Czy w Rybniku przed wojną działali naziści?
Lubimy szufladkować sobie ludzi. A jeśli już ktoś ma w tym interes gospodarczy, to bez wahania używa polityków.
A ci – najbardziej w tej dziedzinie kompetentni – szeroko korzystają z mediów, jak też innych sfer kształtowania nie tylko opinii, ale i samych ludzi, z których większość – jak się czasem wydaje – nie potrafi lub nie chce samodzielnie myśleć. Czarno-białe myślenie. Łatwo także historykowi zakwalifikować daną postać czy ruch społeczny do wygodnej szuflady, podobnie jak politykowi jego oponentów.
Fascio znaczy wiązka
Mało znane szerszym kręgom są fakty dotyczące faszyzmu czy narodowego socjalizmu w Polsce lat 30-tych ub.w. Jak to u nas, tego typu ugrupowań pojawiło się w kraju multum. Pewnie coś więcej wiedzą na temat ich historii młodzi oraz starsi działacze radykalnych współczesnych polskich ruchów. Z pewnością w przedwojennej Polsce ugrupowań zapatrzonych w duce i jego dokonania było sporo. Samą sanację określa się jako faszyzującą. Sprawy nigdy jednak nie są tak proste, jak nam się czasem wydaje. Nie można przyznać racji Adamowi Damkowi, gdy broni używających dziś saluto romano – i to nawet pod pomnikiem katyńskim! To starożytne pozdrowienie podobnie jak swastyka zostało po prostu zaadoptowane przez hitleryzm. Przecież nawet przedwojenni podhalańczycy mieli ją w swym godle. Jeśli wiec ktoś używa pozdrowienia rzymian, to nie znaczy, że jest admiratorem niegdysiejszych poniektórych wodzów. Podobnie rzecz się ma z oceną przedwojennego ruchu, który największą popularność w pierwszej RP zdobył sobie właśnie w powiecie rybnickim. Zanim powiemy o pewnym spotkaniu, które miało miejsce w centrum Rybnika, krótko o samej historii ruchów narodowo socjalistycznych w Polsce. Pojawiły się już po 1922 – marsz Mussoliniego na Rzym – rozkwitły w czasach wielkiego kryzysu. Wcześniej m.in. istniał Zakon Faszystów Polskich i Pogotowie Patriotów Polskich – rozbite w 1924. Po maju 1926 zwolennicy prawicowej dyktatury znów się uaktywnili.
Zdarzyło się w Rybniku
Nurty faszystowskie bądź faszyzujące pojawiły się w całej międzywojennej Europie. Włochy, Niemcy przodowały, a za nimi Hiszpania i Portugalia. Niemniej nacjonalizm w formie narodowego socjalizmu był obecny w większości państw ówczesnej Europy, także w Polsce. Nie wszystkie jednak starały się małpować wzorce włoskie i niemieckie. Jedne były bardzo radykalne, inne starały się znaleźć kompromis, by zaadaptować swe idee na polskim gruncie. Wielki światowy kryzys przyniósł radykalizację nastrojów. W Polsce, szczególnie na Śląsku i w Łodzi, a także pośród ubogich mieszkańców wsi małopolskiej.
Pewnej niedzieli w lokalu pana Knapika na Placu Wolności w Rybniku odbyło się zebranie, na które przybyło ok. 150 osób, głównie bezrobotnych. W prezydium zasiedli ludzie z czerwonymi opaskami na rękawach, co sprawozdawcy prasowemu skojarzyło się z czasem rewolucji niemieckiej po I wojnie. Głos zabrało dwóch referentów. Jeden w koszuli błękitnej, drugi w wiśniowej. Referat „wiśniowego” zrobił wrażenie tylko na prezydium, które mu poklaskało. Potem przedstawiono hasła, z którymi zjawił się „błękitny” przybysz: uzdrowienie stosunków gospodarczych i uprzywilejowanie robotników i chłopów, likwidacja „podwójnych i wielokrotnych poborów urzędniczych, zwolnienie ze służby państwowej mężatek.” W sumie 20 punktów. Następnie głos zabrał „pewien krasomówca z Królewskiej Huty, przejściowo zamieszkały w Rybniku.” Jego mowę przyjęto wielkim aplauzem. Mówił o biedzie robotników w Wielkopolsce żyjących „pod wpływem emerytowanych oficerów”. Zarobki dzienne to 70 gr do 1,10 zł. Zacytował zdanie jednego z tamtejszych obywateli: „Kiedyś wieszano łotrów na krzyżach, a teraz wiesza się krzyże na łotrach.”
