Dziecko chce odkrywać szkołę
Rozpoczęcie roku szkolnego za nami. Dla pierwszoklasistów i ich rodziców zaczyna się teraz nowy okres w życiu. O tym, jak dziecko radzi sobie w pierwszych dniach szkoły oraz o problemach z tym związanych rozmawiamy z Justyną Kucz, pedagogiem z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Rybniku.
Czy przejście dziecka z przedszkola do szkoły to dla niego coś trudnego?
Dla większości dzieci – nie. Dzieci się cieszą, mają dużą ciekawość poznawczą. Chcą tej zmiany, cieszy je to, że będzie nowe otoczenie. Często idą z innymi dziećmi z tego samego przedszkola, gdzie odbyła się już część przygotowania do pierwszej klasy. W szkole następuje kontynuacja tego, czego nauczyły się w przedszkolu. Szkoła nie jest zupełnie nową rzeczą. Wszystkie elementy pojawiają się już w zerówce lub w przygotowaniu szkolnym pięciolatków. Oczywiście nie dokładnie, ale w bardzo dużej mierze. Nie zapominajmy jednak, że każde dziecko jest indywidualnością. Dla większości dzieci każda zmiana jest czymś ciekawym, czymś fajnym. I szkoła właśnie taka jest. Bardzo ważne jest to, by dziecku mówić, że to jest coś dobrego, że pozna nowe rzeczy, że będą inni koledzy i koleżanki, że będzie inny, nowy plac zabaw - te elementy są dla pierwszoklasisty istotne.
Zahaczyliśmy o rolę rodziców. Czy w podejściu rodziców do pierwszoklasisty musi się zmienić? Powinni oni chyba zacząć większą wagę przykładać do elementów edukacyjnych, do odrabiania zadań i tak dalej.
To nie jest może spora zmiana, ale na pewno ona następuje. Dlatego, że dziecko będzie przynosiło zadania domowe, z którymi może sobie nie radzić. Rodzic powinien być zaciekawiony tym zadaniem domowy, powinien przeglądać to, co dziecko w szkole osiągnęło, w książeczkach czy zeszytach. Pierwszy etap to najczęściej malowanie czy szlaczkowanie, usprawnianie rączki dziecka. To jednak nie ma być spora zmiana. „Czego się nauczyłeś?” albo „Teraz musisz się uczyć, będziesz tylko siedział i odrabiała zadania” - nie o to chodzi. Wtedy rodzi się niechęć, opór, czasem lęk, że sobie nie poradzi. Bardziej powinno nas interesować, co to dziecko poznało, czego doświadczyło, co się mu podobało - to rodzi ciekawość, zachęca i przynosi radość z uczenia się. Bo dziecko tak samo uczyło się w przedszkolu, w zerówce czy starszakach. Tylko na tym etapie to już jest coś troszkę poważniejszego.
A jeśli faktycznie mamy dziecko, które ma problemy z dostosowaniem się do trybu życia w szkole podstawowej. Na przykład ze względu na przerwy, na sztywne godziny lekcyjne, różne przedmioty. Jak możemy dziecku pomóc w tym, by mogło się łatwiej wpisać w rytm szkoły?
Myślę, że istotny jest tutaj kontakt z nauczycielem. Zebrania z rodzicami będą pewnie organizowane bardzo szybko i wtedy już trzeba zasygnalizować mu, że mamy problem - że moje dziecko sobie nie radzi, że ma kłopoty z przygotowaniem, że wolniej pracuje. Bardzo ważne jest, by ten nauczyciel to wiedział, by dostosować tryb nauczania do poszczególnych dzieci. Są przerwy i lekcje 45-minutowe, ale nauczyciel może zrobić przerwę w środku lekcji, by na przykład zaśpiewać piosenkę, albo coś opowiedzieć lub przeczytać. Maluch może wyjść do toalety, to nie jest tak, że te dzieci nie mogą tego robić. Jest możliwość dostosowania. Większość dzieci daje radę zrobić to samodzielnie, ale będzie część, która potrzebuje tego wsparcia. Jeśli dziecko ma trudność, że ciężko mu poradzić sobie z przejściem do szkoły, wsparcia może udzielić także psycholog i tym właśnie my się zajmujemy, to nasza działka. Sprawdzamy jak wygląda rozwój dziecka, wspieramy rodziców, a także nauczyciela. To niekoniecznie szkoła musi kierować rodziców do nas. Sam rodzić również może się zgłosić, zauważając u swojego malucha trudności, lub że np. jest zamknięty w sobie, nie opowiada, a zawsze to robił, lub gorzej śpi. To są sygnały, które trzeba sprawdzić i rozwiązać problem.
Rozmawiał Marek Grecicha