Wygrali w Węgorzewie, teraz czekamy na ich płytę
Rybniczanie z The October Leaves zawładnęli sceną jednego z bardziej prestiżowych polskich festiwali i przywieźli z Węgorzewa grand prix. To ogromne osiągnięcie dla zespołu, a muzycy już zapowiadają kolejne kroki w karierze.
– Nie spodziewaliśmy się. Po ostatnim festiwalu w Czerwionce, byliśmy święcie przekonani, że nasze dalsze próby występów w przeglądach są zupełnie niepotrzebne, bo britpop najwyraźniej w Polsce umarł – mówi Kamil Bartkowiak, frontman rybnickich muzyków. The October Leaves to ciekawe połączenie rocka, britpopu i charakterystycznego rock’n’rolla. Z angielskim zacięciem, ale polską duszą. I chyba właśnie tym kupili publikę i jury podczas festiwalu. – Grało się dość dziko. Mało czasu, z racji, że awaria sceny w piątek uniemożliwiła zespołom zaprezentować się właśnie wtedy, postanowiono więc by przenieść ich występy na sobotę. Takim oto sposobem z 25 minut na scenie zrobiło się 15. Czyli raptem 3 piosenki – wspomina Bartkowiak. – Nagroda na Sevenie to bez wątpienia nasze największe osiągnięcie. Festiwal z wieloletnią tradycją, w którym zaistniały zespoły takie jak Coma. Zresztą tak argumentowało swój wybór jury, że szukają zespołu, który będzie w stanie tak samo zawojować scenę jak Coma. Ja byłbym ostrożny w takich sformułowaniach, ale nie ukrywam, że było nam bardzo miło zostać porównanym do takiego zespołu. Czas pokaże. Ja osobiście uważam, że to będzie przełomowy rok. Zarówno prywatnie jak i „zawodowo-muzycznie” – dodaje głos i jedna z gitar The October Leaves.
Na Węgorzewie nie kończą się przecież tegoroczne osiągnięcia i plany. Zespół ma już w zanadrzu drugą, tym razem polskojęzyczną płytę. Awktualnie czekają na wydawcę. – Mamy nadzieję, że wygrana w Węgorzewie będzie bardzo mocną kartą przetargową, bo póki co nasze rozmowy z Warnerem, i EMI stanęły w miejscu. Nam bardzo zależy, by płyta ukazała się jeszcze w tym roku, a przez to, że wytwórnie działają swoimi trybami wydawniczymi, taka sytuacja może być bardziej skomplikowana – mówi Kamil. A jaki to materiał? – Jest dość dobry! Ba, ja uważam, że jest super, ale to nie ja będę go oceniał. W każdym razie daliśmy z siebie wszystko zarówno tekstowo jak i muzycznie. Wzbogaciliśmy niektóre piosenki o klawisze i dęciaki, więc wyszło nieco inaczej niż dotychczas – kończy członek zespołu.
The October Leaves od kilku lat są jedną z jaśniejszych gwiazd rybnickiej sceny muzycznej. Bezpretensjonalni, wierni swoim gustom muzycznym i energiczni. Zespół doceniają inni, doświadczeni już muzycy alternatywno-rockowej sceny, a być może w tym roku zobaczymy chłopaków przed koncertem Roda Stewarta.
Wspierać zespół można także na krajowej scenie muzycznej – ich piosenka „Gorzki Koniec” trafiła w zeszłym tygodniu do kategorii propozycji do Listy Przebojów radiowej Trójki. Nie wykluczone, że niedługo zobaczymy ich w zestawieniu głównym. Do tego jednak potrzebują wsparcia rybniczan.
(mark)