Celem są igrzyska
LUDZIE Z MAROKA-NOWIN – Agata Perenc.
Pod koniec sierpnia miała wystąpić na mistrzostwach świata w Rio de Janeiro. Poczuć przedsmak olimpiady i potwierdzić wysoką formę, jaką prezentowała od początku roku. Plany pokrzyżowała jednak fatalna kontuzja. Z marzeń i wyjazdu do Brazylii w 2016 roku nie zamierza jednak rezygnować. Z Agatą Perenc, judoczką rybnickiej Polonii rozmawia Kuba Pochwyt.
Jesteś jedną z najbardziej utalentowanych polskich judoczek. Mimo młodego wieku masz już na swoim koncie sporo sukcesów. Możesz o nich opowiedzieć?
Sukcesów jest sporo, ale zawsze może być lepiej. Ja mam niedosyt. Jestem typem osoby, która non stop chce podwyższać poprzeczkę, bardzo dużo wymagam od siebie. Takie nastawienie ma swoje plusy i minusy. Plusy są takie, że w ten sposób człowiek robi ciągłe postępy. Minusy - zamiast się cieszyć z tego co już osiągnęłam, ciągle mi mało. Wierzę, że największe wyniki jeszcze przede mną. Ten rok pod względem wynikowym jest najlepszy, zdobyłam dwa brązowe medale na pucharach Świata (w Pradze i Lizbonie), wywalczyłam piąte miejsce indywidualnie na letniej Uniwersjadzie (Akademickie Igrzyska Olimpijskie) i drugie miejsce drużynowo na tej samej imprezie. Poza tym, trzykrotnie byłam piąta na mistrzostwach Europy, raz do 20 lat, dwukrotnie do 23 lat. Przywiozłam też wiele medali z pucharów Europy oraz mistrzostwo Polski we wszystkich grupach wiekowych.
Na co dzień jesteś zawodniczką Polonii Rybnik. Czy uważasz, że klub stwarza odpowiednie warunki do rozwoju?
Z własnego doświadczenia i obserwacji sytuacji we wszystkich klubach w Polsce stwierdzam, że Polonia zdecydowanie stwarza najlepsze warunki treningowe, a co za tym idzie także rozwojowe. Prezes klubu Juliusz Kowalczyk dwoi się i troi, żeby niczego nam nie brakowało. Dzięki temu jesteśmy najefektywniejszym klubem w Polsce. W zeszłym roku byliśmy klubowo w Japonii, poza tym wyjeżdżamy na wiele akcji szkoleniowych w kraju i Europie, nie brak nam również sprzętu sportowego i odżywek. W ostatnim czasie dwie osoby miały poważne kontuzje. Klub zapewnił im profesjonalną opiekę lekarską i fizjoterapeutyczną, co naprawdę jest bardzo dużą rzadkością w świecie judo.
A jeśli chodzi o sam Rybnik - istnieje tutaj przyjazny klimat dla sportu?
Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Mi niczego nie brakuję, więc uważam, że w Rybniku jest przyjazny klimat dla sportu. Miasto dofinansowuje wiele dyscyplin. Oczywiście można się „czepiać”, że niektórzy dostają więcej niż powinni i odwrotnie, ale wszystkim nie da się dogodzić. Poza tym w Rybniku jest coraz więcej imprez sportowych znanych w całej Polskę. Na wyróżnienie zasługuje kolarski wyścig Tour de Rybnik, świetnie zorganizowany przez Roberta Słupika i Rybnicki Półmaraton Księżycowy.
Czy masz jakiegoś swojego sportowego idola? Jeśli tak, to kto nim jest i dlaczego?
Idola raczej nie mam, ale jest wielu sportowców, których podziwiam. Jakiś czas temu przeczytałam książkę „Bez ograniczeń” Chrissie Wellington, czterokrotnej mistrzyni świata w triathlonie na dystansie iron man, a to 3,84 km pływania, 180,2 km jazdy na rowerze i 42 km biegu. Naprawdę niesamowita osoba, nie sposób jej nie podziwiać!
Pod koniec sierpnia miałaś wystąpić na mistrzostwach Świata w Rio. Niestety, nie poleciałaś Brazylii. Powiedz, co takiego się wydarzyło?
Zdobyłam kwalifikację, ale niestety na dwa tygodnie przed startem doznałam poważnej kontuzji kolana. Po konsultacji lekarskiej i rezonansie okazało się, że zerwałam więzadło przednie krzyżowe w lewym kolanie. To oznacza operację. Na początku strasznie to przeżywałam, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Teraz trzeba skupić się na rehabilitacji i jak najszybszym powrocie, bo kwalifikacje do igrzysk olimpijskich zaczynają się już na początku czerwca przyszłego roku.
Jak wygląda zatem twój plan na najbliższą przyszłość? Operacja? Rehabilitacja? Wiadomo jak długo będzie trwał twój „odpoczynek” od judo?
Aktualnie się rehabilituję, wzmacniam mięśnie czworo i dwugłowe uda, mięśnie głębokie. Poza tym lekko truchtam, jeżdżę na rowerze i wzmacniam górne partie mięśniowe, żeby powrót nie był aż tak ciężki. Za miesiąc będę mieć operację w Sport Klinice w Żorach. Będzie mnie operował jeden z najlepszych specjalistów od kolan, dr Juliusz Dec. Klub zapewnił mi świetną opiekę, właściwie to najlepszą jaka tylko jest możliwa. Dopiero za trzy miesiące będę mogła zacząć lekki trening. Po sześciu – dziewięciu miesiącach wejdę w pełny trening. Wszystko zależy od rehabilitacji i zdolności regeneracyjnych mojego organizmu. Mimo to jestem dobrej myśli. Wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Odpocznę nieco psychicznie i fizycznie. Skupię się na moim drugim zainteresowaniu i wykształceniu, czyli dietetyce. Na pewno wrócę, moim celem są igrzyska olimpijskie w Rio. Zrobię wszystko co konieczne, żeby tam pojechać.
No właśnie. Klubowi działacze, trenerzy, a także kibice mocno wierzą, że wkrótce będziesz reprezentantką Rybnika na igrzyskach olimpijskich. Czujesz w związku z tym jakąś presję? Jeśli tak, to jak sobie z nią radzisz?
Żadnej presji nie czuję, po prostu staram się wykonać swoją robotę najlepiej jak potrafię. Kiedy wychodzę na matę, jestem tylko ja i przeciwnik. Bez presji. Skupiam się na tym co jest tu i teraz, a nie na tym co będzie jak zawiodę wszystkich dookoła. Takie myślenie prowadzi tylko do porażki.
A jakie są Twoje największe marzenia, jeśli chodzi o karierę sportową?
Oczywiście zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie i odegrać znaczącą rolę w walce o medale. Reszta marzeń sportowych to tylko małe kroki prowadzące do igrzysk.