwone, system przepuszcza po danym pasie samochody, więc o tragedię nietrudno. Sam pewnego razu, czekając na światło, byłem w podobnej sytuacji, a dzieci szły ze szkoły. Wtedy jedna dziewczynka chciała wejść wprost pod nadjeżdżające auto. Na szczęście w porę ją powstrzymałem – wspomina radny Kotyrba.
Daremne skrzyżowanie
Nie trzeba daleko szukać, aby posłuchać także negatywnych opinii mieszkańców na temat skrzyżowania. – Obecna sytuacja stwarza duże niebezpieczeństwo. Pomyłka sygnalizacji powoduje również, że samochody po drugiej stronie wyspy, gdzie rozświetla się światło zielone, czekają, bo myślą, że przechodzę. Nie mówiąc już o dzieciach idących ze szkoły. Trzeba coś z tym zrobić, zanim się stanie coś złego – mówi pan Andrzej, mieszkający 50 metrów od feralnego przejścia. Podobnego zdania jest także sąsiadka, prowadząca rower. – To przejście jest daremne. Same wyspy są zbyt wąskie, dlatego przechodząc z rowerem, trzeba postawić go w poprzek, żeby duże samochody nie zahaczyły o niego. Mały rower jeszcze się zmieści, ale większy trzeba stawiać w poprzek, a przecież jak to zrobić, kiedy jest więcej osób na przejściu? – mówi pani Maria, a wtóruje jej koleżanka – Przez to, że wysepki są za wąskie, w zimie zostałam kilka razy porządnie ochlapana mokrym śniegiem przez jadące tiry. To przejście jest to d... – mówi dobitnie.
Problem z przedszkolakami
Przejście dla pieszych stwarza również niebezpieczeństwo podczas wycieczek dzieci z pobliskiej szkoły i przedszkola. Wysepka jest za mała, aby zmieścić grupę 25 dzieci, a na dodatek światła oszukują pieszych. – Nauczycielki mają wtedy poważny kłopot – stwierdza Marian Kotyrba, który obecnie jest emerytowanym nauczycielem, więc zna specyfikę szkolnych wycieczek. Temat przejść dla pieszych poruszany był na wielu sesjach rady gminy, w sprawie drugiego, za skrzyżowaniem z Rybnicką interpelację złożył m.in. radny Tadeusz Frydecki. Tam sytuacja nieco się poprawiła, jednak syglalizacji też jeszcze zdarzają się oszustwa. W sprawie przejścia przy Boryńskiej dyrektor pobliskiej szkoły Katarzyna Ciesielska wysłała pismo do Zarządu Dróg Wojewódzkich w Katowicach, który jest zarządcą drogi. Podobne pismo wysłał także urząd gminy, ale odpowiedzi jak dotąd nie dostał. – Odpowiedź jeszcze do nas nie dotarła. W ubiegłym tygodniu trwały prace przy skrzyżowaniu, bo podobno był zerwany jeden z kabli. Ostatnio, przejeżdżając przez przejście, widziałem, że światła działają dobrze, ale sygnalizowano mi, że problem nadal istnieje. Apeluję do mieszkańców o cierpliwość, bo światło zielone w końcu zapala się po właściwej stronie, jednak trzeba trochę odczekać. My sprawę nadal będziemy monitorować, bo sami nie możemy nic zrobić na drodze, która nie jest naszą własnością – mówi wójt Antoni Mrowiec. Odpowiedź zarządu dróg dotarła do szkoły, jednak urzędnicy z Katowic i tak nie podali konkretnego terminu. Sprawą ma się zająć odpowiednia komisja, jednak nikt nie wie, kiedy światła zostaną naprawione, nie mówiąc już o poszerzeniu wysepek.
Szymon Kamczyk