Kiedyś chleb był wielką wartością
Z ulicy Prostej skręcam na Świerklańską. Mijam po prawej stronie Zespół Szkół Budowlanych w Rybniku i jadę prosto, prosto i dalej prosto, aż wreszcie dojeżdżam do skrzyżowania. Skręt w prawo i już widzę dom z wielkim łabędziem na ścianie. Napis na pniu przed budynkiem rozwiewa wątpliwości „Skansen na wagę chleba”. To tu.
Dzwonię do drzwi. Bez odpowiedzi. Drugi raz i nic. Powoli zaczynam rozważać odjazd, gdy na posesję wjeżdża auto. Z samochodu wysiada kobieta. – Pan do Adama? Na pewno siedzi w skansenie – stwierdza i faktycznie. Przechodzimy na tył domu, gdzie pan Adam urządził swoje królestwo. Historycznie bezcenne królestwo. Ów skansen to połączenie piekarni z początków XX wieku i niezwykłego muzeum rolnictwa i rzemiosła. – Kiedyś w latach młodości moja ciocia w swoim piekaroku piekła własny chleb. Dla mnie było to duże wydarzenie, chleb był wielką wartością. Później jednak nastał czas powszechnej dostępności produktów i też chleb stał się tańszy, ogólnodostępny i wytwarzany na skalę komercyjną. To nie był już ten smak chleba, jaki znałem z dzieciństwa – rozpoczyna rozmowę Adam Pietryga, znany również jako Adam od chleba. Po latach pan Adam spytał swoją ciotkę czy upiecze z nim chleb, jeśli wybuduje u siebie piec piekarniczy. Ta zgodziła się bez namysłu. Po kilku latach poszukiwań, właściwie pod nosem, w domu swoich dziadków, pan Adam znalazł idealny piekarok z 1903 roku, na którego podstawie mógł zbudować swój własny. Tak też się stało i razem z ciotką upiekli chleb. – To był smak dzieciństwa, udało się do niego wrócić. I dla mnie i dla ciotki było to ogromne przeżycie.
Sporo pracy na efekt
Pan Adam o chlebie i jego wypieku może opowiadać godzinami, dlatego też z pasją serwuje mi szczegóły techniczne konstrukcji pieca i samego wypieku chleba. – Piec początkowo rozgrzewa się drewnem do kilkuset stopni. Drewno oddaje ciepło cegłom i trzeba usunąć popiół z paleniska. Trzeba odczekać, aż temperatura spadnie i posypać palenisko mąką. Jeśli się przypali, to znaczy, że jeszcze nie czas. Jeśli ładnie się zarumieni, można przemyć palenisko i wkładać ciasto. Chleb piecze się w temperaturze ok. 180–200 stopni. W piecu należy co jakiś czas zmoczyć go z góry wodą, aby się nie spalił. Kiedy już posiedzi w piecu i popęka, można go wyjąć, ale świeży jest bardzo twardy i źle się go kroi. Najlepszy jest po paru dniach. Kiedyś ludzie piekli chleb raz w tygodniu, sześć bochenków na sześć dni. Leżały one w piwnicy i nic się z nimi nie działo. Nie to co dziś. Samo pieczenie zajmowało praktycznie cały dzień. Dla mnie chleb ma wielką wagę, dlatego też taka a nie inna nazwa mojego skansenu. Zależy mi na tym, aby przekazywać wiedzę o chlebie młodym, razem z wielkim szacunkiem do chleba naszego powszedniego – zapewnia Adam Pietryga.
Zaraża pasją
Teraz Adam od chleba ma już dwóch uczniów, którzy we własnych piecach przygotowują chleb jak za starych czasów. Dzięki swojej pasji pan Adam również ożywił w Chwałowicach zwyczaj dożynkowy. Teraz co roku po mszy w miejscowym kościele, w skansenie spotykają się mieszkańcy dzielnicy. – Z miejscem do tańczenia mieści się tu 60 osób, a 80, jeśli tańczy się na zewnątrz. W ten sposób biesiadujemy na święto plonów. Odwiedzają mnie także dzieci z przedszkola, którym pokazuję jak robić ciasto. Później je ugniatają i przygotowują z niego dla siebie bułeczki, które po upieczeniu mogą spałaszować. Wprawdzie nie pieczemy wtedy chleba, bo zajęłoby to znacznie więcej czasu, ale dzieci przez przygotowanie bułek z podobnego ciasta, mają namiastkę pracy z chlebem – wyjaśnia zadowolony pasjonat. W jego kolekcji oprócz narzędzi rolniczych od sierpa do kombajnu, służących do pozyskiwania i obróbki zboża, znajdują się także narzędzia pracy różnych rzemieślników, takich jak bednarz, cieśla, górnik. Są też eksponaty kiedyś powszechnie używane, a dziś już dość rzadkie, jak kołowrotek, żelazka z duszą czy „rompla”. Właściciel skansenu chętnie dzieli się swoją wiedzą i pokazuje chętnym swoją kolekcję, nie pobierając za to żadnej opłaty. Adam od chleba to prawdziwy pasjonat. Wyjeżdżam z jego domu bogatszy o nową wiedzę, ciekawą historię i oczywiście pajdę swojskiego, pachnącego chleba.
Szymon Kamczyk