Jeden ze słuchaczy, dawny emigrant we Francji, pan Ochojski w dowcipny sposób wyraził swe powątpiewanie w szczerość przedstawiciela Ruchu Radykalnego Uzdrowienia, bo to on znalazł się w rybnickim lokalu. Ochojski oparł się na doświadczeniu z chwil odradzania się Polski, kiedy związkowcy i posłowie przedstawiali wielkie obietnice, które okazały się tylko obiecankami. Wówczas prelegent odziany na zapewnił, że generalny wódz RRU Kowal-Lipiński złożył przysięgę na rynku krakowskim... i nie spocznie póki... Sam Kowal powtarzał, że przysięgał na Wawelu u grobów Jagiellonów i Sobieskiego. Wzniesiono okrzyk na cześć wodza i uniesiono prawice.
Kim był Kowal-Lipiński i jego Ruch
Józef Kowal-Lipiński urodził się w 1901 w ubogiej, acz patriotycznej rodzinie. Jeszcze w 1919 wstąpił w Częstochowie do pułku sławnych strzelców bytomskich, z których wywiódł się potem 75pp, którego I batalion stacjonował w Rybniku. Brał udział w działaniach POW i powstaniach śląskich. RRU i jego twórcę charakteryzuje m.in. Jarosław Tomasiewicz z UŚl. Z jego opisu Kowal ukazuje się jako postać nietuzinkowa, starająca się pogodzić nawet sprzeczności tkwiące w niej samej. Z pewnością marzył o karierze politycznej, która zawiedzie go na sam szczyt władzy, ale chyba też szczerze troszczył się o swój kraj i naród. Do celu starł się dążyć wszystkimi drogami nie raz idąc na kompromisy. Do 1927 działał w PPS, potem w sanacji. Był członkiem Związku Powstańców Śląskich, Związku Strzeleckiego i Związku Obrony Kresów Zachodnich. W Królewskiej Hucie (Chorzów) działał też w strukturach masonerii. Mówił, że zna dokładnie wszystkie znaczące ruchy społeczne, polityczne, religijne i nurty filozoficzne. W swym programie doceniał rolę kobiety. Miał ukończony w Poznaniu kurs prawniczo-sądowy. Pracował w różnych miejscach. Od 1933 poświęcił się całkowicie swej idei. Dobrze znał śląskie realia i oczekiwania robotników. Latem 1933 założył RRU. Robotnik miał być współwłaścicielem swego warsztatu pracy. Myślał szeroko – o rolnikach, o szkołach, inwalidach, emerytach. Proponował prześwietlenie majątku wszystkich, którzy dorobili się po 1918. Domagał się redukcji kosztownej administracji. Stawiał interes narodu ponad klasowym, partyjnym, zawodowym. Uważał, że dyktatury są tak samo złe jak przerosty demokracji. Jego nowa demokracja (ucieleśniana w monarchii ludowej) miała głównie wzmocnić władzę wykonawczą – niezależną od partii politycznych. Sprawność całości mógł zapewnić tylko odpowiedni Wódz. Chyba nie ukrywał kogo widzi w tej roli. Nowe Państwo miało walczyć z bezbożnictwem, pornografią, chorobliwą tolerancją i liberalizmem. Opokę miało stanowić chrześcijaństwo (sprzeciwiał się jednak indoktrynacji religijnej). Miano walczyć z antypolskim gospodarczym syjonizmem i politycznym hitleryzmem. Polska albo silna albo słaba, deptana przez sąsiadów. Hymnem RRU była „Pieśń Błękitnych” śpiewana na melodię „Boże coś Polskę”. Ojcem Bóg. Matką Ojczyzna.
