„Dziki Zachód” w szpitalu psychiatrycznym

W pierwsze poznajemy kowbojów, barmana, szeryfa oraz kobiety z plemienia Huku-Puku. W drugiej następuje rozwinięcie akcji, a do bohaterów dołączają ksiądz i jego ministrant. Gdy cała historia staje się bardzo zagmatwana do akcji, w części trzeciej, wkracza Chuck Norris i wyjaśnia wszystkie problemy. 45 minut dobrej zabawy kończy pouczająca puenta o szkodliwości niektórych używek. – Fajnie było wyjść z oddziały i trochę inaczej spędzić czas. Sam spektakl bardzo mi się podobał. Gratuluję aktorom, bo muszą mieć dużo odwagi żeby tak występować. Ja bym chyba nie potrafił – powiedział po spektaklu jeden z pacjentów, którzy szczelnie wypełnili małą salę teatralną.

Z występu swoich podopiecznych zadowolona była Jolanta Drobny, terapeutka rybnickiego szpitala. – Spektakl przygotowywało 11 osób, oczywiście pod moim nadzorem. Dzisiaj wystąpili jednak w dziesiątkę, bo jeden w kowbojów ma problemy zdrowotne i nie mógł wyjść z oddziału. Wszyscy aktorzy to oczywiście pacjenci tutejszego szpitala. Nad sztuką „Dziki Zachód” pracowali przeszło pół roku. Sami wymyślili scenariusz. I to jest duża wartość tego przedsięwzięcia. Scenografię również przygotowaliśmy sami – twierdzi Drobny i dodaje: – Dzisiaj tę sztukę graliśmy czwarty raz. Przed nami jeszcze trzy występy dla innych pacjentów tutejszego szpitala. Po wakacjach zagramy jeszcze dla widzów z zewnątrz. Jest spory odzew na zaproszenia, które wysłałam do różnych instytucji – zdradza Jolanta Drobny, która grupą teatralną „My” opiekuje się od trzech lat.

Obecnie aktorzy i ich opiekunowie skupiają  się na dobrej grze w „Dzikim Zachodzie”. Na pomysły dotyczące nowej sztuki przyjdzie czas na jesień.

Marek Pietras