Będziemy w czołówce sportowej mapy miasta
KOSZYKÓWKA – Łukasz Szymik
Jeden z najzdolniejszych trenerów młodego pokolenia, Łukasz Szymik, wraca do MKKS Rybnik i mocno wierzy, że pomoże wydobyć rybnicki basket z kryzysu. W szczerym wywiadzie ostro krytykuje to, co stało się z klubem Hawajskie Koszule Żory, a także „sportowym dnem” nazywa miejsce zespołu z Rybnika, który w minionym sezonie zajął ósmą pozycję w III lidze.
Kuba Pochwyt: Po kilku latach spędzonych w roli trenera Hawajskich Koszul Żory wraca pan na „stare śmieci”. Jak do tego doszło?
Łukasz Szymik: W połowie lutego w żorskim klubie doszło do czegoś w rodzaju zamachu stanu, czego efektem było odwołanie dotychczasowego prezesa, Adriana Fojcika. Tym samym jedną skrajnie nieodpowiedzialną decyzją zarządu, a ściślej mówiąc, Ludwika Maciejewskiego, zaprzepaszczona została czteroletnia ciężka praca wielu osób. W Żorach zaczynaliśmy od zera. Pustynia w szkoleniu młodzieży została skompensowana entuzjazmem pomysłodawców stworzenia dobrego zespołu - Tomasza Szymury oraz Adama Pierchały, a także całego ówczesnego składu, z którym zdołałem wywalczyć awans do II ligi. Następnie z roku na rok klub rozwijał się pod kątem organizacyjnym i sportowym, drużyna pozyskiwała coraz lepszych graczy, a klub coraz większe środki finansowe. Z wszystkim tym z powodzeniem zmagał się Adrian Fojcik. Niestety osobisto-polityczne rozgrywki z urzędem miasta w tle, wzięły górę nad zwyczajną, obiektywną oceną stanu rzeczy i doszło do wspomnianych wcześniej zmian. Osoby tworzące nowy zarząd są dla mnie zupełnie niekompetentne, dlatego dalsza praca dla Hawajskich Koszul stała się niemożliwa. W międzyczasie otrzymałem propozycję z MKKS Rybnik, którą zaakceptowałem.
Zapewne pamięta pan MKKS sprzed kilku lat. Co zmieniło się w tym klubie? Jak wygląda on dziś pod względem organizacyjnym?
Z moich pierwszych obserwacji wynika, że w kwestii organizacyjnej tak naprawdę niewiele się zmieniło. Zupełnie inną sprawą jest ocena, czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony działacze skoncentrowali się na zniwelowaniu zaległości powstałych jeszcze w czasach występów w I lidze, z drugiej nie byli w stanie wskoczyć na poziom organizacyjny umożliwiający walkę o szczebel centralny. W tej ocenie trzeba jednak pamiętać, iż Rybnik jest dosyć trudnym terenem z wielością dyscyplin, także sam fakt pewnej stabilności jest jakimś osiągnięciem. Z pewnością brakuje rąk do pracy, ale uważam, że już w najbliższej przyszłości, dokonując niewielkich zmian w istniejących już strukturach, możemy znowu być w czołówce sportowej mapy miasta.
Czy pracując w Żorach, śledził pan poczynania MKKS Rybnik?
Oczywiście, jestem rodowitym rybniczaninem, dlatego kibicuję wszystkim naszym sportowcom. Jednak ze względu na fakt, iż MKKS jest moim macierzystym klubem jego losy śledziłem ze szczególną uwagą i przyznam się szczerze, że zwłaszcza w ostatnim sezonie, z dużym niepokojem. Moim zdaniem zespół seniorów zajmując ósme miejsce w III lidze osiągnął sportowe dno. Jesteśmy klubem z tradycjami, który wychował wielu wybitnych zawodników, reprezentantów Polski oraz przez wiele lat występował z powodzeniem w II czy I lidze. Jeżeli ktoś decyduje się, żeby reprezentować jego barwy to czy chce czy nie, musi się z tymi tradycjami utożsamiać. Taki wynik, bez względu na problemy jest niedopuszczalny i jestem przekonany, że już się nie powtórzy.
W zeszłym sezonie kadrę tworzyli kilkunastoletni chłopcy. Będzie pan opierał swój skład właśnie o nich, czy też będą czynione starania w związku z pozyskaniem doświadczonych graczy?
