W tym roku w szkołach mniej sześciolatków
Statystyki wskazują jasno – nie jesteśmy przekonani do pomysłu resortu edukacji o wprowadzeniu sześciolatków do szkół. Ubiegły rok szkolny w pierwszej klasie podstawówki rozpoczęło 277 dzieci. W tym roku wynik nie zachwyca.
232 dzielnych sześciolatków z dniem 1 września pójdzie do pierwszej klasy. Dostaną symboliczną „tytę” pełną słodyczy, nowe zeszyty, piórniki i tornistry. Bo pierwsza klasa to już nie przedszkole. Specjaliści zapewniają, że prawdziwą szkołą też tego nazwać nie można, jednak brak zaufania rodziców do tego rozwiązania jest bardzo wyraźny.
Miasto promowało, ale nie wyszło
– Wiosną w każdym przedszkolu zostało przeprowadzone spotkanie z rodzicami dzieci z rocznika 2007 z udziałem przedstawiciela urzędu miasta, dyrektorem szkoły podstawowej oraz nauczycielami klas pierwszych, które miało na celu wyjaśnienie wszelkich wątpliwości rodziców. Jeszcze jesienią ubiegłego roku wspólnie z Ministerstwem Edukacji w naszym mieście zrealizowano program „Szóstka na start”, w ramach którego była prowadzona szeroka akcja informacyjna. Przez cały rok specjalnie dla rodziców były prowadzone konsultacje w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Rybniku – mówi Lucyna Tyl, rzecznik UM Rybnik.
Magistrat zapewnia, że jest przygotowany, szkoły są zaopatrzone, a kadra wykwalifikowana. Dlaczego więc rodzice wstrzymują się z decyzją? – Na taką a nie inną decyzję rodziców o nieposyłaniu swojego sześcioletniego dziecka do szkoły, ma niestety wpływ postawa Ministerstwa Edukacji, które już kilkakrotnie zmieniało wersję, kiedy ostatecznie dzieci sześcioletnie będą podlegały obowiązkowi szkolnemu – mówi bez ogródek Lucyna Tyl. Ministerstwo faktycznie „miesza”, a efektem tego jest skołowanie rodziców, którzy nawet jeśli chcą posłać dziecko do pierwszej klasy, mają ku temu poważne wątpliwości. Rocznik, który w szkole startować ma w przyszłym roku będzie podzielony, a rodzice będą wciąż mieli wybór. Od 2015 roku obowiązek będą mieli wszyscy rodzice sześciolatków.
Przygotowaliśmy nauczycieli
Adam Kocjan, dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Rybniku jest zdania, że sześciolatki w szkołach to dobry pomysł. – Prawda jest taka, że wszystko zależy od dziecka, jednak z naszej strony wygląda to tak, że te dzieci są gotowe. Nasi psychologowie przeprowadzili kilkadziesiąt szkoleń w rybnickich placówkach, przygotowali nauczycieli i opiekunów do pracy z sześciolatkami – mówi. Poradnia promuje pomysł ministerstwa m.in. na swojej stronie internetowej. – Istotne jest także to, jak szkoła jest przygotowana do przyjęcia tych dzieci – mówi Kocjan. – Warto sprawdzić, jak dziecko będzie „zaopiekowane” po godzinach edukacji, czyli czy i w jakim zakresie prowadzona jest np. opieka w świetlicy. Rodzic pracujący musi mieć pewność, że jego pociecha spędza w szkole czas bezpiecznie i kreatywnie, że jest sprawowana stała opieka – dodaje Adam Kocjan.
Dyrektor PPP wskazuje także, że sale lekcyjne dla sześciolatków są przygotowane nie tylko pod względem edukacyjnym, ale także rekreacyjnym. – Tutaj muszą się pojawić dwie przestrzenie – jedna do nauki i druga do zabawy i spędzania czasu wolnego – mówi. I w tym aspekcie pojawia się problem. – Byłam niedawno na spotkaniu z minister Szumilas – mówi pani Joanna, matka pięciolatka, która w przyszłym roku będzie miała trudny orzech do zgryzienia. – Pozwiedzałam także kilka szkół, które otwierają klasy dla sześciolatków. I jest różnie. Moje dziecko nie jest jeszcze w pełni gotowe do tego, by samodzielnie się sobą zająć w szkole. A problemów tam jest kilka – a to nie ma miejsca na rozłożenie przysłowiowego dywanu do zabawy, bo liczebność klas jest duża, a to dostęp do toalet pozostawia wiele do życzenia. Ta decyzja nad nami wisi i na dzisiaj nie wiem, co zrobię, bo nie ma tutaj złotego środka – kończy matka pięciolatka. Według zapowiedzi ministerstwa w 2015 roku dylematu nie będzie. Sześciolatki do szkół – czy tego chcą, czy nie.
(mark)