Na targu oburzenie: – Obietnice prezydenta są nic nie warte!
Kupcy z rybnickiego targowiska stoją przed poważnym wyzwaniem. Muszą przetrwać trzy miesiące na rozlosowanych niedawno miejscach, czekając na koniec remontu placu targowego. Na przebudowę jednak się nie cieszą. Nie tak to miało wyglądać.
– Handluję prawie 40 lat. I teraz doczekałem takich zmian, które w ogóle nie wnoszą nic dobrego – mówi pan Andrzej, handlujący warzywami i owocami. – To jest skandal. Nami się nikt nie interesuje, nam nikt nic nie mówi. Nie wiemy, jak będzie to wyglądało wszystko po remoncie, ale dzisiaj jedno jest pewne – te wszystkie obietnice, że będzie lepiej, że będzie łatwiej, że będzie nowocześniej, są nic nie warte – dodaje.
Handlowcy mają sporo pretensji do administracji targowiska i urzędu miasta. Losowanie odbyło się nie tak, jak zapowiadano, a i przyszłe plany co do targowiska odbiegają znacznie od tego, co urząd miasta zapowiadał.
Tylko inkasent wie, jak tu się handluje
– Pierwszy raz na oczy widziałem kierowniczkę targowiska właśnie na losowaniu miejsc – mówi pan Karol, inny handlowiec, także warzyw i owoców. – Zapowiedzi były bardzo huczne. Najlepsze miejsca mieli dostać ci z nas, którzy są tutaj codziennie, a przyjezdni i ci, którzy handlują tylko kilka dni w tygodniu mieli dostać resztę. A wyszło tak, że ja – będący tutaj codziennie – mam miejsca na uboczu a najlepsze dostali ci, których tu tak naprawdę nie ma w ogóle – dodaje.
Chodzi o losowanie miejsc w części targowiska, która nie będzie remontowana. To tam zmieścić mają się wszyscy handlujący. Dosłownie zmieścić, bo fakt, że dano im tyle miejsca, ile dano, także nie napawa ich optymizmem. – Ja mam tutaj 12 metrów bieżących stanowiska. A teraz muszę się upchnąć na kilku metrach. Jak mam to zrobić? Co z tym towarem, co z pracownikami? – pyta retorycznie pan Karol. – To wygląda tak, jakby ktoś bez wyobraźni planował ten remont. Prawda jest taka, że tylko inkasenci, którzy po pieniądze tutaj przychodzą, wiedzą, jak wygląda targowisko, jak się tutaj handluje – dodaje.
Boksy zamiast straganów
– Mam ludzi zatrudnionych, ogromny stragan dzisiaj. A za trzy miesiące co? Mały boks 3 na 3 metry i tam mam wszystko upchnąć? Tam mam tych pracowników wsadzić? Nie wiem, kto wymyślił to rozwiązanie, ale widzę, że na pewno nie jest z korzyścią dla nas, sprzedawców – mówi Andrzej, zwijając stragan z pomocą czterech pracowników. – To jest chyba tak, że ktoś zapomniał, że dla nas to nie jest jakieś hobby, że my tu sprzedajemy. Od trzech pokoleń moja rodzina handluje na tym targu, więc proszę sobie wyobrazić, jakie mam odczucia co do tych wszystkich zmian – dodaje.
Nie spotkaliśmy na targowisku osoby, która byłaby zadowolona z rozwiązania zaproponowanego przez urząd miasta. – Inną jeszcze sprawą jest sam remont i jego termin. Proszę sobie wyobrazić, że zamykają panu miejsce pracy na cały niemal sezon. Ja wiem, że mamy wydzielone tam miejsca z tyłu targu, ale to i tak będzie stracony sezon – mówi pani Anna, również od lat handlująca w Rybniku. – Czy nie mogli się tym zająć na przykład we wrześniu? Oni chcą w trzy miesiące się z tym wszystkim uporać, ale szczerze mówiąc, patrzę na ten nawał prac, które tutaj mają być wykonane i szczerze w to wątpię – dodaje.
Brak informacji
W tym tygodniu targowisko ma zostać przeniesione. Nikt jednak nie pofatygował się, by handlującym wyjaśnić, jak nowe targowisko będzie działać. – Nic nie wiemy. Naprawdę, nic. Ani stawek nie znamy, ani lokalizacji. Nic. A przez to nic nie możemy zaplanować – mówi pan Andrzej. – Źle nas potraktowano. My jesteśmy najbardziej zainteresowani tym remontem, a wiemy najmniej – dodaje.
– Zakres prac na targowisku obejmuje całą część nawierzchni od wejścia od ul. Gen. Hallera do bramy wyjazdowej od ul. Rzecznej znajdującej się przy biurze targowisk i parkingów. Handlowcy z terenu objętego pracami zostaną przeniesieni na pozostałą część targowiska. W dni targowe oraz wtorki i piątki na potrzeby stoisk handlowych planuje się zaadaptowanie również terenu parkingu przy ul. Młyńskiej. Na czas remontu handel odbywał się będzie w nowych, ograniczonych powierzchniowo miejscach – tyle na temat reorganizacji mówi urząd miasta. A handlowcy? – Co możemy zrobić? Zaciskamy zęby i robimy, sprzedajemy. Gdzie się da i jak się da będziemy handlować. To jest dla nas zarobek, nasze życie – mówi pan Andrzej, wrzucając do vana drewniane elementy straganu.
(mark)
Imiona handlowców zostały zmienione na prośbę rozmówców.