Książki kupować w księgarni, czy u wydawcy? Wolna amerykanka na rynku podręczników.
Rodzice dzieci przedszkolnych także zobowiązani są do zaopatrzenia malucha w pomoce naukowe. I także oni, podobnie jak inni, zastanawiają się pewnie – gdzie kupić, by było taniej?
Pan Bartek Sujkowski, ojciec przedszkolaka, z podobnym problemem zetknął się całkiem niedawno. – W przedszkolu poinformowano nas, że można zakupić podręczniki za pośrednictwem placówki, w wydawnictwie – mówi. Jak się jednak okazało, cena nie jest o niebo lepsza.
Na rynku panuje chaos
Okazuje się, że przedszkole – Bim Bom, mieszczące się w Rybniku – ściągnie zestaw podręczników na zbiorową fakturę w cenie 115 złotych za sztukę. – Ja mam taki zwyczaj, że kiedy potrzebuję jakąś książkę, po prostu robię zdjęcie okładce i szukam w księgarniach z najlepszymi cenami – mówi Bartek. I faktycznie, także w tym wypadku znalazł lepszą cenę. Za ten sam zestaw podręczników wydał 99 złotych. – Fakt jest taki, że w przedszkolu usłyszeliśmy, że do tych podręczników dodawane są pomoce naukowe, jakaś lupa i inne gadżety, więc może dlatego taka cena – opowiada Sujkowski. Poszedł więc za ciosem i sam znalazł ten sam zestaw pomocy naukowych, za niecałe 40 złotych. Na całość wydał więc w księgarni około 140 złotych. – I teraz pojawia się pytanie, czy gdyby przedszkole hurtowe zamówienie złożyło nie w wydawnictwie, a w księgarni, nie wydałoby mniej? Bo po rozmowie z właścicielem wiem, że zrobiłby naprawdę dobry rabat – dodaje. Tutaj pojawia się także inny problem – rodzice, którzy zakupili podręczniki za pośrednictwem przedszkola, nie otrzymali paragonów. – Usłyszałem, że jeśli zakupię z innymi rodzicami, będę mógł dostać do wglądu zbiorową fakturę – mówi. – Co mnie bardzo dziwi, bo przecież to samo przedszkole wystawia mi rachunki i potwierdzenia co miesiąc, za zajęcia dziecka i jego posiłki. Wygląda na to, że panuje tutaj chaos – dodaje. Postanowiliśmy spytać u źródła, czyli w przedszkolu.
Nie sprzedajemy książek
Dyrektor placówki, Mirosława Mańka-Lemberska, jest zdziwiona całym zamieszaniem. – Postanowiliśmy pójść rodzicom na rękę i zamówić zbiorowo te podręczniki. Nie każdy ma czas czy po drodze, by jeździć i szukać tych książeczek, więc na życzenie rodziców wykonaliśmy zbiorowe zamówienie – mówi. Na pytanie o kwestie paragonów czy potwierdzeń zakupu, odpowiada: – Nie możemy wystawić takich dokumentów, bo nie prowadzimy sprzedaży książek. My jedynie pośredniczyliśmy w tym zakupie, idąc na rękę rodzicom dzieci – mówi Mańka-Lemberska.
Sprawę przedstawiliśmy jednemu z właścicieli rybnickiej popularnej księgarni. – Temat podręczników, to temat rzeka, a na rynku, jak i w szkołach panuje wolna amerykanka – mówi nasz rozmówca. – Chyba każdy z nas, kto siedzi w tym biznesie, spotkał się już przynajmniej raz z rozżalonymi rodzicami, którzy zwracali podręczniki kilka dni po rozpoczęciu roku szkolnego, bo jednak nauczyciel zmienił zdanie, albo przez przypadek podał taki, czy inny podręcznik i tak dalej – dodaje.Co do sprawy podręczników dla przedszkolaków, zwraca uwagę na jeden aspekt: – Kto tak naprawdę jest właścicielem tych pomocy naukowych? Bo rodzice nie są, przedszkole tak naprawdę zakupiło podręczniki, bo to widnieje na fakturze – mówi. – Oczywiście, nie wyobrażam sobie, by ktoś z tej luki kiedyś skorzystał, ale prawnie rzecz biorąc, klient ma paragon, więc to do niego należy zakupiona rzecz – dodaje.
Bartek Sujkowski ma na ten temat wyrobioną opinię. – Dwa lata nasze dziecko uczęszczało do przedszkola w Warszawie. I proszę mi wierzyć, że tam panuje inny świat. Inne traktowanie rodzica i dziecka. Tutaj widzę straszną znieczulicę rodziców, brak chęci i aktywności – kończy.
(mark)