Pielgrzymka to piękno drogi i piękno ludzkich przeżyć
PARAFIA – Podsumowanie pielgrzymki.
O podsumowanie tegorocznej, 68. Archidiecezjalnej Pielgrzymki na Jasną Górę poprosiliśmy jej kierownika, proboszcza parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Rybniku – Maroku-Nowinach, ks. Marka Bernackiego.
Gdyby miał ksiądz w kilku zdaniach podsumować jak pielgrzymka wyglądała pod względem organizacyjnym?
Przede wszystkim obawialiśmy się ze względu na pogodę. Proszę nie zrozumieć mnie źle, lubimy, gdy jest ciepło, ale w czasie naszego marszu padały rekordy temperatur, skwar lał się z nieba, a my przecież wśród pielgrzymów mamy ogromny przekrój wiekowy. Było trochę lęku, jednak Bogu za to dziękować, że nic poważnego się nie wydarzyło. Bezpieczeństwo podczas całej trasy – tak dzięki diakonii, jak i służbom zostały wzorowo zachowane. Ludzie pod koniec pielgrzymowania i po pielgrzymce mówili, że ta była wyjątkowo dobrze poukładana i zorganizowana. Każda spotyka się z takim odbiorem, ale ta – według nich – była w tym aspekcie wyjątkowa.
No właśnie, wyjątkowość. Zawsze podkreślał ksiądz, że każda pielgrzymka jest inna, specyficzna. Nie ma rutyny, ani powtarzalności, bo przeżycia są zawsze inne. Co w tegorocznej pielgrzymce było niepowtarzalne?
Zawsze jest pewien schemat pielgrzymowania, ale każda niesie nowe emocje, nowe doznania. Dla mnie tegoroczna była wyjątkowa ze względu na kilka aspektów. Z jednej strony bardzo duża liczba kapłanów, bo prawie 30, oraz sióstr zakonnych, co było pięknym świadectwem. Z drugiej, cudowna postawa młodzieży. Młodzi, którzy cieszyli się swoją wiarą, spotykali się wieczorami, tam gdzie nocowaliśmy, śpiewali, tańczyli, była radość z wiary i z pielgrzymowania. Do tego czuwanie przed Obrazem, gdy nasza młodzież pokazała pełen entuzjazm wiary, piękne świadectwa. To na pewno zapadnie mi w pamięć.
Dla księdza była to podróż wyjątkowa. Proszę podsumować te 10 lat swojej „kariery” organizatora pielgrzymek.
Faktycznie, kierownikiem pielgrzymki rybnickiej jestem równo 10 lat. Miało to też swoje odbicie na tegorocznej, gdy w Górnikach jedna z grup wręczyła mi piękny dyplom oprawiony w antyramie. Cóż mogę powiedzieć... rzecz, która najbardziej mnie cieszy to to, że w ten sposób mogę służyć ludziom, że jest to odbierane pozytywnie, z tego się najbardziej cieszę.
Czy po tej pielgrzymce również był taki odzew? Ludzie dzwonią, dziękują?
Powiem więcej, na pielgrzymce szedł ojciec z synem. Za żonę–mamę, gdyż zdiagnozowano u niej guza, nowotwór. Poważna sprawa, rokowania tragiczne i padła decyzja – idziemy. Ojciec wziął syna i wyruszyli z nami. Po pielgrzymce dostałem telefon, że żona zjawiła się na badaniach u lekarza, kolejne prześwietlenia i nagle konsternacja. Konsultacje z innymi lekarzami i ogromne zdziwienie – nie ma śladu po nowotworze. Ten ojciec dzwonił i powiedział coś pięknego. Że było mu trudno, że dla synka to była również ciężka droga, ale dobrze wiedzieli po co idą, cel był jeden – by zawierzyć, by modlitwą i świadectwem wybłagać uzdrowienie. I to jest piękno tej naszej rybnickiej pielgrzymki. Te historie, które człowiek później poznaje, te elementy ludzkiego życia, które tysiące ludzi popychają do uczestnictwa w pielgrzymowaniu.
Czyli nie tylko piękno samego pielgrzymowania, ale także piękno zbierania owoców już po pielgrzymce?
Dokładnie, pielgrzymka to nie tylko piękno drogi, piękno krajobrazu, ale przede wszystkim piękno ludzkich przeżyć na i po pielgrzymce. Za to będę zawsze Bogu dziękował.
Rozmawiał Marek Grecicha