Sprawy rybnickiej Temidy roku 1935
W styczniu wykryto kolejna „mennicę” w powiecie. „Chcąc zapobiec ogólnemu brakowi potrzebnych monet, postanowili niejaki Jarzy B. i Maksymiljan M. z Rydułtów urządzić sobie własną mennicę.”
Dwaj przedsiębiorczy ludzie skupywali ochoczo stare niemieckie srebrne monety oczywiście nie będące już w obiegu. Musieli przy tym robić wiele hałasu, bo chyba jakiś życzliwy doniósł odpowiednim władzom. Policyjny nalot zabezpieczył m.in. formę do odlewu i sporą ilość ołowiu. Panowie zamierzali „otworzyć swą mennicę” przy ulicy Paderewskiego.
Pomnażanie dóbr doczesnych
Nie tylko jednak zwyczajni ludzie byli zainteresowani w pomnażaniu dóbr doczesnych. Na ławie oskarżonych w Rybniku zasiedli bowiem urzędnicy z Knurowa oskarżeni o przywłaszczenie w latach 1928–32 10 tys. zł. Defraudantem okazał się również urzędnik kasy gminnej w Rogoźnej. Najbardziej jednak zbulwersowała opinię sprawa eksdyrektora rybnickiego gimnazjum Piotra K. Przywłaszczył on sobie kilkanaście tysięcy zł nie tylko rybnickich instytucji, ale także uczniów, bywało, iż nawet z ubogich rodzin. Choć dr Kowal, jego obrońca robił co mógł, to mowa oskarżyciela była miażdżąca dla człowieka, który powinien młodym świecić przykładem. Oskarżony w ostatnim słowie prosił o litość ze względu na żonę i dzieci. Kiedy usłyszał wyrok: 5 lat więzienia, zemdlał. Zagadką dla wszystkich pozostało dlaczego to robił? Miał bowiem bardzo dobrą pensję, a przy tym znany był z tego, że żył bardzo skromnie.
Wyrok 5 lat padł również w sprawie z Suszca. Tym razem kategoria przestępstwa była najcięższego kalibru. Pewnej wrześniowej nocy trzech młodych mieszkańców Suszca, w tym dwóch braci odprowadzało z zabawy piękną dziewczynę. Zaatakowało ich także trzech napastników. Byli ze Zgonia. Jeden z nich Jan K. ranił ciężko bagnetem między żebra Antoniego P. W jego obronie stanął brat, Jerzy P. Niestety otrzymał śmiertelny cios w lewą stronę klatki piersiowej. Zabójca dostał 5 lat. Inną sprawą o zabójstwo był przypadek ze Stanowic. Opodal miejscowości w przydrożnym rowie znaleziono zwłoki człowieka. Przybyli policjanci stwierdzili, że został zastrzelony z broni palnej. W zmarłym rozpoznano kolejarza Henryka J. lat 36. Już po dwóch godzinach ustalono, że potencjalnym sprawcą zabójstwa w październikową noc może być Józef G. , który wkrótce przyznał się. Krytycznej nocy wracał podchmielony na rowerze i podczas wymijania nadchodzących ludzi wywrócił się i wpadł do rowu. Zaczął krzyczeć i wzywać policję. Istotnie na miejscu pojawił się posterunkowy Smołka i rzecz całą wyjaśnił. Jednakże potem doszło ponownie do kłótni i bójki. Józef G. wyciągnął rewolwer i strzelił. Jak potem zeznawał oddał strzał dla postrachu w powietrze. A jako, że kolejarz J. złapał go za rękę i trzymał zdzielił go rękojeścią broni w twarz. Kolejarz wleciał do rowu, a sprawca pojechał do domu. Dopiero od policji dowiedział się, że J. nie żyje. Na rozprawie wszyscy świadkowie korzystnie oświetlili postać Józefa G. opisując go jako mężczyznę zawsze spokojnego i uczciwego. Sąd zaliczając areszt śledczy wymierzył oskarżonemu karę 2 lat więzienia.
Do nieszczęścia z bronią palną doszło także w Popielowie. Było to jednak zdarzenie innego typu. Przebywający na polowaniu nadleśniczy z Paruszowca, T. oddał strzał do zrywającej się do lotu kuropatwy tak nieszczęśliwie, że śrut poranił twarz przebywającej w rodzinnym ogrodzie córki właściciela obejścia Anny W. Sąd skazał nadleśniczego na 6 tygodni więzienia w zawieszeniu. Na rozprawie lekarz–rzeczoznawca jednoznacznie stwierdził, że skutki poranienia mogą w przyszłości być dla dziewczyny przykre. Rodzina domagała się 3000 zł odszkodowania. „Towarzystwo Ubezpieczeń próbowało odbyć ją kwotą 300 zł, na co się jednak nie zgodziła.” Anna z rodziną postanowili dochodzić sprawiedliwości na drodze cywilnej.
Wiceburmistrz przed Temidą
Latem przed rybnickim sądem stanął redaktor naczelny „Sztandaru Polskiego i Gazety Rybnickiej” Ignacy Knapczyk. Zarzucono mu przestępstwo z par. 170 kk. i 255 kk. czyli krytykę premiera Jędrzejewicza w związku z podwyżką poborów wyższych urzędników. Obrońca mec. Pientka zbijał zarzuty „jakoby szerzono fałszywe wiadomości, które by mogły wywołać niepokój publiczny.” Sąd nie wziął jednak argumentów obrony pod uwagę i skazał redaktora na 7 dni aresztu i 20 zł grzywny. Obrońca i redaktor zapowiedzieli apelację. Przed rybnicką Temidą stawał również wiceburmistrz Maksymilian Basista „oskarżony o rozpowszechnianie ulotek antyżydowskich, podających do wiadomości fakt zbeszczeszczenia świątyni katolickiej w Rybniku. „Prokurator dopatrzył się występku z art. 159 „mówiącemu o rozpowszechnianiu wiadomości z dochodzeń przed rozprawą.” Sąd uwolnił oskarżonego od winy i kary.
Natomiast podobnie jak redaktorowi Knapczykowi tydzień aresztu zaaplikował sąd Annie W. z Rybnika. Sprzedała ona bowiem przedmioty zajęte przez komornika, a to: odbiornik radiowy, maszynę do szycia i kanapę. Tłumaczyła, iż mąż jej urzędnik pracujący w Chorzowie nie otrzymał pensji, a nie miała czym nakarmić dzieci.
W ostatnim miesiącu roku doszło do specyficznej uroczystości świątecznej. Miała ona miejsce w rybnickim areszcie, który najczęściej nazywano więzieniem. Od niedługiego czasu działał w mieście Patronat nad Więźniami. Misjonarz, ojciec Emil Drobny poświęcił świetlicę i wygłosił kazanie „wysłuchane przez obecnych z rozrzewnieniem.” Mowy wygłosili także prezes Patronatu naczelnik Sądu Kałuża i naczelnik więzienia kom. Adamczewski. Przekazano skromne upominki od społeczności rybnickiej, za co jeden z osadzonych podziękował. Przypomniano, że przed laty zorganizowano podobną uroczystość, na której kolędy śpiewał rybnicki Chór Męski. Przy okazji wyrażona została nadzieja, że uroczystość na stałe wejdzie do kalendarza.
Michał Palica