Lekcja patriotyzmu i miłości
BEŁK. W Zespole Szkół nr 5 poświęcono sztandar oraz obelisk upamiętniający ppor. wojska polskiego Franciszka Rducha – patrona placówki i ofiarę Katynia.
W takich słowach posumować można wyjątkową uroczystość, która odbyła się w bełkowskim zespole szkół. Uroczystość wyjątkowa, bo i okazja ku temu była niezwykła. Nie tylko dla szkoły, ale również całej bełkowskiej społeczności. Dwadzieścia lat temu miejscowa szkoła podstawowa otrzymała imię ppor. Franciszka Rducha. W 20. rocznicę tego wydarzenia, 14 czerwca odbyło się poświęcenie sztandaru i obelisku ku czci patrona. Sztandar poświęcono podczas specjalnego nabożeństwa w kościele pw. św. Jana Sarkandra, a młodzież zaprezentowała wszystkim uczestnikom tego wydarzenia wspaniały spektakl poetycko-muzyczny przedstawiający życiorys patrona. Po mszy wszyscy udali się na teren szkoły, gdzie odsłonięto i poświęcono obelisk dedykowany Franciszkowi Rduchowi. W tej wyjątkowej dla wszystkich chwili uczestniczył syn patrona szkoły Stanisław Rduch, który w Bełku zjawił się wraz z żoną Anną. Państwu Rduchom towarzyszyli wnukowie Roman, Wojciech i Damian z rodzinami. – Uczestniczyłem kiedyś w spotkaniu rodzin ofiar katyńskich z Ojcem Świętym. Papież prosił, abyśmy wybaczyli mordercom, ale pamiętali o hołdzie i pamięci dla ofiar. Dzisiejsza uroczystość jest symbolem wprowadzającym nas w tę rzeczywistość – nie krył wzruszenia Stanisław Rduch, który ojca zna tylko z opowiadań mamy Elżbiety. Pan Stanisław wspominał, że do Katynia, gdzie został zamordowany ojciec pojechał z matką dopiero w 1989 roku. Był również jednym z uczestników uroczystości katyńskich w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku, kiedy doszło do katastrofy prezydenckiego samolotu. W uroczystościach wzięło udział wielu znakomitych gości – duchownych, przedstawicieli rodzin katyńskich, samorządowców. – Nigdzie nie miałem okazji uczestniczyć w tak pięknej i wzruszającej uroczystości – mówił jeden z nich, ojciec Antoni Pośpiech z Klasztoru Misjonarzy Oblatów w Katowicach.
(MS)
Franciszek Rduch był nauczycielem w Bełku. Jako ppor. piechoty kartę mobilizacyjną do wojska otrzymał w 1939 roku, kiedy jego syn Stanisław miał zaledwie trzy lata. Odjeżdżając pocieszał żonę – Nie będzie żadnej wojny, zaraz wrócę do domu. Potem jedynym śladem życia był list jaki przysłał żonie z obozu w Kozielsku. Pisząc „Kochana Elinko, drogi Stasiu...” pełen nadziei zapewniał najbliższych, że wróci do domu. Po odnalezieniu grobów w 1943 roku przez Niemców Stanisław Rduch znalazł się na liście zamordowanych polskich żołnierzy pod numerem 03227. Przy jego ciele znaleziono różaniec i list zaadresowany do żony.