Sprawa herbu pozostaje otwarta
Maroko-Nowiny oficjalnie herbu nie mają. Istnieje logo, które jednak w świadomości wielu mieszkańców spełnia rolę symbolu dzielnicy. Być może już niedługo to się zmieni.
Wszystko zaczęło się na przełomie wieków. – W okolicy roku 2000 zorganizowaliśmy konkurs na herb dzielnicy. Z tym zamiarem nosiłam się już wtedy jakiś czas. Zawsze zastanawiało mnie to, że wszystkie dzielnice mają swoje tradycyjne oznaczenia, my jednak nie mamy – mówi Jadwiga Lenort, przewodnicząca zarządu dzielnicy Maroko-Nowiny. Marokanie i mieszkańcy Nowin ruszyli więc do pracy, projektów przyszło kilka. – W konkurs zaangażowaliśmy heraldyka, który oceniał prace, później sam na podstawie niektórych pomysłów pomógł wyłonić ten idealny projekt – dodaje Lenort.
Dla jednych to logo, dla innych coś więcej
Rada miasta nigdy nie głosowała nad przyjęciem herbu dzielnicy. Nigdy zresztą taki wniosek do niej nie trafił. – Można powiedzieć, że wtedy daliśmy się ponieść entuzjazmowi. Wydawało nam się, że skoro wybraliśmy już herb, to jest on z nadania herbem i tyle. Okazuje się jednak, że ta ścieżka wcale tak nie wygląda – mówi Jadwiga Lenort.
Herb musi wykazywać się wieloma cechami zarezerwowanymi tylko dla tego, specyficznego znaku. Musi łączyć wiele elementów, o których wówczas nikt nie pomyślał. Dopiero heraldyk pomógł skompilować odpowiedni projekt. Swoiste vox populi pozwalało sądzić, że Maroko-Nowiny mają już herb. Dla nadawania jednak takich znaków przewidziana została droga legislacyjna. – Herb przyjąć musi przecież Miasto, a więc rada. Tutaj tak się nie stało. Wszyscy tak się cieszyliśmy, że mamy w końcu nasz znak, że nie przyszło nam do głowy, że może to być proces o wiele bardziej skomplikowany – dodaje Lenort. Sprawa herbu, a raczej logo – bo formalnie znak ten herbem nie jest – została więc zarzucona.
Musimy do tego wrócić
Jadwigę Lenort z błędnego wniosku wyprowadziła dopiero lektura książki Elżbiety Bimler-Mackiewicz „Rybnik. Znaki samorządnych wspólnot”. – Okazało się, że to czym dysponujemy, nie jest herbem. Jest znakiem wspólnoty. To zmieniło zupełnie moje postrzeganie sprawy i spowodowało, że tym bardziej zależy mi na uregulowaniu tej sprawy – mówi Jadwiga Lenort. – Herb dzielnicy jest niejako moim dzieckiem. Bardzo mi zależy, by ten temat się rozwijał, by prace nad wypracowaniem własnego symbolu poszły dalej, by zamknąć ten rozdział – dodaje.
Stąd pojawił się pomysł, by jeszcze w tym roku przygotować się do rozpisania kolejnego konkursu. – Teraz granty zostały już rozdane. Jednak na przyszły rok mamy w planach zorganizowanie konkursu na herb dzielnicy. W tym roku musimy się jednak do tego solidnie przygotować – mówi Jadwiga Lenort.
Konkurs musi mieć jasny i klarowny regulamin, a w nim m.in. wymagania, jakie spełniać musi pełnoprawny herb. W tym pomóc ma znów heraldyk, który będzie także brał udział w selekcji najlepszych, zgodnych z zasadami tworzenia tych znaków, prac. – Autorzy muszą wiedzieć, jakich środków użyć, a czego nie umieszczać w tym znaku. Ważne są kolory i symbole, ważny jest także format znaku, te elementy nie są przecież wszystkim znane, a my sami nie mieliśmy o nich wcześniej pojęcia.
Herb, bądź znak wspólnoty – podążając za wnioskami Elżbiety Bimler-Mackiewicz – jest, zdaniem Jadwigi Lenort bardzo ważny dla każdej dzielnicy. – To te znaki idą w pierwszym rzędzie podczas prezentacji dzielnic w Dni Rybnika, te znaki widnieją na wielu materiałach promocyjnych podczas imprez dzielnicowych. Herb jest elementem, do którego ma się przywiązanie. On reprezentuje moją małą ojczyznę, określa wspólnotę. Będziemy się o niego starać, właśnie dlatego, że tak bardzo związany jest z zawiązywaniem wspólnoty, reprezentuje jedność dzielnicy – mówi Jadwiga Lenort. – Kiedy ulicą idzie Smolna, albo Orzepowice, to nie porusza mnie to. A jak widzę nasz znak, to czuję się lepiej, czuję się jego częścią – kończy przewodnicząca zarządu rady dzielnicy.
(mark)