Oczywiście mam w głowie pewien zarys składu, jednak na razie nic nie jest pewne. Jeżeli w kadrze pojawią się bardziej doświadczeni gracze to będzie ich naprawdę niewielu. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, iż jest pewne prawdopodobieństwo zagrania z nami Adama Białdygi czy Rafała Chroboka, mającymi za sobą występy w drugiej lidze, a także Bartosza Reicha, Rafała Kachla i Daniela Smołki. Pewne rozmowy są w trakcie, dlatego innych nazwisk na razie nie mogę wymienić. Resztę składu istotnie będą stanowić młodzi zawodnicy i to wcale nie koniecznie ci sami, którzy grali w zeszłym sezonie. Może się zatem wydawać, że kadra nie będzie imponująca, jednak proszę mi wierzyć, znam potencjał tych ludzi i wiem jak go wykorzystać na poziomie III ligi. Będziemy w czołówce.
Będzie pan również trenerem zespołu juniorów. Jak wygląda sytuacja MKKS jeśli chodzi o drużyny młodzieżowe?
W kwestii drużyn młodzieżowych nic nie zmieniło się od wielu lat, klub jest potentatem. Trener Andrzej Zygmunt stworzył system naborowy oparty na współpracy z wieloma szkołami. Posiadamy świetną kadrę trenerską w osobach Grzegorza Adamczyka, Stanisława Grabca i Jakuba Krakowczyka oraz klasy sportowe w gimnazjum nr 1 i szkole podstawowej nr 2. Niemal w każdej kategorii wiekowej zdobywamy mistrzostwo Śląska, bądź jesteśmy w ścisłej czołówce. Drużyny tworzą utalentowani chłopcy, w tym również dzieci byłych zawodników klubu, co po raz kolejny dowodzi o wartości tradycji. Mimo konkurencji innych dyscyplin basket do tej pory ma się nie najgorzej. Do zagospodarowania jest pokolenie młodych ludzi, których rodzice zakochali się w koszykówce spod znaku NBA na początku lat 90. Problemem naszego i nie tylko klubu jest to, by ten niesamowity potencjał miał przełożenie na grę drużyny seniorów, tzn. żeby młodzi zawodnicy pokonali ten najtrudniejszy jakościowo skok pomiędzy sportem młodzieżowym, a wyczynowym. Żeby wytrwali. Tu widzę swoje największe wyzwanie. Jeżeli chodzi konkretnie o zespół juniorów, którym będę się zajmował to uważam, że drzemie w nim ogromny potencjał. Przy odpowiedniej, trwającej około 4 lata pracy może on grać w całości w czołówce drugiej ligi. Czy jednak ci młodzi zawodnicy wykorzystają w pełni swój talent? Jak na razie bardzo w nich wierzę.
Czy zarząd postawił już przed panem jakieś cele?
Przedstawione cele dotyczyły pracy na rzecz budowy wizerunku klubu oraz koordynacji i wypracowania spójnego systemu w wyszkoleniu młodzieży pod kątem gry w pierwszym zespole. W zasadzie w trakcie dyskusji z prezesem MKKS Krzysztofem Fojcikiem oraz Piotrem Majzą ustaliliśmy na czym polegają największe bolączki organizacji i w jaki sposób można wykorzystać moje doświadczenia. Odczułem, że mam spory kredyt zaufania, który sumiennie postaram się spłacić.
Kiedy rozpoczniecie przygotowanie do nowego sezonu i jak będą one wyglądały?
Okres przygotowawczy rozpoczniemy około 10 sierpnia. Będziemy trenować wyłącznie na hali i siłowni. Początkowo raz, a później dwa razy dziennie. Grupa będzie się składać z seniorów, juniorów oraz najzdolniejszych kadetów. Rozegramy około 11 sparingów.
Kiedy prowadził pan drużynę MKKS w II lidze, nim ta wycofała się z rozgrywek, na mecze przychodziło mnóstwo kibiców, a na hali odbyło się wiele pasjonujących spotkań. Myśli pan o nawiązaniu do tych czasów?
Nawet nie tyle myślę co jestem przekonany, iż prędzej czy później te czasy powrócą. Receptą na pasjonujące spotkania jest walczący i nigdy niepoddający się zespół, a my właśnie takim zespołem będziemy. Dodatkowo wszyscy jesteśmy stąd. Z takim zespołem utożsamiają się kibice i przychodzą na halę. Myślę, że nawet chętniej niż gdyby ich drużynę stanowili obcy ludzie wygrywający wszystkie mecze różnicą trzydziestu punktów. Wydaje mi się, że przez wiele lat pracy z młodzieżą, a później z zespołami seniorskimi, nabyłem wystarczająco dużo doświadczeń w rozwiązywaniu problemów szkoleniowych, osobowościowych czy motywacyjnych, żeby potraktować pracę w MKKS Rybnik jako misję, a nie tylko kolejne miejsce pracy. Ten klub na to zasługuje. Wiem, że się uda, mam do tego energię.