VI Dni Rybnika za nami
To było jedyne w swoim rodzaju święto miasta. Dewiza „dla każdego coś miłego” w tym roku jak ulał pasuje do Dni Rybnika – było co robić, gdzie się pobawić i czego posłuchać. Kto nie był, niech żałuje.
Dni miasta w tym roku napakowane były atrakcjami. Od przeglądów artystycznych i festiwali – Złota Lira oraz teatralne zmagania najmłodszych – po regaty na tratwach z plastikowych butelek, turniej dzielnic i park dmuchawców.
Do tego oczywiście artystyczne popisy gwiazd i gwiazdek. W sobotę na scenie na Rynku zagościły zespoły miast partnerskich, z których definitywnie wybiła się grupa The Moekicks, a później – po premierze nowego dżingla Rybnika „Rybnik HeyNow” – sceną i płytą Rynku zawładnęły irlandzkie klimaty. Wszystko za sprawą Carrantuohill, którzy w tańcu wymęczyli rybnicką publikę.
Finał to już popis dwóch bardzo znanych w naszym regionie kapel. Na pierwszy ogień poszli panowie z Oberschlesien, którzy po prostu roznieśli rybnicki kampus. Energia, potęga brzmienia i niebagatelne teksty, dotykające ludzi tej ziemi sprawiły, że po autografy artystów ustawiały się całe rzesze – nie tylko miłośników metalu. Mieszkańcy, nawet ci starsi, dziękowali za szczerość tekstów, które dotykały ich problemów jak żadne inne – bo po naszymu.
Ostatni koncert tegorocznych Dni Rybnika to już energia sama w sobie – Zakopower. Świetne połączenie rocka, popu oraz folku ściągnęło na rybnicki kampus tysiące mieszkańców. Całe rodziny bawiły się na tegorocznej Nocy Świętojańskiej. I to może właśnie jest przepis na dobrą imprezę – stawiać na swoje. Rybnik promował w tym roku sporo rybnickich zespołów i grup, a finałem były koncerty kapel niemal „stąd”. Dni Rybnika powinny być dniami naszej małej ojczyzny i nie ma chyba dziś w mieście kogoś, kto wątpiłby, czy w tym roku tak nie było. 2013 rok wyznaczył pewien, bardzo wysoki poziom tych dorocznych imprez. Zobaczymy, że urząd miasta będzie w stanie go podtrzymać. Oby tak było.
(mark)