Już we wrześniu 1933 sanacyjny Związek Powstańców Śląskich pozbył się Kowala. Dokładnie rok potem na pszowskiej kopalni zwolnieni trzej górnicy śmiertelnie pobili sztygara Czernera. Jeden z nich okazał się członkiem RRU. Władza znalazła pretekst i starosta rybnicki zdecydował o likwidacji Ruchu. W maju 1935 Wódz zmuszony był ogłosić rozwiązanie błękitnego Ruchu, choć reaktywował go pod inną nazwą i wydał manifest „Poznaj mój program uzdrowienia Rzeczypospolitej Polskiej”, Warszawa Katowice, 1937. Następnego roku Kowal wystartował w wyborach do sejmu w okręgu rybnicko–pszczyńskim. Wówczas jednak uzyskał tylko jeden głos. Nie udało się łączenie programów sanacji, endecji, chadecji, ludowców, PPS. Nie przekonał już nikogo do swych idei.
Wielka popularność Ruchu w rybnickim
W 1929 na Śląsku było ok. 17 tys. bezrobotnych. W 1933/34 106 tys. , choć pewnie znacznie więcej. Szczęśliwcy mający pracę tracili na zarobkach czasem nawet 1/3. Dlatego też w rybnickim lokalu „błękitny” mówca zdobył tyle sympatii. Dodajmy dla wyjaśnienia, że na wiśniowo odziewali się przedstawiciele ugrupowania mecenasa Kozielskiego z Sosnowca zwącego się Narodowo-Socjalistyczna Partia Robotnicza. W partii tej szybko nastąpił rozłam, bo sosnowiczanie zarzucili katowickim członkom, że są agentami żydowskimi. Ci, że sosnowicznie hitlerowskimi. Tylko w Polsce może się zdarzyć takie qui pro quo. Po delegalizacji NSPR powstały... cztery nowe. Rybnickiemu dziennikarzowi, który nb. chyba nie bardzo był zorientowany w polityczno–historycznych niuansach wybiło się jedno z haseł. Mianowicie, iż RRU nie chce walki klasowej. Tylko jak to pogodzić pytał dziennikarz – z „uprzywilejowaniem klasy robotniczej i rolniczej”? Skończyć z uprzywilejowaniem jednej kategorii ludzi, a nadać przywileje innej – czy to można nazwać wodzowską „genjalnością” ?. Na koniec dziennikarz konstatuje: „Należy się poprawa niższej klasie ludności, lecz nie z krzywdą drugiej.” Było nie było faktem jest, że w ciągu roku działania RRU na Górnym Śląsku powstało 90 błękitnych grup w terenie. Poza Śląskiem nieco w Łodzi i Małopolsce. Swoistym lokalnym fenomenem było szczególnie silne poparcie w powiecie rybnickim. Nigdzie indziej na Śląsku nie było tak liczne. Poparcie dla Kowala i jego Ruchu wyraziło się powstaniem 46 oddziałów. Być może zadziałały tu mentalne połączenia w umysłach górników wywodzących się z tradycji wiejskiej. Może chrześcijańskie podłoże Ruchu, a pewnie też wiele innych elementów, bo program Kowala choć zdaje się niektórym czystym populizmem proponował zrozpaczonym często ludziom coś polskiego i zdrowego, choć nie było to rządowe sanatorium.
Osobiście trudno mi zgodzić się z opiniami, które przypisują Radykalny Ruch Odrodzenia i jego twórcę do nazizmu. Można stwierdzić, że elementy narodowo socjalistyczne odnaleźć możemy jedynie w sferach społeczno–gospodarczych. Takim filtrem może tu być porównanie podejścia Kowala do kwestii żydowskiej. Atakował element żydowski wyłącznie w obronie ekonomicznych interesów Polaków, podczas gdy nie można tego powiedzieć o przedstawicielach innych partii i ugrupowań o profilu czysto narodowo socjalistycznym. Racjonalnie myślących ludzi nigdy nie zmylą żadne triki mocarzy jakiejkolwiek Szuflandii.
Michał Palica