Mieszkańcy przy ul. Wandy walczą o ładne klatki
Interwencje – Ul. Wandy.
Małżeństwo państwa Majdzińskich o naprawy na swojej klatce schodowej stara się z cztery lata. Po naszej interwencji pracownik RSM zjawił się w bloku w pięć minut.
Telefon do „Tygodnika” był wręcz dramatyczny. – Mam kilkuletnie dziecko. Z rury biegnącej na klatce schodowej leje się woda podczas ulewy i roztopów, dach jest podziurawiony, widać już, jak wilgotny tynk za chwilę odpadnie. Pojawiają się plamy na ścianach. A staramy się o ten remont od kilku lat.
Dla RSM to nie problem
Sebastian Majdziński zaprasza nas na klatkę. Pokazuje rurę, która wystaje z sufitu. – To rura na deszczówkę. W drugiej części klatki jest kolejna, jednak tamtą polepiłem silikonem, teraz nie cieknie – mówi mieszkaniec bloku przy ul. Wandy i wspomina: – Mieszkaliśmy wcześniej w Żorach, też na blokach. Tam nigdy nie spotkałem się z takim traktowaniem. Pracownik spółdzielni zjawiał się na wizję i rozmowa była konkretna – jakie prace są konieczne, kiedy będą w stanie je zrealizować i ile to może potrwać – mówi pan Sebastian. – Raz usłyszeliśmy nawet, że ten korytarz to jest tzw. przestrzeń klatkowa i jeśli grzyba ani wilgoci nie ma w mieszkaniu, to nie ma problemu. Ale ja mam dziecko! Przecież jak można mieszkać w takim otoczeniu? – dodaje zbulwersowany mieszkaniec.
W Rybniku natrafił jednak na mur. Wnioski składał w administracji na Broniewskiego i w centrali Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Jak mówi, bez skutku. – Po jednej z naszych interwencji, by wykonano daną pracę, potrzebne było pismo od naszego prawnika. Wtedy bez dyskusji, błyskawicznie RSM uwinął się z robotą. Tutaj znów natrafiamy na problem, a już nerwów nie mam, by wciąż do nich pisać – dodaje Majdziński.
Telefon i przyjazd
Po oględzinach tragicznie wyglądającej klatki schodowej dzwonimy do administracji RSM na ul. Broniewskiego. Pytamy o to, jak to możliwe, że mieszkańcy wpłacający tę samą ratę funduszu remontowego co inni mieszkańcy, są traktowani jak obywatele niższej kategorii. Ich wnioski są oddalane, albo nierealizowane. – Ja o niczym nie wiem. Żadnych zażaleń z ulicy Wandy (numer znany redakcji) nie otrzymałem – mówi Bartosz Żeliszczak, który zajmuje się właśnie tą częścią osiedla. – Mam na Wandy pięć minut, zaraz tam będę – dodał.
Po kwadransie dzwoni Majdziński. – Faktycznie, przyjechał. Twierdził, że on administruje od niedawna i o żadnych naszych pismach nie wiedział. Obiecał, że się tym zajmie, że sprawa będzie załatwiona. Prawdę mówiąc obejrzał klatkę dokładnie i chyba sam był zaskoczony – relacjonował mieszkaniec najwyższego piętra w bloku przy ul. Wandy. – Rozmawialiśmy już z sąsiadami. To niesamowite, jak niewiele trzeba, żeby w końcu się nami zainteresowali. Wystarczyła interwencja mediów. To nie jest tak, że tylko nam się to nie podoba, bo mieszkający na tym piętrze także się o to starają – mówi Majdziński.
Sprawę będziemy z całą pewnością monitorować. Czekamy także na inne sygnały mieszkańców, którzy od dłuższego już czasu nie potrafią wywalczyć swoich praw w Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
(mark)